Moim zdaniem
Moim zdaniem
Marek Rudnicki
Bogusław Borysowicz pomny doświadczeń z kilkudziesięciu lat powojennego Szczecina, ostrzega. By nie zmarnować lub nie spłycić idei, która dopiero teraz, po ponad 50 latach po wojnie ma szansę zostać zrealizowana. Trzymajmy za to wszyscy kciuki. Bo warto.
Borysowicz to legenda polskiego rybołówstwa. Napisał 14 książek na ten temat.
- Jestem sceptykiem, bo przez wiele lat nie potrafiliśmy nic w tym kierunku zrobić, a jak już coś czyniono, to niszcząc wszystko, co mogłoby dziś stanowić perły takiego muzeum - tłumaczy Borysowicz, pionier ziemi szczecińskiej.
Nonszalancja i rabunek
Pokazuje dziesiątki grubych segregatorów, zawierających materiały związane z muzeum morskim.
- Tuż po wojnie Rosjanie wywieźli z muzeum na wielkich barkach to, co zrabowali - opowiada. - Kierowali je do Kaliningradu. Osobiście widziałem w Darłowie, jak podczas sztormu trzy z nich przewróciły się i zawartość morze wyrzuciło na plażę.
Ignorancja późniejszych włodarzy
Opowiada też o czasach nowszych, wspominając wyprowadzenie do Gdyni w latach 50. i 60. części eksponatów szczecińskiego muzeum, o które do dziś nikt się nie upomniał.
- A co zrobiono ze statkiem Sołdek? - pyta retorycznie. - Też pozbyto się go. A w najnowszych czasach, w latach 90? Skutecznie zniszczono 54 lugrotrawlery, 18 trawlerów B14, 18 trawlerów B29, po których nie został żaden ślad. To były wspaniałe jednostki, które stanowiłyby dumę każdego muzeum. Mogliśmy część z nich mieć za darmo, ale pies z kulawą nogą nie zainteresował się ich losem. A jak kończyły? Jeszcze w 1991 r. widziałem wyrzucony na skały falochronu w Montevideo jeden z naszych lugrotrawlerów.
Pisali też dziennikarze "Głosu"
Pisałem przed laty o pomyśle wybudowania muzeum na Łasztowni. Uczestniczyłem nawet w zebraniach nieformalnej grupy pasjonatów tego pomysłu w roku 2001, ale wszystko rozbiło się o obojętność zarządu miasta.
Jeszcze więcej pisała na ten temat Krysia Pohl (pierwszy artykuł po kolejnych zapewnieniach władz "Będzie muzeum" ukazał się 11-12 października 2003 r.). "Głos" opracował nawet specjalne logo dla muzeum. Władza była zadowolona, władza obiecywała. A w praktyce? Jeden przykład. Przy przeprowadzce PŻM "zniknęły" bogate zbiory sali pamięci, których do dziś nie odnaleziono.
- Nie jestem przeciwko budowie Muzeum Morskiego na Łasztowni, ale zacznijmy myśleć, jak je wyposażyć, w co, jak skomunikować to miejsce, jak nagłośnić w Europie, gdzie zdobyć nowe eksponaty - mówi Bogusław Borysowicz. I oby nie okazało się po wybudowaniu obiektu, że jest zbyt mały i znowu nie mieści zbiorów. O tym wszystkim nie słyszę, a jedynie o podniecaniu się samą budową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?