Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar zamkniętych drzwi

Wioletta Mordasiewicz
Bite dzieci są zastraszane. Dlatego boją się mówić o tym, że za zamkniętymi drzwiami są katowane fizycznie i psychicznie.
Bite dzieci są zastraszane. Dlatego boją się mówić o tym, że za zamkniętymi drzwiami są katowane fizycznie i psychicznie. Wioletta Mordasiewicz
Sąsiedzi słyszeli rozpaczliwy płacz małego Marcinka. I krzyki dorosłych. Sprawę zgłosiła policji babcia chłopca. Ale potem wycofała zarzuty.

Marcinek ma sześć lat. Mieszka w Stargardzie z mamą i ojczymem. To matka i siostra 34-letniego mężczyzny poszły na policję.

- Widziałam, jak wyprowadzali go z domu w kajdankach - wspomina jedna z sąsiadek. - To dziwna rodzina. Wszyscy omijają ich szerokim łukiem. Czasem słyszałam płacz tego dziecka. No i jak oni na niego krzyczeli.

Klęczał za karę

- Jacek Ł. wymyślał dla chłopca kary, które nie pozostawiały widocznych śladów na ciele. Kazał też chłopcu klęczeć na szklanych kulkach z podniesionymi rękoma - mówi nasz informator. - Stosował to dość często. Dziecko miało kolana popuchnięte od klęczenia na twardych przedmiotach.

Marcin trafił do szpitala na obserwację. Lekarze nie chcą mówić o szczegółach sprawy.

- Był w stanie ogólnym fizycznym dobrym - mówi jedynie Stanisław Szagdaj, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Stargardzie. - Ale rzeczywiście były pewne niepokojące objawy. Zbadaliśmy go pod kątem ewentualnych uszkodzeń wewnętrznych. Wykluczono je.

Są jeszcze gorsi?

Prokuratura Rejonowa postawiła Jackowi Ł. zarzut znęcania się nad dzieckiem. Mężczyzna miał zmuszać pasierba m.in. do pisania literek w zeszycie i czytania. Chłopczyk musiał ślęczeć nad zadaniami godzinami. Czasem nawet całe dnie.

- Płakał przy tym - mówi matka Jacka Ł. - Miałam tego dość. Zgłosiłam to policji. Ale wycofałam zeznania. Szkoda mi syna. Boję się, że sobie coś zrobi. Powiedział mi, że to jego żona wymyślała dla dziecka takie kary. Ona zmuszała go do nauki. Ale wielu rodziców gorzej traktuje dzieci. On Marcina nie bił.

Tymczasem z informacji przekazanych nam przez psychologa, który badał dziecko wynika, że mężczyzna używał wobec chłopca także przemocy fizycznej. Bił go rękoma po twarzy, a także pasem po ciele. Stanie w kącie i klęczenie na przykład na żwirku wyciągniętym z akwarium to była norma. Wmawiał dziecku, że jest niedobre. Marcin w końcu sam w to uwierzył. Jego matka nie robiła nic, gdy płakało i prosiło ją, by skończyła się ta męczarnia.

- Znęcanie się psychiczne i fizyczne było rozłożone w czasie - mówi sierż. Katarzyna Nagórska z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. - Mężczyzna otrzymał dozór policyjny. Trwa w tej sprawie postępowanie przygotowawcze.

Matka chłopca odmówiła składania zeznań.

- Nierzadko zdarza się, że matka bitego dziecka jest tak ślepo zapatrzona w męża czy konkubenta, że dziecko przestaje się dla niej liczyć - tłumaczy Maria Kucaj, psycholog. - Bardzo dużo jest w ostatnim czasie przypadków pobić przez konkubentów. Matki milczą z obawy, że stracą partnera.

Przypadek Michałka i Jakuba

W marcu tego roku sąd skazał na trzy lata pozbawienia wolności Radosława J. ze Stargardu, który w listopadzie ub.r. pobił dwuletniego Michałka, syna konkubiny. Mężczyzna znęcał się nad nim ze szczególnym okrucieństwem. Bił go nawet bez powodu. Ataki nasilały się, gdy Radosław J. był pijany.

Działo się to w jednym z mieszkań przy ul. Obrońców Westerplatte. Matka była w tym czasie w pracy. Mężczyźnie groziło za to nawet 10 lat więzienia. 33-latek przyznał się jednak do winy i dobrowolnie poddał karze. Poza orzeczeniem kary więzienia sąd nakazał mu też wpłacić na rzecz pokrzywdzonego chłopca pięć tys. zł odszkodowania.

- Nigdy bym nie pomyślała, że on się dopuści czegoś takiego - mówiła po zdarzenia pani Marta, matka pobitego Michałka.

W grudniu ub.r. w mieszkaniu przy ul. Bydgoskiej ofiarą ojcowskiej agresji padł pięcioletni Jakub. O tym, że 36-letni Robert B. bije swoje dziecko, powiadomił policję jeden z sąsiadów. Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, chłopiec miał na twarzy krew i siniaki. Podobnie jak jego matka. Mężczyzna był pijany, matka chłopca także.
Robert B. na trzy miesiące trafił do aresztu. Do sądu trafił przeciwko niemu akt oskarżenia.

Zmowa milczenia

- Orzekałam niedawno w sprawie znęcania się nad pięciorgiem dziećmi i matką przez głowę rodziny - wspomina Maria Kucaj, która w sprawach sądowych występuje jako biegła. - To rodzina z podstargardzkiej wioski. Dzieci były zastraszane i przymuszane do milczenia. I milczały. Sześcioletnia Ola powiedziała mi, że jak ojciec przychodzi do domu, ona ucieka do swojej kryjówki w piwnicy. Na początku dzieci chwaliły ojca, że kupuje im słodycze. Dopiero dalsze badania wykazały, że są bite.
W takich sprawach milczą zastraszone ofiary i ich najbliżsi, milczą sąsiedzi, którzy chcą mieć święty spokój.

- Świadkowie udają, że nic nie widzą. Gdyby zgłaszali takie sprawy, wiele dzieci można by uratować - mówi Maria Kucaj. -Najgorsze, że po wyrokach sprawca często nadal mieszka z żoną i dziećmi, i koszmar się nie kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński