- Po tamtych robotach mamy teraz wały jak pod Częstochową - ironizuje Czesław Kozak, który uprawia tu działkę już od 38 lat. - I niechby sobie były, ale zostaliśmy częściowo bez ogrodzenia. Ludzie tu na spacer z psami chodzą, inni kradną, a jeszcze inni śmiecą.
To niech się pani ubezpieczy
W wyniku prac budowlanych płot przysypany tonami ziemi znikł w dwóch miejscach. Koparki i buldożery utworzyły tu potężne wały ziemne, wysokie na kilka metrów.
- Byłam tu z wnuczkiem, gdy koparki z buldożerami zaczęły niespodziewanie i bez uprzedzenia zrzucać na działkę potężne kawały gliny - opowiada pani Maria. - Cud tylko sprawił, że żadna nie trafiła wnuka. Zwróciłam uwagę robotnikom, że zasypują działkę i narażają nasze życie. A oni do mnie: To niech się pani ubezpieczy.
Teraz spod ziemi wystają jedynie końcówki dawnego ogrodzenia, którego do dziś nikt nie naprawił.
Napisaliśmy już trzy listy
Działkowicze jako winnego wskazują pobliską spółdzielnię "Uniwersytet".
- Kiedyś był to jeden duży ogród, ale inwestycje spółdzielni przecięły nas na dwie części - opowiada Mariusz Żmijewski. - Podobno niecały teren był nasz, a więc zrobiono to zgodnie z prawem. Dewastacja płotu, to już inna kwestia. Nasza "prezeska" ustaliła z nimi termin naprawy do maja, ale nikt nie wbił nawet łopaty.
Sprawę zna zarząd okręgowy Polskiego Związku Działkowców, który w tej sprawie napisał do spółdzielni już trzy listy.
- Sprawa jest trochę skomplikowana, bo nadal część terenu działek należy do spółdzielni - mówi Tomasz Olkuski inspektor ds. inwestycji zarządu okręgowego PZD. - Proponowaliśmy "Uniwersytetowi" zrobienie muru oporowego, a my ze swojej strony postawilibyśmy dodatkowo płot. Niestety, milczą.
To niesłuszne posądzenie
- Sprawa jest skomplikowana - przyznaje Bernard Cieloszyk, prezes SM "Uniwersytet". - Dziś wszyscy widzą nasze domy, które stoją nieopodal działek i całą winę za zaistniała sytuację przypisują nam.
Jak się okazuje, to nie spółdzielnia przeprowadzała prace budowlane, a firma "Razmus". Od niej teren pod garaże nabyła dopiero SM "Uniwersytet". By skomplikować sytuację, teren obok i pas przy ogródkach należy do trzeciego inwestora, firmy "Calbud".
- Musieliśmy skoordynować wszystkie działania - wyjaśnia Cieloszyk. - Po to, by nie komplikować działkowcom życia. Gdybyśmy postąpili bardzo literalnie i postawili ogrodzenie na granicy naszej własności, do części działek nie byłoby nawet dostępu.
Prezes dodaje też, że wkrótce pojawi się na skarpie płot z siatką leśną, uniemożliwiający swobodny dostęp do ROD "1000-lecia". Na jesieni, gdy na działkach nie wykonuje się żadnych prac, dodatkowo zrobiony zostanie mur oporowy.
- Chcieliśmy zrobić działkowcom dobrze - mówi prezes Cieloszyk i dodaje: - Mogliśmy z pracami wejść już teraz. Wówczas jednak wiatr roznosiłby tumany zaschniętej gliny, które skutecznie zasypałyby działki i zmarnowały uprawy. To nie my ponosimy winę za brak informacji wśród działkowców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?