Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Falkowski, czyli weteran zachodniopomorskich boisk

Łukasz Czerwiński / Magazyn Trendy
W barwach grającego w A klasie Wołczkowa Bezrzecze, właśnie przygotowuje się do swojego 60 sezonu w karierze.
W barwach grającego w A klasie Wołczkowa Bezrzecze, właśnie przygotowuje się do swojego 60 sezonu w karierze. foto Wołczkowo Bezrzecze
Określenie weteran idealnie pasuje do Jerzego. Podczas spotkania pokazał nam swoje blizny, których nie powstydziłby się nawet zawodowy żołnierz. Pasja nie pozwala mu jednak zrezygnować z gry w piłkę. W barwach grającego w A klasie Wołczkowa Bezrzecze, właśnie przygotowuje się do swojego 60 sezonu w karierze.

Panie Jurku, na początek zapytam jak zdrowie i forma sportowa?

- W tej chwili jest niewesoło, bo mam problemy zdrowotne. Nie będę wszystkich wymieniał, bo zajęłoby to dużo czasu, ale myślę, że od nowego sezonu wrócę już do zdrowia i będzie wszystko dobrze.

Czyli mimo licznych kłopotów zdrowotnych, nie ma planu rezygnacji z gry w piłkę nożną?

- Nigdy nie zrezygnuje z piłki. To jest pasja na całe życie i tak jak już kiedyś mówiłem, co by się nie działo, ja będę grał.

W takim razie, który to już będzie sezon w karierze?

- Teraz już ciężko się doliczyć. Dużo tego było.

ZOBACZ TEŻ:

To może zapytam inaczej. W którym roku zaczął Pan grać w piłkę?

- W 1964 roku.

To już 59 lat! Wychodzi na to, że przyszły sezon będzie jubileuszowy. Jak wyglądały początki tej przygody?

- Zaczynałem w Świcie Skolwin. Później przeszedłem do Arkonii Szczecin, gdzie spędziłem dwa lata w okresie służby wojskowej. Następnie grałem w Dębie Dębno, Błękitnych Stargard, Stali Stocznia Szczecin i wyjechałem do amerykańskiego klubu Vistula Club.

To jest właśnie bardzo ciekawy wątek. Jak to się stało, że z naszych ligowych podwórek trafił Pan do Stanów Zjednoczonych?

- Koledzy z klubu Arkonia przebywali w Stanach i zaproponowali mi przyjazd i grę w miejscowym klubie. Po krótkim zastanowieniu postanowiłem wyjechać.

Nie było obaw przed tak dalekim wyjazdem?

- Obawy zawsze są. Człowiek jechał w nieznane, a trzeba pamiętać, że to były zupełnie inne czasy.

Ile czasu spędził Pan za oceanem?

- Dwa lata. W tym czasie w Stanach był też Adam Nawałka, który grał w zespole Eagles w Nowym Jorku.

Jakie wspomnienia z tego pobytu?

- Bardzo dobre, ale zdecydowanie wolę mieszkać w Polsce.

A pod względem sportowym, która liga była silniejsza? Nasza lokalna, czy ta w Stanach?

- To były lata 80. Wtedy piłka nożna nie była zbyt popularna w Stanach Zjednoczonych, tak jak ma to miejsce teraz, więc trudno mówić o wysokim poziomie.

Wróćmy do występów w kraju. W barach Dębu i Błękitnych występował Pan na poziomie drugiej ligi?

- Dębno to była roczna przygoda w drugiej lidze i później przez kilka lat graliśmy na tym poziomie w Błękitnych Stargard. W drugiej lidze najdłużej grałem w Stali Stocznia. Prawie osiem lat.

ZOBACZ TEŻ:

Najbardziej pamiętny moment z boiska?

- Ja zawsze najbardziej wspominam jeden moment, jeszcze z czasów gry w Błękitnych Stargard. Graliśmy ostatni mecz z Polonią Bydgoszcz, a zwycięstwo dawało nam awans do drugiej ligi. W samej końcówce meczu wywalczyliśmy rzut karny i nikt nie chciał do niego podejść. W końcu ja się zdecydowałem i strzeliłem bramkę. W ten sposób awansowaliśmy.

Whielu doświadczonych piłkarzy, choć przy Panu wciąż młodych, mówi że kończą z graniem w piłkę, bo nie chcą grać w A klasie czy lidze okręgowej, ponieważ jest to marnowanie sobie zdrowia. Pan ma jednak zupełnie inne spojrzenie.

- Jak się kocha piłkę, to nie ma mowy o marnowaniu czasu i zdrowia. To jest pasja i bez względu na to co się wydarzy, a jestem przecież po kilku operacjach, nawet z kulawą nogą pójdę na trening.

Jak wyglądają relacje w szatni z młodszymi zawodnikami?

- Niektórzy próbują zwracać się do mnie per „Pan”, ale ja im mówię, że na boisku jesteśmy równi i proszę, żeby mówili mi po imieniu.

A jakie są reakcje zawodników z zespołów przeciwnych i kibiców na stadionach?

- Muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczony, bo jeszcze nigdzie nie spotkałem się z negatywną reakcją. Nigdy nie usłyszałem w swoim kierunku złego słowa. Zawsze wszyscy odnoszą się z szacunkiem.

Skąd taki wybór pozycji na boisku? Dlaczego akurat bramkarz?

- W Świcie byłem w starszej grupie, ale jako najmłodszy zawodnik, a najmłodszy zawsze musiał stać na bramce i tak już zostało.

Najczęściej zawodnikami najdłużej grającymi w piłkę są właśnie bramkarze. Coś wyjątkowego jest w tej pozycji, co pozwala dłużej uprawiać sport?

- Z wiekiem dochodzi doświadczenie i umiejętność ustawiania się w bramce, choć na pewno traci się na refleksie. Sprawność ruchowa nie jest już taka sama. Dla mnie największym przykładem bramkarskim był Sepp Maier. Wszyscy mówili, że piłka w niego trafia. Nie! On po prostu potrafił się świetnie ustawić.

Ile meczów rozegrał Pan w tym sezonie?

- Tylko dwa, ale w przyszłym sezonie liczę na więcej.

To jaki cel na przyszłe rozgrywki?

- Dobrze byłoby z zespołem Wołczkowa awansować do okręgówki. Mamy duży potencjał i dobrego trenera.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński