Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Honor polityka

Michał Fura, 28 stycznia 2005 r.
Choć Janusz Dziekoński już dawno nie jest prezydentem, sprawa pieniądzy wciąż się za nim ciągnie.
Choć Janusz Dziekoński już dawno nie jest prezydentem, sprawa pieniądzy wciąż się za nim ciągnie. Sławek Ryfczyński
Janusz Dziekoński bezprawnie brał z kasy miasta dodatek do pensji w czasie, gdy był prezydentem miasta - uznał kolejny sąd i nakazał mu zwrot około 50 tysięcy złotych.

Sąd Apelacyjny w Szczecinie podtrzymał decyzję Sądu Pracy w Świnoujściu z września 2003 roku, który nakazał prezydentowi miasta w poprzedniej kadencji zwrot prawie 37 tys. zł. Tyle Janusz Dziekoński dostał z kasy miasta w formie specjalnego dodatku przez piętnaście miesięcy bycia prezydentem. Były prezydent odwołał się od tego wyroku, ale na darmo. Decyzję podtrzymał sąd apelacyjny.

Za długo brał

Sprawa toczyła się przed sądami już od stycznia ubiegłego roku. Właśnie wówczas obecny prezydent miasta Janusz Żmurkiewicz wystąpił do sądu pracy przeciwko Januszowi Dziekońskiemu, który dopiero co przestał być prezydentem miasta.

Jeszcze we wrześniu 2000 roku Rada Miasta przyznała Januszowi Dziekońskiemu miesięczny dodatek do wynagrodzenia w wysokości 2460 zł brutto. Była to maksymalna wysokość, jaką można było przyznać.

Możliwość przyznania przez radnych takiego dodatku dawało rozporządzenie Rady Ministrów z 26 lipca 2000 roku w sprawie zasad wynagradzania pracowników samorządowych. Zgodnie z nim, dodatek przysługiwał z tytułu okresowego zwiększenia obowiązków służbowych lub powierzenia dodatkowych zadań o wysokim stopniu złożoności lub odpowiedzialności. Mógł być też przyznany ze względu na zakres wykonywanych zadań i charakter pracy.

Radni uznali, że Januszowi Dziekońskiemu taki dodatek się należy. W obu wymienionych jednak w rozporządzeniu przypadkach, dodatek mógł być pobierany tylko przez rok. Tymczasem Janusz Dziekoński pobierał go przez 15 miesięcy dłużej.

Urząd wyliczył, że były prezydent powinien oddać prawie 37 tys. zł. Jeszcze w grudniu 2002 roku, aby odzyskać część pieniędzy, Janusz Żmurkiewicz wstrzymał Januszowi Dziekońskiemu wypłatę ekwiwalentu za niewykorzystany urlop (16 tys. zł). Szybko jednak okazało się, że jest to niezgodne z prawem i miasto musiało byłemu prezydentowi wypłacić pieniądze. Miasto miało jednak nadzieję, że dogada się z byłym prezydentem i uda się odzyskać pieniądze. Tak się jednak nie stało i sprawa trafiła do sądu.

Błąd radnych

Janusz Dziekoński od początku odrzucał zarzut. Twierdził, że dodatek brał zgodnie z prawem.

Wszystko dlatego, że radni przyznając dodatek, nie określili w uchwale, że prezydent może dostawać pieniądze tylko przez rok. Jedni mówili, że popełniono błąd, bo przyznano dodatek bezterminowo, czyli wbrew rozporządzenie Rady Ministrów. Inni obarczali winą Janusza Dziekońskiego, że po roku sam nie zrezygnował z pobierania dodatku. Zainteresowany bronił się jednak, że w uchwale przyznano mu pieniądze bezterminowo.

- Skoro radni dopatrzyli się, że dodatek może być przyznany na określony czas, to dlaczego nie zmienili tej uchwały? Wystarczyło u przewodniczącego złożyć odpowiedni wniosek, podpisany przez ośmiu radnych i potem go przegłosować. Przecież w takiej sprawie ja sam nie mogę być wnioskodawcą. To są kompetencje rady - powiedział wtedy "Głosowi".

Radni jednak takiego wniosku nie zgłosili. Sprawa zrobiła się głośna i stawiała w niekorzystnym świetle Janusza Dziekońskiego.

Nie powinien

Kierując sprawę do sądu, obecny prezydent chciał dowieść, że Janusz Dziekoński brał pieniądze z premedytacją, mimo że nie pozwalało na to prawo. Sąd apelacyjny uznał jednak, że nie ma na to dowodów.

- Były prezydent był przekonany, że Rada Miasta przyznała mu dodatek bezterminowo. Takie przekonanie nie było jednak niczym usprawiedliwione. Uchwała radnych nie przyznała bowiem byłemu prezydentowi dodatku specjalnego na cały okres pełnienia funkcji, lecz przyznała go nie określając terminu, przez który ma być on przyznany. Dlatego tę uchwałę należało interpretować na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów - uzasadnił decyzję nakazującą zwrot pieniędzy sąd apelacyjny.

Tym bardziej, jak podkreślił sąd, że Janusz Dziekoński bardzo dobrze to rozporządzenie znał, bo sam przyznawał na jego podstawie dodatki swoim wiceprezydentom i to tylko na rok.

Narosły odsetki

Oprócz około 37 tys. zł, były prezydent musi oddać miastu także odsetki. Według urzędu miasta, za ponad dwa lata, kwota ta może wynieść około 20 tys. zł. Doliczając do tego koszty postępowania procesowego, były prezydent będzie musiał oddać w sumie około 50 tys. zł. Aby tego uniknąć, ostatnią deską ratunku jest dla niego złożenie wniosku o kasację wyroku.

- Rozważam taką możliwość - powiedział "Głosowi" w minioną środę Janusz Dziekoński. - Decyzji jednak jeszcze nie podjąłem, bo nie dostałem na razie uzasadnienia wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński