- W pierwszy dzień zamknięcia dla klientów restauracji, czyli w minioną sobotę wydaliśmy na wynos zaledwie 13 porcji – mówi właścicielka restauracji w Międzyzdrojach. – A to był weekend i turystów jeszcze było sporo – zaznacza. – Od poniedziałku ruch prawie zupełnie zamarł. We wtorek obsłużyliśmy zaledwie 3 klientów. Zobaczymy jak będzie wyglądał najbliższy weekend. Jak będzie podobnie, to chyba zamkniemy, bo nie zarobimy nawet na koszty.
- Z naszych restauracji działa tylko „Karczma pod kogutem” – mówi Paweł Golema, znany szczeciński restaurator. – Ale ruch jest słaby. Dzienny utarg to zaledwie 500 zł. Starczy na utrzymanie jedynie jednego pracownika. A gdzie reszta?
- Na razie się trzymamy – dodaje jego żona Urszula Golema. – Ale wyraźnie sprzedaż dań na wynos spadła.
ZOBACZ TEŻ:
Paweł Golema zaznacza też, że wprowadzony z dnia na dzień zakaz obsługi klientów w restauracjach zaskoczył restauratorów.
- I spowodował spore dodatkowe straty – mówi. - Mieliśmy przecież kupiony towar i co z nim? – pyta retorycznie i dodaje, że akurat jego restauracje produkty, które były na stanie w lokalach oddali do hospicjum. – Ale nie można tak robić, aby tak zaskakiwać branżę – komentuje.
- Na razie udaje nam się też utrzymać pączkarnie (Stara Pączkarnia)– dodaje Urszula Golema. – Ale tam też ruch wyraźnie zmalał.
- W ten pierwszy weekend ruch nam zmalał o jakieś 30 proc. – mówi Anka, która pracuje w znanej w Szczecinie pizzerii. – W tygodniu mamy o co najmniej 50 proc. mniej zamówień niż przed obostrzeniami dotyczącymi gastronomi. Ale nie wiemy jak będzie dalej. Ruch zmniejsza się, to wyraźnie da się odczuć.
ZOBACZ TEŻ:
- Będę musiała zwolnić kelnerki i obsługę sali – żali się restauratorka ze Szczecina. – Zostawię tylko kucharza i jedną osobę do obsługi. Nie zarobię nawet na pokrycie kosztów.
- Najbardziej boję się ile ten zakaz przyjmowania klientów w restauracjach będzie jeszcze trwał – zaznacza właściciel punktu gastronomicznego w Międzyzdrojach. – Nie wiadomo ile uda mi się przetrwać. Szkoda mi tez mojej załogi, bo co oni zrobią? Gdzie będą zarabiać? Z czego żyć? I najgorsze jest to, że teraz taka jest zazdrość i zawiść wśród gastronomików, że jeden na drugiego donosi do różnych urzędów. A to jeden widział klienta bez maseczki, więc dzwoni na straż miejską, a to drugiemu nie podoba się, że przed punktem jest paru klientów, którzy czekają na wydanie dania i dzwonią, że zbiera się przed restauracja tłum. Zamiast się wspierać, skarżą na siebie nawzajem – żali się.
Stowarzyszenie STOP Nieuczciwym Pracodawcom uważa, że to właśnie gastronomia jest najsilniej dotknięta konsekwencjami jesiennego obostrzenia przepisów.
ZOBACZ TEŻ:
- Branża ta nie wykaraskała się jeszcze z długów i problemów po pierwszej fali pandemii, a obecna sytuacja jest dla wielu firm prawdziwym „gwoździem do trumny” - mówi Małgorzata Marczulewska, prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.
Zaznacza też, że stowarzyszenie ciągle odbiera sygnały o zwolnieniach w gastronomii, albo braku zapłaty za już przepracowane dni od pracodawców, albo nagłego zmniejszenia uposażenia.
- A skąd my mamy na te pensje brać? – Bronia się gastronomicy. – Przecież nie mamy klientów. A potrzebujemy pieniędzy choćby na gaz i światło.
Według statystyk Rejestru Dłużników BIG Info Monitor zadłużenie gastronomii wynosi teraz 695 milionów złotych, wzrost długu w porównaniu pierwszego kwartału z trzecim to ponad 48 milionów złotych.
Zobacz też: Kolejki i kontrole na granicy polsko-niemieckiej. Od 24 października zmiany. Kto może wjechać do Niemiec?
- Nie trudno więc o wnioski, że gastronomicy w minionych miesiącach „grali na przetrwanie”, nie wszystkie restauracje się otworzyły - twierdzą przedstawiciele stowarzyszenia. - Trudna sytuacja pracodawców bezpośrednio przedkłada się na sytuację pracowników.
- Od początku października odebraliśmy kilkanaście wiadomości od pracowników, którzy nie dostali wypłat. Co więcej – ich znaczna część miała miejsce w tym tygodniu – niektóre restauracje podejmowały decyzje o zamknięciu się na stałe lub czasowo. – mówi Małgorzata Marczulewska. - Takich wiadomości jest dużo i mają one zwykle bardzo dramatyczny ton. Pracownicy dowiadywali się w weekend telefonicznie, że kawiarnie w których pracują zostają zamknięte czasowo lub nawet na stałe. Podobna sytuacja ma miejsce w restauracjach. Dostajemy sygnały na bieżąco od pracowników, że w niektórych lokalach jest poważny problem z wypłatą wynagrodzenia lub jest ono płacone w ratach. Obawiamy się, że drugi lockdown gastronomii sprawi, że szereg pracowników zostanie bez pieniędzy.
ZOBACZ TEŻ:
- Tradycyjnie zanim skierujemy sprawę do prawników to konsultujemy się z przedsiębiorcą, pytamy o powody w opóźnieniu wypłaty wynagrodzenia. To są naprawdę przykre sytuacje i wielu właścicieli przyznaje, że po prostu nie ma z czego płacić. Staramy się dojść do porozumienia drogą polubowną – dodaje prezes Marczulewska. – Naszym celem jest jednak zabezpieczenie interesów pracowników i to oni są dla nas najważniejsi. Musimy być jednak świadomi, że rzeczywiście gastronomia jest w sytuacji, która może doprowadzić wiele firm do upadku – dodaje.
Z informacji, które otrzymało Stowarzyszenie STOP Nieuczciwym Pracodawcom z dnia na dzień pracę mogło stracić nawet kilkaset osób – mowa głównie o kelnerkach, barmankach czy osobach, które znajdowały się w stacjonarnej obsłudze restauracyjnej.
POLECAMY: Szczecin w czerwonej strefie. Jak wygląda nasze miasto? Zobacz zdjęcia
- Pojawiło się kilka historii, w które aż trudno uwierzyć, ale nie mamy podstaw, by podważać ich wiarygodność. Jedna z restauracji chciała rozliczyć część wynagrodzenia ze swoimi pracownikami w towarze. Znaczy szefostwo zrobiło duże zatowarowanie w środę, a od soboty lokale zostały zamknięte, więc zaproponowano pracownikom kupno po okazyjnej cenie „w ramach wynagrodzenia” mięsa i innych towarów. Pracownicy się nie zgodzili. Druga historia to sytuacja kucharza, który otrzymał ultimatum od swojego szefa, że albo na czas pandemii wyjdzie z kuchni i zajmie się dowożeniem posiłków jako kierowca albo zostanie zwolniony. Tutaj udzieliliśmy porady prawnej, że pracodawca może poprosić go o zmianę funkcji z powodu kryzysowej sytuacji, ale on nie musi się na to zgadzać. Wtedy następuje rozwiązanie umowy za porozumieniem stron – opowiada Małgorzata Marczulewska.
– Jest dużo zgłoszeń o braku wypłat za wrzesień i październik albo o wypłatach cząstkowych. Jesteśmy przerażeni skalą problemu, bo informacje, które otrzymujemy pokazują w jak ciężkim momencie znajduje się cała branża.
CZYTAJ TAKŻE:
RAPORT:
- Zakażonych221 363+ 1 725
- Zmarło4 099+ 0
8. miejsce pod względem liczby nowych zakażeń.
- Zakażonych:+33 480(4 886 154)
- Zmarło:+33(105 194)
- Szczepienia:+19 509(51 564 403)
Zobacz więcej wiadomości z regionu!
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?