Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chris Cornell był rewelacyjny. Cały Szczecin Rock Festival znakomity. Za rok będzie następny (zobacz zdjęcia i filmy)

Jarosław Dworzyński
Jaki to był festiwal? Znakomity. Mimo że to był środek tygodnia i imprezę załatwiano na ostatnią chwilę, udało się. Było to wielkie muzyczne wydarzenie. Kilka gwiazd światowego formatu dało doskonałe koncerty, a tysiące widzów świetnie się bawiło. Organizatorzy zapowiadają w czerwcu 2010 roku drugą edycję.
Chris CornellChris Cornell - Szczecin Rock Festival.

Chris Cornell

Przed kilkoma miesiącami zastanawiano się, czy miasto powinno dotować komercyjną imprezę. I czy rzeczywiście przyniesie ona Szczecinowi tak znakomitą promocję, jak to zapowiadali organizatorzy. Rzeczywistość przerosła chyba wszelkie oczekiwania. O festiwalu pisały wszystkie największe portale internetowe w Polsce, i to pozytywnie. A pod sceną na stadionie przy ulicy Twardowskiego bawiło się w środę i czwartek w sumie około 30 tysięcy osób. Większość przyznawała, że to festiwal, jakiego w Szczecinie jeszcze nie oglądano. Na estradzie wystąpiło kilka gwiazd światowej muzyki rozrywkowej. W tym Chris Cornell, były członek zespołów Soundgarden i Audioslave, dla którego była to pierwsza wizyta w Polsce. Na jego koncert przyjechali fani nawet z Islandii czy Hiszpanii!

- Chris dał kapitalny koncert, to był zdecydowanie najlepszy występ tego festiwalu - powiedziała po koncercie Marta ze Szczecina.

Trudno się z tym nie zgodzić. Wokalista, jako że to był festiwal rockowy, zaprezentował głównie stare piosenki z czasów Soundgarden i Audioslave, a także Temple Of The Dog. Ostatni przed bisem "Black Hole Sun" zaśpiewał z Amerykaninem cały stadion. Chris zachwycony szczecińską publicznością wpadł w tłum, który nie chciał go wypuścić. Jego półtoragodzinny występ skończył się dokładnie o północy.

Przed Cornellem mocno publiczność rozgrzał Lipali. Starsi fani, którzy znali wokalistę grupy jeszcze z czasów ciężkiego Illusion, pewnie nieco zdziwili się nieco łagodniejszą muzyką. "Lipa" nawet kilkakrotnie ładnie, lirycznie zaśpiewał. Na pewno jest dużo lepszym wokalistą niż Fred Durst z Limp Bizkit, który kompletnie nie potrafi śpiewać i w środę kilkakrotnie strasznie zafałszował, ale za to showmanem jest znakomitym, publikę na Pogoni podbił błyskawicznie.

- To świetny festiwal. Jest tu dużo więcej ciekawszych zespołów niż zagra na Open`erze - powiedział wczoraj Tomek Lipnicki. - Cieszę się, że w Szczecinie taki festiwal pojawił się i dobrze by było, żeby to się rozwijało.

Jest na to spora szansa. A prowadzący czwartkowy koncert kilkakrotnie ze sceny zapowiadali, że kolejna edycja festiwalu jest planowana w przyszłym roku, w czerwcu.

Po Lipali na scenie świetny tradycyjnie występ dał Myslovitz. Złośliwi twierdzą, że ich muzyka to brit pop. Na żywo jednak to rasowy, rockowy band europejskiej klasy. Niestety, po 60 minutach mimo głośnego skandowania Ślązacy na bis nie wyszli. Wielu fanów było wściekłych.

- Co, tak krótko? Dlaczego nie wyszli? - nie mogła dojść do siebie jedna z fanek.

Po nich brytyjskiego rocka zaprezentowali Manic Street Preachers. To był drugi koncert tej grupy w Polsce. Walijczycy zaserwowali porcję znakomitej muzyki. Dobrze, że dokooptowany na ostatnią chwilę band przyjechał do Szczecina.

Jako ciekawostkę warto dodać, że zarówno w środę i czwartek zespoły wchodziły na scenę i schodziły z niej ze zdumiewającą punktualnością. To chyba pierwszy w historii świata taki przypadek. Według wcześniej założonego programu można było ustawiać zegarki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński