Po dwóch meczach w Szczecinie w rywalizacji o trzecie miejsce jest remis 1:1. Kolejne dwa spotkania dziś i jutro w Puławach o godz. 18.
Azoty wykonały plan minimum, czyli wygrały raz na boisku Pogoni. Teraz szczecinianie muszą zrobić to samo. Łatwo na pewno nie będzie.
Po pierwsze w ciasnej hali w Puławach jeszcze nigdy nie wygrali. Tamtejszy obiekt przypomina nasz "kurnik" przy Twardowskiego. Oba są archaiczne. Plusem tego w Puławach jest brak kolumn zasłaniających widoczność kibicom. Głównym minusem jest brak warunków do przeprowadzenia transmisji telewizyjnej. Dlatego też dwa mecze o podium w lidze trzeciej reprezentacji świata obejrzy zaledwie ok. 700 osób, bo tyle mieści puławska hala.
Pogoń grała tam dotąd cztery razy i wszystkie mecze przegrała, w tym jeden po dogrywce. Tam też Portowcy doznali największego upokorzenia za czasów gry w Superlidze. Przed rokiem przegrali aż 25:49. Grali bez kilku podstawowych zawodników, ale to żadne wytłumaczenie.
Teraz przyjdzie im grać bez Michala Bruny, kapitana i lidera zespołu, czołowego rozgrywającego w lidze. Czech ma problemy ze stawem skokowym. Zagrał w pierwszym meczu w Szczecinie, ale nie dał Pogoni tyle, na ile go stać.
Pod jego nieobecność uwagę rywali skupia na sobie Paweł Krupa, wychowanek Kusego. Do niedawna postać drugiego szeregu, wystawiany głównie w obronie, łatający dziury pod nieobecność podstawowych graczy. Teraz 25-letni gracz osiągnął życiową formę, zdobywa bramki z dziecinną łatwością. Wspomaga go Łukasz Gierak, na ile może także Bartosz Konitz, który wciąż nie wyleczył barku.
Pogoń ma krótszą ławkę i częste granie jej nie sprzyja. Azoty mają na wielu pozycjach po dwóch równorzędnych graczy. Jednak Portowców stać na co najmniej jedno zwycięstwo. Ewentualny piąty mecz we wtorek w Szczecinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?