MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Anna Walentynowicz: Jestem człowiekiem, a nie symbolem

Sylwia Zarzycka
Anna Walentynowicz: – Bardzo szkoda mi tej wiary i nadziei, jaką w naszym narodzie zabili „działacze”.
Anna Walentynowicz: – Bardzo szkoda mi tej wiary i nadziei, jaką w naszym narodzie zabili „działacze”. Piotr Czapliński
Kobieta - legenda. Osoba kontrowersyjna, przez jednych stawiana za wzór Polaka - patrioty, przez innych krytykowana.

Anna Walentynowicz

Anna Walentynowicz

Dziś 78-letnia emerytka, znana z publicznych wypowiedzi zarzucających Lechowi Wałęsie agenturalną przeszłość. Poznała go w Stoczni Gdańskiej, gdzie pracowała jako operator suwnicy. Tam zapisała się do Wolnych Związków Zawodowych i za to, 7 sierpnia 1980 roku została dyscyplinarnie wyrzucona z pracy. Ta decyzja dyrekcji stoczni był zarzewiem strajku, w czasie którego powstał NSZZ Solidarność, a Walentynowicz i Wałęsa (też wcześniej wyrzucony) zostali z powrotem przyjęci do pracy. W 1983 roku została za zorganizowanie tego strajku skazana na półtora roku więzienia w zawieszeniu. Za kratki trafiła w grudniu 1983 roku - skazano ją bowiem za próbę wmurowania tablicy upamiętniającej zamordowanych górników w kopalni Wujek. IPN opublikował materiał, z których wynika, że w 1981 roku SB szykowała zamach na jej życie.
Wałęsę o to, że jest agentem SB oskarżała już w latach osiemdziesiątych - w 1981 roku z tego powodu usunięto ją z kierownictwa Solidarności, jako powód podając, że "niegodnie reprezentuje związek". Nie zgodziła się z postanowieniami Okrągłego Stołu, mówiąc, że wszystko było wcześniej ukartowane z komunistycznymi władzami. To, że pierwszym prezydentem wolnej RP został były I sekretarz PZPR gen. Wojciech Jaruzelski, nazwała hańbą.

- Lubi pani, gdy się o niej mówi "legenda" albo "symbol"?

- Szczerze? To nie. Jestem człowiekiem, a nie symbolem.

- A jak już symbol to czego? Solidarności?

- Jeśli już, to odwagi, albo przemian jakie nastąpiły. A do Solidarności ani nie należę, ani się z nią nie utożsamiam. Bo ona oszukała ludzi.

- Nigdy nie chciała się pani zapisać do jakiejś partii politycznej?

- Partii? (zdziwienie) Nigdy. Ja nawet do związków zawodowych nie należę. Do tej pierwszej, jak o niej się mówi Solidarności, wstąpiłam z ochotą i wielką nadzieją. Ale jak mnie z niej wyrzucili, to już nigdy więcej nigdzie nie należałam. I nie mam żadnych planów z tym związanych.

- O co pani walczyła? Ale nie w sensie politycznym, bo on jest oczywisty, tylko osobistym?

- (Chwila zastanowienia) To nie było moje chciejstwo. Tylko wiara w to, że, może nie moim dzieciom, bo to byłoby za szybko, ale moim wnukom będzie się żyło w Polsce lepiej, że będą mieli lepszy strat życiowy.

- I co dziś robi pani syn i wnuki?

- Syn musiał pojechać do Irlandii, żeby pracować na chleb za granicą. Ściągnął tam swojego syna, a mojego wnuka.

- Nie robi pani wyrzutów?

- Nie, nigdy żadnych wymówek mi nie robił. Ale czasem odbieram anonimowe telefony. Ktoś przez słuchawkę mnie wyzywa, "ty taka jedna", przez ciebie nie mam za co kupić chleba. A ja nie ma nawet szansy, żeby mu powiedzieć, że ja jadę na tym samym wózku co on, bo odkłada słuchawkę. Tak bardzo szkoda mi tej wiary i nadziei jaką w naszym narodzie zabili "działacze".

- A w pani nie ma żalu?

- Żalu? Nie. Tylko jedno bym zmieniła, gdybym miała zaczynać to wszystko jeszcze raz. Nie odmówiłabym wówczas, gdyby poproszono mnie bym stanęła na czele strajku.

- A dlaczego pani odmówiła?

- Bo myślałam, że jak przywódcą będzie kobieta, to ranga strajku spadnie. Bo to się tak mówi, że kobiety i mężczyźni są traktowani równo. Ale tak nie jest. Przecież kobiety za taką samą pracę dostają mniej pieniędzy od mężczyzn. Dlaczego? Zresztą ja pracowałam w męskim zawodzie, więc wiem co mówię.

- Z czego jest pani najbardziej dumna?

- Najbardziej? Na pewno z tego, że obroniłam nazwę "Pomnika poległym stoczniowcom". On miał się nazywać pomnikiem "pojednania narodowego". Gdyby do tego doszło, to mordercy święciliby swój triumf. Choć, żeby było tak do końca prawdziwie, to ten pomnik, powinien się nazywać "pomordowanym stoczniowcom".

- Czy kiedyś dojdzie do porozumienia Walentynowicz- Wałęsa?

- Po co? W jakim celu? Ja zawsze powtarzam, że prywatnie do Wałęsy nic nie mam. W 2000 roku siedziałam koło niego na przyjęciu weselnym jego córki, a mojej chrześniaczki. Podaliśmy sobie ręce. Ale politycznie Wałęsa jest dla mnie zdrajcą, z którego zrobiono bohatera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński