Siedemnastoletni Tomek z Przelewic trafił tu, bo przez rok nie chodził do szkoły.
- Odbiła mi głupawka i mam rok do tyłu w życiorysie - mówi. - Teraz kończę gimnazjum z najwyższą średnią w klasie. Dopiero tutaj zrozumiałem, że nie warto się buntować.
Jego o rok starszy imiennik mieszkał w Świebodzinie. Konflikty z kolegami załatwiał przy pomocy pięści. W ośrodku nauczył się rozmawiać o problemach. Już teraz planuje, że kiedy wyjdzie, chce się uczyć w elektromechanicznym technikum.
Ale są też smutne historie. Od wychowanków, w których wszyscy pokładali nadzieje, przychodzą czasem listy zza więziennych krat.
Ośrodek w Śliwinie, w gminie Rewal, obchodzi właśnie jubileusz 50-lecia istnienia. Obecnie znajduje się tu specjalne gimnazjum i kształcąca stolarzy zawodówka. Sześćdziesięcioma wychowankami opiekuje się 27 osób kadry pedagogicznej i 13 pracowników administracji. Trafiają tu chłopcy w wieku 13-18 lat, kierowani przez sądy rodzinne z całej Polski.
- Potrzebują resocjalizacji, bo w ich życiorysy wplecione są kradzieże, bójki i wagarowanie - tłumaczy Maria Spaczyńska, dyrektor placówki. - Kiedy wychodzą stąd jako dorośli ludzie, dostają od nas program usamodzielniania w swoich miejscach zamieszkania.
Aby jak najlepiej wykorzystać dany na resocjalizację czas, w ośrodku powstały tematyczne koła zainteresowań. Hitem stały się też treningi na siłowni. Kilku mieszkańców pod okiem Grzegorza Szymańskiego, trzebiatowskiego strongmana, startuje w kulturystycznych zawodach. Prowadzona jest także terapia urządzeniem Biofedback. To metoda aktywizująca rozwój osobowości młodych ludzi.
Wychowankowie, choć idą w świat, nie zapominają o swoim dawnym domu.
- Ostatnio odwiedził nas mężczyzna w średnim wieku - opowiada dyrektorka. - Mieszkał tu dwadzieścia lat temu. Przywiózł swojego syna, aby przestrzec go przed nieodpowiedzialnymi krokami w życiu.
Z okazji jubileuszu, za zasługi na rzecz rozwoju Pomorza Zachodniego, Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy, otrzymał właśnie honorowe odznaczenie Gryfa Zachodniopomorskiego.
Trochę historii
W istniejącym od 1905 roku budynku, przed wojną mieściło się hospicjum dla dzieci. W 1947 r. schronienie znalazły tu greckie sieroty. Pierwszym polskim dyrektorem placówki była zmarła w ubiegłym roku Halina Żyźniewska. Przez wiele lat razem z mężem opiekowała się trudną młodzieżą. Najbardziej dynamiczny rozwój ośrodka nastąpił w latach 70. Ówczesny dyrektor, Eugeniusz Sołowiej, zorganizował rozbudowę budynku, internatu i domu dla nauczycieli. Przez 50 lat placówką kierowało 11 dyrektorów. W tym czasie, resocjalizowano kilkuset młodych chłopców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?