Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrzucają ich na bruk

Agnieszka Tarczykowska
- Jestem bezsilna, nikt nam nie chce pomóc. Jestem już tak zastraszona i znerwicowana przez tych ludzi, że poważnie myślę o leczeniu. Boję się też o dzieci, one uczestniczą w tym koszmarze - mówi Iza Brzózka, na zdjęciu z córką Nikolą.
- Jestem bezsilna, nikt nam nie chce pomóc. Jestem już tak zastraszona i znerwicowana przez tych ludzi, że poważnie myślę o leczeniu. Boję się też o dzieci, one uczestniczą w tym koszmarze - mówi Iza Brzózka, na zdjęciu z córką Nikolą. Agnieszka Tarczykowska
Młoda kobieta z dwójką małych dzieci, jej rodzice oraz czworo rodzeństwa wkrótce mogą się znaleźć pod gołym niebem.

Właściciele domu, w którym rodzina jest zameldowana, chcą przejąć mieszkanie, a gmina nie ma wolnych lokali. Zajęliśmy się tą sprawą.

W 2000 roku Izabela Brzózka z Nowogardu dowiedziała się, że mieszkanie, w którym mieszka od urodzenia, zostało sprzedane. Jak twierdzi kobieta, niezgodnie z prawem, bo przed terminem.

- Mieliśmy czas do 31 lipca 2000 roku na podjęcie decyzji i złożenie ewentualnej deklaracji, że chcemy wykupić część domu - opowiada Izabela Brzózka. - Właśnie 31 lipca złożyliśmy taką deklarację u syndyka masy upadłościowej Przedsiębiorstwa Budownictwa Ogólnego w Nowogardzie. Jest pieczątka i data. Okazało się, że mieszkanie już zostało sprzedane komuś innemu, a dokładniej - naszym sąsiadom.

Adwokat wezwał syndyka do rozwiązania aktu notarialnego, sprawa trafiła do sądu i my ją przegraliśmy. Wiadomo, jak człowiek biedny, to i w sądzie nie wygra. Gdyby stać nas było na porządnych adwokatów, na pewno nie byłoby dziś tych problemów.

Mieszkamy tu całe życie

Nasz komentarz

Agnieszka Tarczykowska

Biednemu zawsze wiatr w oczy. Od lat rodzina pani Izy przekonuje się o tym. Codziennie swoim zachowaniem przypominają tę zasadę sąsiedzi, którzy stali się właścicielami mieszkania. Z jednej strony to zrozumiałe, że chcą korzystać ze swojej własności, ale kupując mieszkanie z lokatorami, powinni mieć świadomość, jakie mogą być tego konsekwencje. Trzeba nie mieć sumienia, żeby teraz terroryzować bezbronnych ludzi, nachodzić ich, wyrzucać na bruk, wyłączać prąd i zastraszać.

Trzypokojowe mieszkanie z kuchnią i łazienką przy ulicy Radosława 30 lat temu dostał ojciec pani Izy z cegielni, w której pracował. Od początku cała rodzina została w nim zameldowana. I tak jest do tej pory. Obecnie w mieszkaniu o powierzchni 78 m kw. mieszka dziewięć osób.

Nowi właściciele lokalu od początku starali się pozbyć rodziny. W 2006 roku sądownie wywalczyli nakaz eksmisji. Pięć lat temu rodzina pani Izy złożyła w gminie wniosek o przyznanie mieszkania socjalnego.

- Ale od tamtej pory słyszę tylko wciąż, że nie ma wolnych mieszkań i koniec - mówi kobieta. - Już mam serdecznie dość tej chorej sytuacji, bo to nie jest życie, tylko gehenna. Nasi sąsiedzi, właściciele mieszkania, doprowadzają nas do skrajności. Nie ma dnia, żebym nie płakała, nie ma nocy, żebym ją normalnie przespała. Boję się własnego cienia, boję się wyjść na podwórko i otworzyć drzwi, kiedy ktoś puka.

Próbowali wejść przez okno

Właściciele zastraszają rodzinę. Grożą odcięciem prądu i wody.

- W ubiegłym roku na miesiąc odcięli nam prąd, choć za wszystko płacimy. Czynsz też opłacamy regularnie. Boję się, że znów nam to zrobią.

Od kilku tygodni właścicielka mieszkania domaga się, żeby pani Iza udostępniła jeden z trzech pokoi, ten w którym kobieta mieszka z dwójką małych dzieci. Miałby się do niego wprowadzić syn właścicielki.

- Najpierw zażądała, żebym wyniosła wszystko z pokoju i przychodziła codziennie sprawdzać, czy już opuściłam pokój, a kiedy powiedziałam jej, że nie mam tego gdzie wynieść oznajmiła, że przyjdzie jej syn i pomoże mi usunąć się z pokoju.

Rzeczywiście, przyszedł z kolegami, wypchnęli okno, rozbili doniczki więc zawołałam policję. Policja spisała ich, dali spokój. Ale teraz znów słyszę, że mam się usunąć, bo właścicielka zameldowała w naszym mieszkaniu syna i on chce się wprowadzić do swojego domu. A gdzie ja mam się podziać z dziećmi? - pyta pani Iza.

Gmina obiecała pomoc

Właściciele mieszkania tłumaczą, że chcą przejąć lokal, który do nich należy.

- To wina gminy, bo od lat nic nie zrobiła, żeby dać tym ludziom mieszkanie - mówią właściciele. - A my w końcu chcemy zrobić remont i zamieszkać w naszej własności.

Rodzina pani Izy żyje bardzo skromnie. Nie stać ich na wynajęcie lub kupno mieszkania. Jedynym rozwiązaniem jest lokal socjalny. Gmina Nowogard nie dysponuje wolnymi mieszkaniami. Ale burmistrz Nowogardu obiecał nam, że pierwszy lokal, jaki się zwolni, zostanie przekazany rodzinie pani Izy.

- Myślę, że będzie to za miesiąc lub dwa. Na razie poprosiłem właścicieli mieszkania, żeby wykazali się zrozumieniem i cierpliwością, i żeby nie dokuczali tej rodzinie - powiedział nam Kazimierz Ziemba, burmistrz Nowogardu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński