MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wygrała ze spółdzielnią

Marek Rudnicki
Widoczne na zdjęciu dokumenty, to tylko część pism, które musiała Grażyna Piszczoła napisać, by po wielu latach wygrać sprawę o bezprawną próbę eksmitowania jej rodziny z mieszkania.
Widoczne na zdjęciu dokumenty, to tylko część pism, które musiała Grażyna Piszczoła napisać, by po wielu latach wygrać sprawę o bezprawną próbę eksmitowania jej rodziny z mieszkania. Marcin Bielecki
W trakcie walki o prawdę i ludzką godność zmarł Marian Piszczoła. Jego żona Grażyna mówi, że nie wytrzymał napięcia.

O perypetiach państwa Piszczołów pisaliśmy już kilkukrotnie. Ich historia może być przyczynkiem do dyskusji, czym jest, a czym być powinna spółdzielczość mieszkaniowa.

Powiadomiła o szalbierstwie

- Gdy mąż przeszedł na emeryturę, a ja byłam już na rencie zaczęliśmy prowadzić na osiedlu kiosk warzywny - opowiada pani Grażyna.

Kłopoty, jej zdaniem, rozpoczęły się w chwili, gdy zakwestionowała wiarygodność osób, które z upoważnienia spółdzielni "Śródmieście" spisywały w mieszkaniach spółdzielców wskazania podzielników ciepła. Powiadomiła władze spółdzielni, że są to osoby karane, które za łapówkę pomniejszają wskazania podzielników ciepła.

- Pewne mieszkania musiałyby do rocznych rozliczeń ciepła dopłacać i po 10 tys. zł, a tak za drobną kwotę panowie ci wpisywali mniejszą liczbę "kresek" i opłaty wychodziły na zero - opowiada.

Nie ustaleni sprawcy

Nasz komentarz

Marek Rudnicki
- Pisałem niegdyś o szczecinianinie, który 11 lat walczył o sprawiedliwość. Wygrał, ale nie przed polskim sądem, ale w Strasburgu. Dostał odszkodowanie, gdy był już na emeryturze. To wstyd, że Polak musi zwracać się o pomoc do sędziów z Unii Europejskiej. I że w Europie szybciej dostrzegają krzywdę ludzką, niż obecni na miejscu polscy urzędnicy. Wstyd i hańba.

Spółdzielnia zareagowała i zwolniła obu panów. Ale nie wiadomo dlaczego właśnie od tego momentu ktoś regularne zaczął podpalać kiosk warzywny, który prowadzili Piszczołowie.

Pszczołowie postanowili pilnować swój kiosk w dzień i w nocy. Zdaniem pani Grażyny związane z tym napięcie doprowadziło do ataku serca jej męża.

- Miałem tak serdecznie wszystkiego dość, że gdybym miał kilka lat mniej, wyjechałbym za granicę i nigdy tu nie wrócił - opowiadał mi w 2005 r. Marian Piszczoła. - Pan wie, że "nie ustaleni sprawcy" pobili panią, która też zgłosiła te machloje z podzielnikami, a inni, też ich nie można było ustalić, żonie grozili obcięciem języka?

Wielokrotne podpalenia spowodowały, że Piszczołowie zaczęli mieć długi wobec dostawców warzyw i jarzyn. Spłacając je zaniedbali opłaty czynszowe. Spółdzielnia, wobec rosnącego długu wykluczyła Mariana Piszczołę z członkostwa i wniosła do sądu o eksmisję z mieszkania.

Pomógł im rzecznik

Sąd rejonowy w Szczecinie orzekł eksmisję. Sąd okręgowy, do którego się odwołali, podtrzymał orzeczenie. Piszczołowie poprosili o pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Podpowiedział nam, by zwrócić się do sądu okręgowego ze skargą o wznowienie postępowania - opowiada pani Grażyna. - Podał nam mało znane orzeczenia Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, dotyczących podobnych spraw.

Z orzeczeń TK i SN wynikało, że nie ma przymusu bycia członkiem spółdzielni. Wykluczenie z członkostwa nie jest więc tożsame z przymusem opuszczenia mieszkania. O ile występują zaległości płatnicze, należy sprawę oddać do komornika, a nie wyrzucać kogoś z mieszkania. Eksmisja w takim przypadku nie jest zgodna z konstytucją.

Na pamięć męża

Po wielu pismach sąd II instancji uznał, że spółdzielnia nie miała prawa eksmitować z mieszkania państwa Piszczołów.

- Wówczas zwróciłam się do sądu o odszkodowanie za cały ten stres, nerwy, utratę zdrowia i straty moralne - mówi pani Grażyna. - To był bardzo ciężki okres. Teściowa była ciężko chora. Zmarła.

Sąd pierwszej instancji ze względów formalnych oddalił wniosek o odszkodowanie. Sąd drugiej instancji przyjął apelację. Po śmierci pana Mariana zawiesił postępowanie do czasu przeprowadzenia postępowania spadkowego.

- Nie zaniechałam walki o zwykłą ludzką sprawiedliwość tylko ze względu na pamięć o mężu - dodaje pani Grażyna. - Nie może być tak, że ludzie cierpią tylko dlatego, że jakiś urzędnik między jedną kawą a drugą od niechcenia wyda na nich wyrok, nie wnikając w istotę sprawy. A tak skrzywdzonych ludzi jest bardzo dużo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński