O perypetiach państwa Piszczołów pisaliśmy już kilkukrotnie. Ich historia może być przyczynkiem do dyskusji, czym jest, a czym być powinna spółdzielczość mieszkaniowa.
Powiadomiła o szalbierstwie
- Gdy mąż przeszedł na emeryturę, a ja byłam już na rencie zaczęliśmy prowadzić na osiedlu kiosk warzywny - opowiada pani Grażyna.
Kłopoty, jej zdaniem, rozpoczęły się w chwili, gdy zakwestionowała wiarygodność osób, które z upoważnienia spółdzielni "Śródmieście" spisywały w mieszkaniach spółdzielców wskazania podzielników ciepła. Powiadomiła władze spółdzielni, że są to osoby karane, które za łapówkę pomniejszają wskazania podzielników ciepła.
- Pewne mieszkania musiałyby do rocznych rozliczeń ciepła dopłacać i po 10 tys. zł, a tak za drobną kwotę panowie ci wpisywali mniejszą liczbę "kresek" i opłaty wychodziły na zero - opowiada.
Nie ustaleni sprawcy
Nasz komentarz
Marek Rudnicki
- Pisałem niegdyś o szczecinianinie, który 11 lat walczył o sprawiedliwość. Wygrał, ale nie przed polskim sądem, ale w Strasburgu. Dostał odszkodowanie, gdy był już na emeryturze. To wstyd, że Polak musi zwracać się o pomoc do sędziów z Unii Europejskiej. I że w Europie szybciej dostrzegają krzywdę ludzką, niż obecni na miejscu polscy urzędnicy. Wstyd i hańba.
Spółdzielnia zareagowała i zwolniła obu panów. Ale nie wiadomo dlaczego właśnie od tego momentu ktoś regularne zaczął podpalać kiosk warzywny, który prowadzili Piszczołowie.
Pszczołowie postanowili pilnować swój kiosk w dzień i w nocy. Zdaniem pani Grażyny związane z tym napięcie doprowadziło do ataku serca jej męża.
- Miałem tak serdecznie wszystkiego dość, że gdybym miał kilka lat mniej, wyjechałbym za granicę i nigdy tu nie wrócił - opowiadał mi w 2005 r. Marian Piszczoła. - Pan wie, że "nie ustaleni sprawcy" pobili panią, która też zgłosiła te machloje z podzielnikami, a inni, też ich nie można było ustalić, żonie grozili obcięciem języka?
Wielokrotne podpalenia spowodowały, że Piszczołowie zaczęli mieć długi wobec dostawców warzyw i jarzyn. Spłacając je zaniedbali opłaty czynszowe. Spółdzielnia, wobec rosnącego długu wykluczyła Mariana Piszczołę z członkostwa i wniosła do sądu o eksmisję z mieszkania.
Pomógł im rzecznik
Sąd rejonowy w Szczecinie orzekł eksmisję. Sąd okręgowy, do którego się odwołali, podtrzymał orzeczenie. Piszczołowie poprosili o pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Podpowiedział nam, by zwrócić się do sądu okręgowego ze skargą o wznowienie postępowania - opowiada pani Grażyna. - Podał nam mało znane orzeczenia Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, dotyczących podobnych spraw.
Z orzeczeń TK i SN wynikało, że nie ma przymusu bycia członkiem spółdzielni. Wykluczenie z członkostwa nie jest więc tożsame z przymusem opuszczenia mieszkania. O ile występują zaległości płatnicze, należy sprawę oddać do komornika, a nie wyrzucać kogoś z mieszkania. Eksmisja w takim przypadku nie jest zgodna z konstytucją.
Na pamięć męża
Po wielu pismach sąd II instancji uznał, że spółdzielnia nie miała prawa eksmitować z mieszkania państwa Piszczołów.
- Wówczas zwróciłam się do sądu o odszkodowanie za cały ten stres, nerwy, utratę zdrowia i straty moralne - mówi pani Grażyna. - To był bardzo ciężki okres. Teściowa była ciężko chora. Zmarła.
Sąd pierwszej instancji ze względów formalnych oddalił wniosek o odszkodowanie. Sąd drugiej instancji przyjął apelację. Po śmierci pana Mariana zawiesił postępowanie do czasu przeprowadzenia postępowania spadkowego.
- Nie zaniechałam walki o zwykłą ludzką sprawiedliwość tylko ze względu na pamięć o mężu - dodaje pani Grażyna. - Nie może być tak, że ludzie cierpią tylko dlatego, że jakiś urzędnik między jedną kawą a drugą od niechcenia wyda na nich wyrok, nie wnikając w istotę sprawy. A tak skrzywdzonych ludzi jest bardzo dużo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?