Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuch, który wstrząsnął Kamieniem

Agnieszka Grabarska
Kilka godzin po eksplozji właściciel wraz z żoną mógł wejść do sklepu. Zgodził się na sfotografowanie zniszczeń, ale nie na ujawnienie wizerunku.
Kilka godzin po eksplozji właściciel wraz z żoną mógł wejść do sklepu. Zgodził się na sfotografowanie zniszczeń, ale nie na ujawnienie wizerunku. Agnieszka Grabarska
O kiedy wybuchła bomba w małym sklepiku, na mieszkańców Kamienia Pomorskiego padł blady strach.

Opinia

Opinia

asp. sztab. Mirosław Bakowicz, oficer prasowy policji w Kamieniu Pomorskim
- Trwają czynności zmierzające do ustalenia sprawców obu zamachów. Do tego celu powołana została specjalna grupa, którą zasilili policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Zabezpieczone fragmenty ładunku wybuchowego zbada laboratorium kryminalistyczne w Szczecinie. Właściciel sklepu, Zdzisław W., został już przesłuchany. Niewiele mówi, ale raczej wie, czego się boi. Mieszkańcy Kamienia nie powinni mieć jednak powodów do obaw. Takie rzeczy nie dzieją się przecież codziennie.

No bo skoro ktoś bezkarnie sięga w spokojnym mieście po gangsterskie metody, to nie wiadomo, czy nie będzie następnych ofiar.

Około godziny drugiej w nocy, z piątku na sobotę, potężny huk zbudził mieszkańców Kamienia. Odgłos eksplozji dotarł aż na obrzeża miasta. Bomba wybuchła pod drzwiami małego, osiedlowego sklepiku.

Szybko wydało się też, że dwa dni wcześniej właścicielowi spożywczaka ktoś spalił samochód. W mieście natychmiast gruchnęła wiadomość, że to przestępcze, bombowe porachunki. Policja także zaczęła łączyć obie sprawy, nie wykluczając rozliczeń finansowych właściciela z innymi osobami.

To robota fachowca

Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że oba zamachy precyzyjnie zaplanowano. Ogień w samochodzie został podłożony w taki sposób, że niemal doszczętnie spłonęła kabina i komora silnika. Sprawcy posłużyli się prawdopodobnie tzw. koktajlem mołotowa. Ludzie są przekonani, że bomba także nie była dziełem laika.

- Policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej i laboratorium kryminalistycznego komendy wojewódzkiej w Szczecinie ustalili wstępnie, że zdetonowany ładunek został wykonany domowym sposobem i podłożony bezpośrednio przy drzwiach sklepu - informuje asp. sztab. Mirosław Bakowicz, rzecznik prasowy kamieńskiej policji.

"Domowym sposobem" nie musi jednak oznaczać amatorszczyzny. Potężna siła wybuchu wyrwała drzwi lokalu i uszkodziła część muru. Zniszczone zostało także wyposażenie sklepu, a w oknach okolicznych mieszkań popękały szyby. Pole rażenia odłamków było tak duże, że jeden z nich przebił na wylot karoserię zaparkowanego w pobliżu samochodu.

Wycelowali w spokojnego człowieka

Ludzie nie mogli uwierzyć, że chodzi o mały, niepozorny sklepik 47-letniego Zdzisława W. Prowadził go od kilku lat. Najpierw wspólnie z żoną, a ostatnio sam. Od pewnego czasu pomieszkiwał na zapleczu. Był tam także w chwili eksplozji.

- Trwa nasza sprawa rozwodowa, ale utrzymujemy kontakt. Nie wiem, kto mógł to zrobić - twierdzi małżonka poszkodowanego, Jolanta.
Klienci sklepu opowiadają, że chętnie robili tu zakupy. Nie narzekali na zaopatrzenie i ceny. Dodają, że właściciel dawał towar na tak zwany zeszyt. Biedniejsi mieszkańcy należności spłacali mu w ratach.

Także sąsiedzi podkreślają, że Zdzisław W. wyjątkowo nie rzucał się w oczy.

- Ktoś chciał zniszczyć tego człowieka, odebrać mu pracę i chleb. Ale to przecież taki spokojny człowiek - mówiąc, prosząc o anonimowość.

Bliscy znajomi Zdzisława W. przekonują, że to mężczyzna, który nie mógł nikomu zaszkodzić.

- Nad ranem, zaraz po wybuchu, zabraliśmy go do siebie, bo stał otępiały przed blokiem i nie wiedział, co ma robić. Daliśmy mu kawę i ubranie. Siedział w fotelu i nie mógł wydusić z siebie słowa - opowiada Dorota Sutkowska.

W mieście jak w filmie

Choć od wybuchu minął tydzień, w miasteczku nie opadły jeszcze emocje. Ludzie cały czas mówią, a raczej szepczą o tych wydarzeniach. Przedsiębiorcy dziwią się, że przytrafiło się to w takim niepozornym biznesie.

Handlowcy z miejscowego ryneczku także komentują wydarzenie. Twierdzą, że nie boją się o swoje stragany, bo nie mają nic na sumieniu. Nie godzą się jednak na pokazanie twarzy i ujawnienie nazwisk. Tak na wszelki wypadek.

- W naszym mieście nigdy czegoś takiego nie było. Nie możemy w to uwierzyć, bo takie akcje widzieliśmy tylko na filmach. Nie mamy najmniejszej wątpliwości, że to jakieś porachunki - mówią.

Barbara Trzeciak prowadzi sklep mięsny tuż obok miejsca, gdzie wybuchła bomba. Jej lokal nie ucierpiał w eksplozji. Ona sama jest jednak wstrząśnięta tym, co się stało.

- Tej nocy długo pracowałam w sklepie nad dokumentami. Bomba wybuchła niedługo po moim wyjeździe. Być może sprawcy na to czekali, bo widzieli palące się światło - opowiada kobieta.

Także właściciele zakładu usługowego, który mieści się niemal naprzeciwko feralnego sklepu, nie ukrywają emocji.

- Bać się nie boimy, bo nie zrobiliśmy nikomu nic złego, ale ta cała sytuacja jest dla nas, jak i pewnie dla wielu mieszkańców, wielką zagadką - twierdzi jeden z właścicieli, Tomasz Walendowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński