Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wołyń" - recenzja Głosu: Ten film ma być mostem, nie murem. Będzie?

Marek Rudnicki
Marek Rudnicki
Fot. Krzysztof Wiktor - Film it
Smarzowski: Potrzebujemy dobrych relacji z Ukraińcami, a Ukraińcy z nami. Po jakimś czasie ten film będzie pracował nad ich oczyszczeniem.

W imię poprawności politycznej w wyreżyserowanym przez Jerzego Hoffmana „Ogniem i mieczem” Ukrainiec Jurko Bohun wypadł dużo korzystniej niż Polak Jan Skrzetuski. Scen brutalnych nie przewidziano, jakby XVII-wieczna okrutna wojna polsko - kozacka była jedynie sielską przygodą.

„Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego jest całkowicie odmienny. Ten stworzony przez scenarzystę i reżysera w jednej osobie obraz najbardziej oddają jego własne słowa: Nie można budować pojednania zamiatając prawdę pod dywan.

A prawda jest okrutna. Okrucieństwo jej nie polega tylko na tym, co działo się na Wołyniu, ale także - jak mówił przed seansem w Szczecinie prof. Czesław Parkacz - że w imię poprawności politycznej wyciszana jest pamięć zbrodni. A zafałszowana historia jest matką opartej na glinianych nogach polityki.

Na Wołyniu Ukraińcy podżegani przez agitatorów OUN, a nierzadko księży unickich, w bestialski sposób wymordowali około 60 tysięcy Polaków. Często swoich sąsiadów, z którymi dotąd żyli w zgodzie, a nierzadko żenili się.

Film nie jest dla osób wrażliwych. W trakcie projekcji słychać było nierzadko szloch kobiet i gwałtowne wzdychanie mężczyzn. Sceny okrutne sadystycznego wręcz mordu, robiły na najtwardszych wrażenie. I nie tyle obrazy rozerwania końmi emisariusza, wyciąganie jelit z rozprutego brzucha ciężarnej kobiety czy obcinanie głów, a gęstniejąca atmosfera towarzysząca rosnącej nienawiści do wszystkiego, co polskie. Są też nieliczne sceny, gdy Ukraińcy próbowali sprzeciwiać się otumanionej większości, ale płacili za to życiem.

Widzimy nie tylko zbrodnie ukraińskie, ale także sowieckie i niemieckie, choć stanowią tło dla pokazania rodzącej się nienawiści do Lachów. Brutalnie mordowani są także Żydzi oraz mieszane rodziny polsko - ukraińskie. Można odnaleźć także symboliczne sceny. Jak ta, gdy Zosia znajduje ochronę wśród niemieckiego oddziału przed żądnymi mordu banderowcami.

Główną bohaterką jest Zosia, młoda Polka zakochana w Ukraińcu Petro (zagrał go Wasyl Wasylik). Jej siostra też wychodzi za Ukraińca. Wojna zmienia stosunki polsko-ukraińskie. Można przekornie powiedzieć, że to film o młodzieńczej, a później dorosłej miłości, która przegrywa na wszystkich frontach z nacjonalizmem, wojną, nienawiścią i głupotą.

I do tej miłości odwołał się na konferencji prasowej w Gdyni ukochany Zosi, Petro, który powiedział: Bardzo podobało mi się, że jest dużo miłości w tej roli. Bo uważam, że właśnie przez miłość możemy oddać hołd ofiarom. Przez miłość, a nie przez nienawiść.

Czy podobnie przyjmą film Ukraińcy, nie wiadomo.

Mimowolnie oglądając „Wołyń” porównuje się go do innych, ostatnio zrealizowanych filmów „zaangażowanych”, w tym do „Smoleńska” i „Miasta 44”. „Wołyń” wygrywa na całej linii.

Zobacz także: "Wołyń" to jedna z największych produkcji polskiej kinematografii ostatnich lat

Polecamy na gs24.pl:

Posejdon zamieni się w wielkie nowe centrum [zdjęcia]

Gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński