Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilki Morskie nie mogą być dziś gościnne dla Śląska Wrocław

Michał Elmerych
Michał Elmerych
King Szczecin rozegra dzisiaj trzeci mecz w finale Energa Basket Ligi. W rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzi 2:0
King Szczecin rozegra dzisiaj trzeci mecz w finale Energa Basket Ligi. W rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzi 2:0 Andrzej Szkocki
Nikt i nikogo. Nikt jeszcze dwa miesiące temu nie powiedziałby, że Szczecin będzie stolicą polskiej koszykówki. Nie znaleźlibyśmy też nikogo, kto dałby sobie uciąć rękę za to, że po dwóch finałowych meczach na wyjeździe drużyna ze Szczecina będzie prowadziła z hegemonami polskich parkietów 2:0 w walce o mistrzowski tytuł. A jednak.

Dziś szansa na trzecie zwycięstwo, w rywalizacji do czterech wygranych. I dziś wszyscy jesteśmy watahą. A właściwie Watahą, bo tak nazywają siebie najzagorzalsi kibice Kinga Szczecin - aspiranta do mistrzowskiego tytułu; drużyny, po której grze w finałowych meczach komentatorom zabrakło komplementów.

Pokazali kły

- Widziałeś, jak oni zagrali? Co to był za mecz! No kapitalny! - Maciek nie umiał ukryć swojego zadowolenia w poniedziałkowy poranek. Emocje wciąż buzowały, chociaż od niedzielnego starcia Śląsk Wrocław - King Szczecin minęło już grubo ponad dziesięć godzin. Maciek sam jest koszykarzem amatorem, więc wie, o co na parkiecie chodzi. Potrafi docenić klasę, z jaką szczeciński zespół przeszedł się po wrocławianach.

Kiedy dołączył do nas drugi Maciej, zachwyty i kiwanie z uznaniem głowami trwały. To kiwanie głową to ja, bo nie będę ukrywał, że przy swoim nikczemnym wzroście nigdy, nawet w czasach „50 kilogramów temu”, koszykówka nie była moim pierwszym wyborem. Ale potrafię być dumny, kiedy widzę, jak zespół z mojego miasta, nawet w chwilach, kiedy nie idzie, nie spuszcza nosa na kwintę, a realizuje nakreślony wcześniej plan.

- Muszę kupić bilety na mecz - powiedział Maciek, koszykarz amator. Okazało się, że jest też amatorem w kupowaniu biletów, bo kiedy to mówił, już dawno na dzisiejszy mecz hala Netto Arena była wyprzedana.

Nawet nie wiemy z Maćkiem drugim, czy kupił bilety na piątek, bo wtedy jeszcze kilka było... No, ale leżącego się nie kopie.

Wszystkie łapy na pokład

Ja w piątek usiądę z rodziną z boku (bo już tylko na takie miejsca bilety udało się zdobyć) i mam nadzieję, że będę świadkiem rodzącej się historii. Historii klubu, sportu i Szczecina.

Jeśli nie masz nic innego w planach, a jesteś szczeciniakiem czy szczecinianinem, to zaciśnij dziś o godz. 20 kciuki i trzymaj je przez cztery kwarty. Dołącz do Watahy. Emocje gwarantowane, ale przynajmniej na razie udręki mniej. Bo bycie kibicem jakiejkolwiek drużyny ze Szczecina i chęć wspierania jej na wyjazdach to prawdziwe wyzwanie. Nieważne, komu kibicujesz: czy piłkarzom nożnym, ręcznym czy koszykarzom, zawsze jesteś jak bohater bajki.

Za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za siedmioma lasami… Wszędzie masz daleko! A Wataha jeździ. Do Włocławka, do Warszawy, do Zielonej Góry (to akurat żabi skok), do Gliwic albo Lublina, a nawet do Stargardu. I kiedy, tak jak w półfinałowych meczach ze Stalą Ostrów Wielkopolski, organizatorzy sadzają ich pod samym dachem, nie skarżą się zbytnio. Bo ze swoją drużyną chcą być zawsze. Te czerwcowe dni są także dla nich. A może nawet przede wszystkim dla nich. Przejęli od kibiców Pogoni pewną przyśpiewkę (zerknijcie do naszego dzisiejszego dodatku „Głos na wilczy finał”) i marzą, by się spełniła. A dlaczego są Watahą? A jak inaczej mogłaby nazywać się grupa wspierająca Wilki Morskie (taki przydomek nadal widnieje w herbie Kinga Szczecin)?

Te Wilki Morskie to także coś, co łączy obecną drużynę Krzysztofa Króla z dawnymi czasami szczecińskiej koszykówki. Wilkami Morskimi nazywana była bowiem drużyna Pogoni Szczecin. Ta koszykarska oczywiście, w odróżnieniu od piłkarzy nożnych, Portowców. Tak się bowiem składa, że nad każdą sekcją dawnego Morskiego Klubu Sportowego Pogoń (z lat 60.,70., 80. zeszłego stulecia) patronat miało inne przedsiębiorstwo z branży. Piłkarzom pensję wypłacał Zarząd Portu, a koszykarzom Polska Żegluga Morska. A jak nazywamy marynarzy, czyż nie wilkami morskimi? Tak czy siak! Dołącz dziś do Watahy.

Poczuj wilczy zew

Nie ma co ukrywać, że nie każdy w Szczecinie zna nazwiska koszykarzy i trenerów zespołu, który już przeszedł do historii, zapewniając sobie przynajmniej srebro. To specyfika koszykówki i jej transferowego rynku, na którym trwa nieustanny ruch. Ale to, jakim zainteresowaniem cieszy się King, widać po niedzielnym przykładzie. Przed początkiem drugiego meczu ze Śląskiem dostępnych było jeszcze kilkaset biletów na trzeci mecz w Szczecinie. Jednak w trakcie meczu - a przecież nie można go było śledzić w otwartej telewizji - kibice wykupili praktycznie wszystkie. To zrobili ci, którzy na co dzień nie są wielkimi fanami (zakładamy, że wielcy fani wejściówki nabyli wcześniej). Poczuli zew, by dołączyć do wspierających Kinga.

Stali bywalcy trybun śmieją się z kibiców piknikowych lub z tych, którzy pojawiają się tylko, kiedy na horyzoncie majaczy jakiś sukces. Ci pierwsi, chociaż przychodzą od czasu do czasu, mogą połknąć bakcyla. Obecność tych drugich powinna zaś cieszyć tych pierwszych, bo to znak, że być może wydarzy się coś wielkiego. Tak jak w przypadku naszych koszykarzy. Pozostały im do zrobienia dwa kroki. Dziś i w piątek. Niechaj je zrobią! Boże, chroń Kinga!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński