Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Western Piknik w Sułominie. Obraził się, parady nie było

Andrzej Kus
Andrzej Kus
Dzisiaj ostatni dzień Western Pikniku w Sułominie. W sobotę wszyscy liczyli na to, że zobaczą setki motocykli w corocznej paradzie. Niestety, motocykliści zbojkotowali przejazd i zostali na polu namiotowym. A poszło o 60 złotych...
Western Piknik w Sulominie

Western Piknik w Sułominie

Motocykliści w paradzie mieli pojechać do Wolina, stamtąd do Międzyzdrojów i wrócić do Sułomina. Organizatorzy liczyli, że w widowiskowym przejeździe weźmie udział kilkaset dwu- i trójkołowców. W sobotę przed godziną 11 zaczęli ustawiać się w miejscu startu. W centrum Wolina zebrali się też mieszkańcy, którzy z niecierpliwością czekali na przyjazd gości. Chwilę przed planowanym wyjazdem okazało się, że wydarzenie zostaje odwołane. Dlaczego? Nie ma "Orzełka", czyli Mariana Janusza, który od lat jechał na czele swoim na reprezentacyjnym motocyklem. Brak jego oznaczał jedno - nie ma kto poprowadzić parady. Przyjechał chwilę później i wytłumaczył nam swoją nieobecność.

- Od lat prowadzę społecznie parady, nikt za to nic mi nie płaci - opowiada. - Uwielbiam to robić, ale zawiodłem się na organizatorze. Znamy się doskonale, przecież mu pomagam. Gdy przyjechałem ochroniarze nie chcieli mnie wpuścić na parking. Kazali płacić 20 złotych za wjazd. Twierdzili, że Dariusz Stępień, czyli organizator kazał kasować każdego. Próbowałem do niego dzwonić, wyjaśnić sytuację. Nie podnosił telefonu. Zapłaciłem ale stwierdziłem, że nie jest to fair. Dzień wcześniej przyjechał inny znajomy. Też wpłacił za bilet wstępu, ale odjechał. Okazało się, że zmieniły mu się plany i przyjechał też następnego dnia. Znowu go skasowali. Miarka się przebrała.

Janusz denerwuje się, że przez dwa dni nikt do niego nie zadzwonił i nie wyjaśnił sytuacji.

- Dopiero, gdy wstawili się za mną koledzy i powiedzieli, że jak ja nie pojadą oni również Darek przyszedł do mnie i zaczął się tłumaczyć - mówi. - Oddał mi pieniądze za wstęp. Twierdził, że przeoczył mój telefon. Nie zmieniło to jednak mojego nastawienia. Zrezygnowałem z prowadzenia parady.

Mieszkańcy Wolina, którzy czekali na przyjazd motocykli nie doczekali się. Podobnie ludzie z Międzyzdrojów. W ramach protestu motocykliści zebrali się i o godzinie 15 pojechali do Stepnicy. Dariusz Stępień, organizator nie krył rozczarowania takich zachowaniem.

- Wszyscy uczestnicy Western Pikniku mnie znają, my jednak musimy z czegoś zapłacić zaproszonym gościom, zagwarantować im noclegi, dojazdy, spełnić zachcianki - tłumaczy. - Przywóz agregatów do prądu z Poznania to koszt czterech tysięcy złotych. Paliwo do trzech urządzeń na wszystkie dni kosztuje 10 tysięcy złotych. Elektrykom płacimy kolejne trzy tysiące. Nie jest to tania impreza, dlatego powiedziałem ochronie, że kasujemy wszystkich, by nie słuchali, jak ktoś się powołuje na znajomość ze mną. Wykorzystałoby to mnóstwo osób.

Przyznaje też, że incydent z Orzełkiem to jest nieporozumienie.

- To jasne, że nie płaci za wstęp. Oddałem mu pieniądze, odbyliśmy męską rozmowę - mówi. - Przecież na miejscu mógł się do mnie zgłosić i byśmy wszystko wyjaśnili. Podczas Western Pikniku ciężko jest odebrać od wszystkich telefon, dzwonią do mnie setki osób. Nie mam czasu na rozmowy. Przykre jest, że przez coś takiego nie odbyła się parada.

Goście i tak są zachwyceni
Incydent został niezauważony przez gości, którzy nie mieli brać udziału w paradzie. Większość z nich była zachwycona organizacją, ilością atrakcji oraz częścią artystyczną.

- Jest naprawdę cudownie - mówili Marzena i Jarosław Wiśniewscy z Kołobrzegu. - Szykowaliśmy się na tę imprezę przez pół roku i się nie zawiedliśmy. Czujemy się tutaj jak na Przystanku Woodstock, tylko jest zupełnie inna muzyka. Wszyscy się bardzo fajnie bawią. Ze sceny lecą takie rytmy, że nogi same rwą się do tańca. Polecamy każdemu. Też przyjechaliśmy autem, ale nie uważamy by za cztery dni 50 złotych to było dużo.

W sobotę wieczorem ludzi do tańca porwała Tracey K. Houston z USA. Po niej na cenie wystąpił zespół Babsztyl. Był to koncert z okazji jubileuszu 30-lecia.

- Gramy od 1981 roku - powiedział nam dumny Zbigniew Hofman, który odebrał jubileuszową statuetkę. - Przyjechaliśmy tu z ogromną przyjemnością. To kolejny pretekst do tego, by uczcić nasze święto. Przez lata bywało różnie. Był moment, że koncertowaliśmy po całej Europie. Później, na początku lat 90. był przestój. Nawet zawiesiliśmy na moment działalność. Ale znowu zaczęło ciągnąć nas do grania. I tak dobrnęliśmy do dzisiaj.

Spore wrażenie zrobił też występ Big City Indians. Muzyka indiańska w rockowym brzmieniu już na porannej próbie została nagrodzona gromkimi brawami.

O godzinie 22 nagrodzono też uczestników festiwalu. Gabriel Grygiel jechał z Żywca swoim jednośladem 12 godzin. Pokonał najdłuższy dystans ze wszystkich - 754 kilometrów. Motocyklista Gerard z Kołobrzegu odebrał nagrodę dla posiadacza najbardziej stylowego motocykla. Wrażenie na uczestnikach festiwali zrobił też stylowy samochód z figurą goryla. Jego właściciel, Klaus Roben i jego żona Grażyna przyjechali nim z Prenzlau.

Dzisiaj ostatni dzień Western Pikniku. Gwiazdą dnia jest Grażyna Łobaszewska, która o godzinie 18 zaśpiewa piosenki Czesława Niemena. Od godziny 11 można też podziwiać pokazy młodych pasjonatów sportów wodnych i ekstremalnych w ramach Floating Trippin` Festiwal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński