O co chodzi Gondorowi?
O co chodzi Gondorowi?
Jego spółka Mat Trade (obecnie w upadłości) w zamian za inwestowanie w szczecińską Pogoń miała otrzymać 18 hektarów atrakcyjnego terenu wokół stadionu. Porozumienie w tej sprawie parafował zarząd prezydenta Edmunda Runowicza. Jego następca, Marian Jurczyk, nie mógł dogadać się z inwestorem w sprawie przebudowy dróg wokół stadionu i umowy nie podpisał. Sąd polubowny, który zajął się sprawą, nakazał miastu wypłacenie odszkodowania. Początkowo było to 18 mln złotych. Wyrok ten w całości uchylił sąd okręgowy. Podobnego zdania był sąd apelacyjny. Sąd Najwyższy doszukał się jednak nieprawidłowości i cofnął sprawę do ponownego zbadania. Zajął się nią sąd apelacyjny i przyznał rację Gondorowi. Ale w lutym Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok i kazał zbadać, czy sąd polubowny nie naruszył zasad życia społecznego.
Sprawa wywołuje emocje z kilku powodów. Po pierwsze, chodzi o prawie 40 milionów złotych. Takich pieniędzy żąda od miasta były właściciel klubu Pogoń Szczecin. Po drugie, spór trwa już siedem lat. I choć zajmowały się nim wszystkie instancje sądowe (w tym dwukrotnie Sąd Najwyższy) końca ciągle nie widać. A same odsetki od spornej kwoty to 180 tys. zł miesięcznie. Jest więc o co walczyć. Dlatego Gondor i władze Szczecina wynajęły najlepszych prawników. W czwartek nawet im puściły nerwy. Sędzia Agnieszka Sołtyka kilka razy przywoływała ich do porządku.
- Przedstawiciele miasta nie mają pojęcia o funkcjonowaniu sądów polubownych. Wyciągają nieprzyzwoite argumenty. Jestem podekscytowany, bo takiej argumentacji jak żyję nie słyszałem - grzmiał mec. Andrzej Zieliński, pełnomocnik Gondora.
- Pan mecenas wprowadza sąd w błąd. A wyrok sądu polubownego jest kuriozalny i kompromitujący. Tu nigdy nie chodziło o dobro Pogoni, ale o pieniądze - odparowywał mec. Marek Mikołajczyk, jeden z czterech pełnomocników miasta.
To właśnie wyrok sądu polubownego jest w tej całej sprawie kluczowy. Zapadł w 2003 r. Przyznał odszkodowanie Gondorowi (18 milionów zł plus odsetki). Miasto odwołało się do sądu powszechnego. Do tej pory zapadło kilka wyroków. Ostatni korzystny dla Gondora. Ale w lutym SN nakazał ponowne zajęcie się sprawą.
- To karykaturalny wyrok. Wydano go bez wysłuchania naszych argumentów. Nie mieliśmy pojęcia, na jakich zasadach sąd polubowny będzie działał - tłumaczy mec. Mikołajczyk.
Według niego, miasto w ogóle nie powinno płacić odszkodowania, bo nie zawiniło w sprawie Mat Trade.
Inną wersję przedstawia mec. Zieliński. Jego zdaniem, szkoda wyrządzona przez miasto spółce jest ewidentna.
- My chcemy zwrotu tylko tych pieniędzy, które firma zainwestowała w spłatę długów Pogoni i tych na utrzymanie klubu. I tak jest to niska kwota, bo wyliczona tak, jakby te pieniądze leżały na koncie bankowym, a nie były inwestowane - mówił.
Teraz przez dwa tygodnie sąd będzie się zastanawiał nad wyrokiem. Obie strony już zapowiedziały odwołanie. A władze miasta zapewniają, że w razie porażki pieniądze na zapłacenie Gondorowi mają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?