Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Wilków Morskich dostał propozycję nie do odrzucenia

Paweł Pązik
Marek Łukomski, trener Wilków (z lewej), w rozmowie z nowym graczem szczecińskiego klubu, Korie Luciousem.
Marek Łukomski, trener Wilków (z lewej), w rozmowie z nowym graczem szczecińskiego klubu, Korie Luciousem. Andrzej Szkocki
Marek Łukomski, nowy trener King Wilków Morskich Szczecin, opowiada nam o przygotowaniach do sezonu oraz o jego wizji gry drużyny.

Trener nie należy chyba do ludzi leniwych?

Zdecydowanie nie.

Bo wydaje się, że gdyby był pan mniej ambitny, może trochę leniwy, to dalej zostałby pan w Rosie Radom i tam jako asystent jeszcze dwa czy trzy lata pracował.

Zdecydowanie tak. Ja już od kilku lat szykowałem się do roli bycia pierwszym trenerem. Okazja nadarzyła się szybko, bowiem zadzwonił do mnie prezes Król. To była propozycja z gatunku tych "nie do odrzucenia". Albo się decydujesz i zostajesz teraz pierwszym trenerem, albo dalej pracujesz spokojnie jako asystent.

A gdyby to była propozycja z każdego innego klubu z Polski, też by ją pan rozważył?

Oczywiście Szczecin był w tym wszystkim bardzo ważnym czynnikiem. Jednak każdą propozycję należy rozważyć. Taki jest również zawód trenera. Tam, gdzie nas chcą, tam pracujemy. Jestem na początku swojej drogi, ale cieszę się, że mogę ją rozpocząć właśnie tu, w Szczecinie, w moim rodzinnym mieście.

Była możliwość pozostawienia w drużynie większości zawodników z poprzedniego sezonu czy postanowił pan realizować swój autorski pomysł na zespół?

Można było zostawić większość zawodników w Szczecinie, można było pewnie zatrzymać tu nawet wszystkich graczy. Tylko teraz trzeba sobie zadać pytanie: co zespół, który zajął 13. miejsce, może osiągnąć za rok? Ci zawodnicy dostali szansę. Niektórzy ją wykorzystali, ale jako zespół nie osiągnęli wyniku, który by satysfakcjonował. Stąd moja wielka rewolucja i zbudowanie drużyny niemal od podstaw. Mam nadzieję, że po sezonie ludzie powiedzą, że była to dobra decyzja, bo będziemy w play off.

Czeka pana jazda na wysokim koniu. Nie dość, że autorski zespół, to jeszcze play off w planach.

Tak dobierałem zawodników pod kątem psychologicznym, by oni tu pasowali. Wiem, że niektórzy mają coś do udowodnienia, niektórzy są ograni. Wierzę, że jesteśmy w stanie osiągnąć sukces, czyli awans do play off. Po tym, jak tam się znajdziemy, gdy presja już trochę ze wszystkich zejdzie, będziemy grali w tej fazie o jak najlepszy wynik.

Był temat Szymona Szewczyka. Natomiast, gdy podpisywaliśmy kolejnych graczy, na Szymona zabrakło nam już ostatecznie pieniędzy i wylądował on w Stelmecie.

Zawodnicy dobierani więc byli pod kątem psychologicznym oraz możliwością gry na kilku pozycjach?

Tak. Koszykówka tak szybko się rozwija, że teraz rzadko się zdarza, by zawodnik grał tylko na jednej pozycji. Oni muszą grać na 2 czasami 3 pozycjach. To później trudniejsze dla rywala, gdy zawodnik zmienia pozycję. To nie jest łatwe też. Gdzieś w tym wszystkim się zyskuje, gdzieś traci. Sztuką jest, by zyskać więcej, a mniej stracić.

Zrealizował pan wszystkie swoje cele transferowe? Pewnie propozycji zakontraktowania zawodników było mnóstwo.

Na każdej pozycji mieliśmy listę kilku zawodników. Był temat Szymona Szewczyka. Natomiast, gdy podpisywaliśmy kolejnych graczy, na Szymona zabrakło nam już ostatecznie pieniędzy i wylądował on w Stelmecie. Ale większość zawodników, których chciałem mieć, udało się zakontraktować. Zależało mi na polskiej rotacji, to również zrealizowałem. Mam takich obcokrajowców, jakich chciałem. Wiedziałem dokładnie, jakiego rozgrywającego szukać i Korie Lucious pasuje idealnie. Pracowałem z nim w Radomiu. Miał sezon przerwy niemal, ale wiem, że cały czas pracuje. Do tego dochodzi Gaines. Mam nadzieję, że się tu sprawdzi, bowiem w jednym europejskich klubie mu się nie powiodło. To jest gracz na granicy NBA. Często pokazuje się z dobrej strony w Lidze Letniej w USA. Teraz trzeba go przestawić na grę w Europie. Został jeszcze jeden zawodnik do podpisania na pozycję nr 5. A odbieranie maili i telefonów zajmowało mi po kilka godzin dziennie w tym pierwszym okresie, gdy ogłoszono mnie trenerem. Rozumiem to, ale czasami brakuje już sił. Teraz, gdy rozmawiamy, już miałem dwa nieodebrane połączenia.

Zawodnik na pozycję centra będzie zza granicy?

Tak, będzie to obcokrajowiec. Chcę, by zawodnicy byli różni od siebie. Myślę, że będzie to taki amerykański "rim protector", czyli zawodnik, który świetnie skacze, dobrze broni, wsadza piłkę do kosza. Oczywiście ma też inne atuty, dobrze biega. Ten zespół ma mieć naturę do grania szybkiego, z kontry. Do tego także oczywiście twarda obrona - od niej będziemy wychodzić. Chcę by to wszystko było widowiskowe.

Wszystko wydaje się dopięte na ostatni guzik w przygotowaniach. Coś pana martwi?

Tylko ten jeden zawodnik. Mieliśmy go już prawie podpisanego, ale dostał chyba lepszą propozycję z innego klubu. Trochę nam to zaburzyło plany, bo gracz był przez nas wybrany z małego grona i odrzuciliśmy już pozostałych. Niemal od nowa trzeba było więc zacząć poszukiwania.

Brak obozu w przygotowaniach to celowy ruch?

Tak. Wszystkie zespoły, które mają już dostęp do nowoczesnych obiektów, i mają wszystko na miejscu, rezygnują z obozów. W Szczecinie mamy dostęp do hali, do siłowni, mamy opiekę medyczną. Wyjeżdżamy tylko na turnieje. Nie widzę więc sensu, by koszarować zawodników z daleka od domu.

17 drużyn zagra w lidze w tym sezonie. Trochę to dziwne.

Faktycznie, nieparzysta liczba ekip jest trochę dziwna. Jakaś kolejka będzie na pewno w środku tygodnia. Ale nie jest to problem nie do przeskoczenia. My skupiamy się na wygrywaniu, nie na liczbie drużyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński