Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Traumatyczne przeżycie przedszkolaków na wycieczce w Łebie. Dzieci płakały ze strachu, a pani reagowała śmiechem

Magdalena Olechnowicz
Psycholog podkreśla, że zamek strachów to nie jest atrakcja dla przedszkolaków.
Psycholog podkreśla, że zamek strachów to nie jest atrakcja dla przedszkolaków. Kadr z filmu
Tę wycieczkę maluchy zapamiętają do końca życia. Zamiast uśmiechu dzieciom towarzyszył paraliżujący strach i łzy. Rodzice są zbulwersowani, a psycholog nie przebiera w słowach: to było traumatyczne przeżycie dla dzieci.

„Boimy się! Chcemy wracać! Ja chcę do mamy! Mamo, kocham cię, gdzie jesteś? Ja umrę tu. Jestem za młody, żeby umierać” – takie przeraźliwe wołanie o pomoc sześciolatków z Przedszkola Miejskiego nr 12 „Niezapominajka” w Słupsku słyszymy na filmie nagranym podczas ich wizyty w domu strachów, który znajduje się na terenie Łeba Park – Park Dinozaurów w Łebie.

od 16 lat

Film przesłała do naszej redakcji zdenerwowana mama dziecka.

„Uważam, że to skandal, żeby coś takiego zafundować małym dzieciom. Kto normalny zabiera pięcio- i sześciolatki w takie miejsce?! To są przedszkolanki?! Panie z wykształceniem pedagogicznym?! Takim osobom zostawia się pod opieką na cały dzień dziecko?! Dzieci krzyczą przerażone, a panie, zamiast wyprowadzić stamtąd dzieci, jeszcze kpią?” – pisze kobieta, jednocześnie prosząc o anonimowość.

Film jest przerażający. Przed dziećmi w ciemnościach wyłaniają się ogromne potwory i strachy wydające przeraźliwe odgłosy: wycie i krzyki. Do tego widzimy migające stroboskopowe światło. Słyszymy płacz i krzyki grupy maluchów: „Boimy się!”. Nauczycielka opiekunka początkowo uspokaja: „Nie bójcie się! To są tylko takie maskotki”. Płacze już duża grupa dzieci: „Boimy się! Chcemy wracać!”. Na co pani: „Nie wracamy, idziemy do przodu!”.

„Pani, gdzie jesteś?” – słychać przerażony głos dziecka. „Ja was trzymam wszystkich” – uspokaja opiekunka. W tym momencie kolejne monstrum wyje, a w tle słyszymy głośny, niemal demoniczny śmiech pani, po czym mówi: „Nie bójcie się, wytrzymamy”. Dzieci płaczą w głos. A pani: „A widzicie, tak chcieliście się bać!”.

Dzieci proszą: „Chcemy wracać…”. Pani: „Nie! Trzeba być twardym. Idziemy do przodu!”. Chłopiec: „Ja chcę do mamy” – powtarza to trzykrotnie, łkając. Dzieci non stop powtarzają: „Ja się boję… Będą mi się strachy śniły…”. A pani kpi: „No co, chcieliście dom strachów, moi bohaterowie?”.

W tle głos dziecka: „Boję się, boję się, boję się. Pani, trzymasz mnie?” Pani uspokaja: „Tak, trzymam cię. Trzymam wszystkich”. Po czym podkręca atmosferę: „Ooo! Zobaczcie, jaki straszny ten!”.

Dzieci błagają o pomoc: „Mamo, gdzie ty jesteś? Mamo, potrzebuję cię! Mamo, ja cię kocham. Gdzie jesteś? Kocham cię! Mamo! Gdzie jesteś? Ja nie chcę umierać. Jestem za młody żeby umierać”.

Pani uspokaja: „Tak, jesteś za młody. Ja ci obiecuję, że nie umrzesz tutaj”. W odpowiedzi słyszymy: „Umrę…Umrę tu. Nie chcę tu być…”

Dyrektor przedszkola o wizycie swoich podopiecznych wie, a co najciekawsze – ona sama była z dziećmi w środku i kręciła film, który potem udostępniła na facebookowym profilu przedszkola. Po naszej wizycie w przedszkolu, film usunęła. Nadal uważa ,że nic się nie stało.

- Byliśmy w Łeba Parku z dwiema grupami dzieci sześcioletnich. Dom strachów jest jedną z atrakcji tego obiektu. Nie ma przy nim żadnego oznaczenia z ograniczeniami wiekowymi. Przyjeżdżając do parku z atrakcjami przeznaczonymi dla małych dzieci, uznałam, że wszystkie są bezpieczne. Czekając w kolejce obserwowałam, że z domu strachów wychodzą rodzice z dużo młodszymi dziećmi. Przed wejściem pytałam podopiecznych, kto chce z tej atrakcji skorzystać. Weszły te, które się zgłosiły. Nie było przymusu i nikt nikogo nie brał tam na siłę – tłumaczy Aleksandra Bąkowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 12 w Słupsku „Niezapominajka”. - Przyznaję jednak uczciwie, że będąc w środku z dziećmi miałam sygnały od nich, że są przestraszone, że się boją, ale było to już w połowie drogi. Zatem – czy zawrócić, czy iść do przodu – wychodziło na to samo. Podjęłam decyzję, aby iść do końca, ponieważ przed nami szły dzieci, które nie wykazywały żadnych obaw, a ja byłam tam po to, aby również ich pilnować – wyjaśnia dyrektor. - Dzieci bardziej wystraszone trzymały się blisko mnie. Pocieszałam je. Mówiłam, że są to tylko maskotki. Z perspektywy kilku dni muszę uczciwie przyznać, że powinnam najpierw sama przejść przez ten dom strachów, aby w pełni ocenić, czy jest to atrakcja, która dzieciom przyniesie radość a nie strach.

Zdaniem dyrektorki bały się tylko dwie osoby, choć na filmie słychać płacz grupy dzieci.

- Bał się jeden chłopiec, który mówił, że nie chce umierać, bo jest za młody, z czego wszyscy się potem śmialiśmy, łącznie z nim. To takie jego żarty. Faktycznie bała się też jedna dziewczynka. Dałam jej pełne poczucie bezpieczeństwa i doprowadziliśmy pobyt w domu strachów do końca, co jest sukcesem tej dziewczynki. Ważne jest to, aby w życiu przełamywać swoje lęki – tłumaczy dyrektor i dodaje, że potem pytała dziewczynkę, czy rzeczywiście było tak strasznie. - Mówiła, że nie, choć bała się, bo było ciemno, gasły i zapalały się światła, i były nieładne maskotki.

Dyrektor zapytana, czy gdyby wcześniej widziała, co jest wewnątrz domu strachów, odpowiada: - Trudno ocenić. Dzieci oglądają tak różne bajki i grają w tak różne gry, że te maskotki, które tam były dla większości z nich nie były żadnym powodem do strachu. Myślę, że weszłabym, ale więcej bym z dziećmi porozmawiała i bardziej szczegółowo opisałabym im to, co mogą tam w środku zobaczyć – mówi dyrektor.

- Czy wejdzie tam pani z dziećmi ponownie? - zapytaliśmy.

- Z dziećmi, które będą chętne i którym przedstawię, co tam mogą zobaczyć - tak. Były dzieci, które poszły tam z własnej woli drugi raz z drugą naszą grupą. Dzieci lubią się bać. Strach jest emocją, która towarzyszy nam na co dzień. Przełamanie strachu u tych dzieci ma pozytywny skutek. Pytałam potem nauczyciela, czy dziewczynka opowiadała o tym, że była przerażona i absolutnie nie. Po tym domu strachów dzieci miały jeszcze mnóstwo innych atrakcji i naprawdę dobrze się bawiły. Mam nadzieję, że mimo wszystko, będą miały dobre wspomnienia – podkreśla Bąkowska.

Zupełnie innego zdania są pedagog i psycholog.

- Niewątpliwie, jeżeli dzieci płakały i bały się, to wydarzyło się coś złego. Zawsze też mówię nauczycielom, że jeśli dzieje się coś złego, nie wolno czekać do końca. Należy przerwać natychmiast. Gdybym tam był, już w momencie, kiedy zaczyna płakać pierwsze dziecko, powiedziałbym: wracamy! Nawet, gdyby ruch był tylko w jedną stronę, kazałbym natychmiast wszystko wyłączyć – i dźwięk, i migające światła i wyprowadziłbym dzieci – mówi zdecydowanie pedagog Rafał Nosewicz, dyrektor Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Słupsku. - Ktoś, kto skonstruował tę atrakcję, na pewno nie skonsultował tego z kimś, kto zna psychikę dzieci. Na usprawiedliwienie pani, która poszła tam z dziećmi, powiem, że skoro jest to na terenie placu z atrakcjami dla dzieci, można zakładać, że te „strachy” będą dostosowane do wieku dzieci, że będzie to np. znany z bajek Gargamel, który straszy smerfy, ale dzieci się go nie boją.

Rafał Nosewicz apeluje do rodziców tych dzieci o czujność.

- Możliwe, że część z tych maluchów nawet nie wie, dlaczego krzyczała, bo była to reakcja łańcuchowa. Jedno zaczęło krzyczeć, więc krzyczały kolejne. I minie im to bez echa, ale u innych może pojawić się np. niespokojny sen – może się rzucać podczas snu, krzyczeć lub nie będzie mogło zasnąć. Może bać się zostać samo w pokoju, bać się wejść do ciemnej sali w kinie. Mogą to być różne sytuacje, które odbiegają od normy – mówi Nosewicz.

Psycholog jest bardziej radykalna w swojej wypowiedzi. Film oglądała przy nas z niedowierzaniem, słuchając reakcji 5 i 6 latków jak i nieprofesjonalnych komentarzy opiekunki.

- Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że to było przeżycie traumatyczne dla dzieci, które wzięły udział w tym zdarzeniu – mówi Małgorzata Gierszewska, psycholog w Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Słupsku. - Trauma nie daje o sobie znać od razu. Poczekajmy, co się zadzieje za dwa, trzy miesiące. Mogą wracać do tego, jako do trudnej sytuacji emocjonalnej, którą przeżyły – mówi psycholog.

- Czy ten strach mógł być udawany? Czy te dzieci żartowały sobie, mówiąc, że boją się, że tu umrą? - pytamy.

- Nie, absolutnie nie. To są prawdziwe emocje. Lęk i strach były szczere. Dzieci ewidentnie się bały. Werbalizowały to głośno i wołały osoby, które dają im poczucie bezpieczeństwa. To dowodzi tego, że nie udawały, ale przeżywały silny stres i poczucie lęku było olbrzymie. Na pewno nie było to udawane – bez cienia wątpliwości mówi psycholog.

Jak powinna zachować się w takiej sytuacji nauczycielka?

- Uważam, że powinna natychmiast się wycofać. Poza tym, dzieci powinny być przygotowane, że to będą sztuczne zabawki, jak w grach komputerowych, że mogą czuć strach, ale gwarantuję wam, że nikt wam nic nie zrobi. W trakcie pani uspokaja, mówiąc: nie bójcie się. Dzieci nie kodują słowa „nie”, słyszą „bójcie się”. Sposób komunikowania się z dziećmi ma ogromne znaczenie. Zamiast powiedzieć: chodź cię przytulę, był komunikat: nie bójcie się. Taki przekaz nie gwarantuje dzieciom poczucia bezpieczeństwa. Należało się wycofać momentalnie – już, kiedy dzieci za pierwszym razem zasygnalizowały, że się boją, a nie ciągnąć dzieci przez kolejne pięć minut po tych przerażających korytarzach. To jeszcze bardziej nakręcało poczucie zagrożenia – tłumaczy Małgorzata Gierszewska.

Psycholog podkreśla, że zamek strachów to nie jest atrakcja dla przedszkolaków.

- Przed wejściem powinna być jasna informacja, od którego roku życia jest ta atrakcja. Myślę, że mogą to być dzieci już po trzeciej klasy szkoły podstawowej, a nawet starsze. Takie, które potrafią zdać sobie sprawę, że jest to fikcja. Dzieci przedszkolne nie odróżniają fikcji od prawdziwej sytuacji.

Anna Sadlak, dyrektor Wydziału Edukacji w Urzędzie Miejskim w Słupsku temat zna.

Nie wpłynęła żadna skarga od rodziców dotycząca tej wycieczki. Pani dyrektor przedszkola sama do mnie zadzwoniła po wizycie dziennikarki w przedszkolu i opowiedziała o wizycie dzieci w domu strachów. Jej zdaniem bało się tylko dwoje dzieci, które zostały uspokojone. W ramach edukacji zawsze na koniec roku szkolnego są organizowane wycieczki do miejsc dedykowanych dzieciom i Łeba Park jest takim miejscem. Można więc było zakładać, że wszystkie atrakcje są dla nich przeznaczone - mówi dyrektor Sadlak.

Na stronie internetowej Parku Dinozaurów w Łebie czytamy: „Zamek strachu. Niesamowity, mrożący krew w żyłach zamek strachu zaprasza do swoich komnat wszystkich odwiedzających nasz Park. Takie show trzeba przeżyć!”. Zapytaliśmy, czy do zamku może wejść każdy.

- Nie ma określonej dolnej granicy wieku. Rodzice lub opiekunowie grup sami decydują, czy chcą wejść z dziećmi, czy też nie. Oczywiście, gdy dziecko się wystraszy, można stamtąd wyjść. Bywają sytuacje, że dziecko chce pokazać, że jest odważne, ale jak usłyszy krzyk, boi się i chce wyjść. Nie ma problemu, można to zrobić – wyjaśniła tam pracownica Parku obsługująca turystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Traumatyczne przeżycie przedszkolaków na wycieczce w Łebie. Dzieci płakały ze strachu, a pani reagowała śmiechem - Głos Pomorza

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński