Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie musi być mroczny czas. Pogoń Szczecin potrzebuje jednak zmian

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Na zdjęciu od lewej: Dariusz Adamczuk - dyrektor sportowy Pogoni Szczecin, Kamil Grosicki - zawodnik Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek - prezes Pogoni Szczecin
Na zdjęciu od lewej: Dariusz Adamczuk - dyrektor sportowy Pogoni Szczecin, Kamil Grosicki - zawodnik Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek - prezes Pogoni Szczecin archiwum
Pogoń Szczecin ma problem. I to bardzo poważny problem. Problem, na który zasłużyła (sic!), a z którym nie potrafi sobie poradzić. I od tego jak to się skończy, zależy przyszłość klubu. Dziś nie wygląda to zbyt optymistycznie.

Trzy lata temu, napisałem tekst zatytułowany „Klub zaMroczony pandemią”. Pisałem wówczas między innymi: „Wielkim optymistą musi być prezes Mroczek, jeśli myśli, że bez wsparcia da sobie radę. Sam Canal Plus i miasto? Powodzenia. No właśnie, miasto. Za grube miliony stawia Pogoni stadion. Pogoni, bo przecież nie łudźmy się, ale to prywatne przedsiębiorstwo pana Mroczka będzie beneficjentem tej inwestycji. Za twoje i moje pieniądze. Postawiony pod ścianą prezydent Szczecina, Piotr Krzystek rozpoczął budowę. I żeby nie było. Świetnie, bo ja też czekam na nowy stadion, ale budowany rzeczywiście dla mieszkańców, a nie dla zaspokojenia ambicji prezesa Mroczka” – te zdania odnosiły się do przewidywanego wówczas przeze mnie rozwodu Pogoni i Grupy Azoty (co nastąpiło kilka tygodni później). Okazuje się, że luki po pieniądzach z Azotów nie udało się wypełnić do dzisiaj. Prezes zapowiadał, że nie sprzeda miejsca na koszulce byle komu, ale drobnymi udziałowcami biznesowego klubu wokół Pogoni nijak nie był i nie jest w stanie zrównoważyć poniesionych wówczas i ponoszonych do dziś strat. Pal licho, że podłożem decyzji o zerwaniu współpracy były wątki polityczne. Dziś niestety polityka wdarła się w każdą sferę życia i albo nauczymy się z nią żyć lub przynajmniej próbować, lub czeka nas frustracja.

Stadion z kolei okazał się zbawieniem dla kibiców, którzy nareszcie mogą oglądać mecze w normalnych warunkach i przekleństwem dla klubu, który za wszelką cenę chciał być i został jego operatorem. A to oznacza dodatkowe koszty, które trzeba ponosić. Można było o tym myśleć, chociażby trzy lata temu, kiedy nikt z nas nie wiedział, jak będzie wyglądał świat w momencie kiedy pozwoli się nam zdjąć maseczki i wrócić do lasów. Umiejętność przewidywania, to jedna z cech zarządzającego. Tego zabrakło, a teraz ponoszone są konsekwencje. I najgorsze jest to, że nikt nie wie, jaki będzie tego wszystkiego finał.

To też trzy lata temu: „Jarosław Mroczek wydaje się być jak Król Słońce Ludwik XIV. Ten podobno mówił – państwo to ja. Mroczek ma podobnie - Pogoń to ja. Z tym hasłem wydaje się zasypiać i wydaje się budzić. Otóż nie. Pogoń to my. Jej w większości anonimowi kibice, którzy są z tą drużyną zawsze. Na dobre i na złe. Mamy za sobą spadki, odradzanie się i awanse. Sukcesy i spektakularne porażki, Nie zabił nas Les Gondor, więc nie zabije i Jarosław Mroczek. (…) Są tacy, którzy uważają, że Pogoń Szczecin jest poukładanym klubem. Że wszystko w niej gra. Są piłkarze, którzy pensje swoje dostają na czas, jest prezes i dyrektor sportowy, którzy wiedzą, z czym się ten piłkarski chleb je. Może i tak jest, tylko dlaczego Pogoni nie kibicuje cały Szczecin i całe Pomorze Zachodnie?

Bo klub nie istnieje marketingowo. Bo klub nie stara się stworzyć wokół siebie wspólnoty. Bo kibic jest dla klubu zwykłym bankomatem, z którego należy wyciągnąć kolejne banknoty. Jak najprościej i jak najszybciej. (...) Kup wirtualny bilet, wirtualne piwo i wirtualną kiełbasę. Wspomóż klub! A, i kup wirtualny bilet na wyjazd do Poznania…. 0:4? No nie martw się, byłeś tam tylko wirtualnie. Bankomat. Określenie kibica Pogoni Szczecin. Bankomat”.

Karnety, koszulki, gadżety i wszystko, co związane jest ze sprzedażą na zewnątrz marki Pogoń, jak kulało, tak kuleje. Otwarty hucznie fan shop na rogu Jagiellońskiej i Wojska Polskiego trzeba zamykać, bo przynosił straty. Nie trzeba być wielkim specjalistą, żeby wiedzieć, że tak musiało się to skończyć. Że otwieranie wielkiego sklepu w reprezentacyjnym punkcie, ale miejscu, gdzie trudno jest zaparkować, nie ma w bezpośredniej bliskości przystanków komunikacji miejskiej, a sam szlak handlowy jest melodią przeszłości – jest błędem. Że oznaczać będzie marnotrawienie pieniędzy, a jeśli dodać do tego jeszcze brak tychże na produkcję pomysłowych gadżetów i pomysłów na ich powstanie – będzie prawdziwą klapą. Teraz to przeżywamy. O karnetach, sposobie promocji, przedstawienia i ich cenach szkoda pisać. Miejmy nadzieję, że zainteresuje ona więcej osób niż wiosenna. Niestety wszystkie inne pomysły (kanapki z paprykarzem za kilkanaście złotych) wpisują się w hasło: „bankomat”.

I w końcu „Gdyby Pogonią rządzili kibice, po tym sezonie zarząd z całą pewnością nie dostałby absolutorium. Niestety, Duma Pomorza to jednak prywatny folwark. W którym kibic nie ma nic do gadania (…)”.

Jest mi smutno po wielokroć, bo mam wrażenie, że mimo iż od czasu kiedy napisałem tamte słowa (połowa czerwca 2020 roku), niewiele się zmieniło. A przynajmniej niewiele się zmieniło na lepsze.

Pogoń w ciągu trzech lat osiągnęła niewątpliwy sukces sportowy, zajmując dwa razy miejsce na podium i trzykrotnie z rzędu kwalifikując się do eliminacji europejskich pucharów, przeszła jednego pucharowego rywala po raz pierwszy w historii i… zupełnie nie potrafi sobie z tym poradzić.

Wiosna 2022 roku była czasem kiedy można było powalczyć o największy sportowy sukces w historii – czyli o mistrzostwo Polski. Dlaczego wracam do tak odległych czasów, bo wówczas zaczęło się coś, co trawi nas do dzisiaj. Coś, z czym włodarze nie potrafią sobie poradzić. Zimą owego sezonu 2021/22 zespół opuścił Kacper Kozłowski. Trener Kosta Runjaić był wściekły. Na nieoficjalnym spotkaniu z dziennikarzami robił jeszcze dobrą minę do złej gry, ale już wiedział, że to będzie jego ostatni sezon w Szczecinie. „Jak mam zrobić wynik, kiedy zabiera mi się najlepszych zawodników” – tak zapamiętałem zdanie, które wówczas wycedził przez zęby. Bo przecież to nie pierwszy raz kiedy ktoś rujnował jego pracę, chcąc zarobić szybko. Tu i teraz. Lech wykazał więcej cierpliwości i za podobne pieniądze sprzedał swojego gracza, korzystając z niego jeszcze wiosną i zapewniając sobie tytuł mistrzowski. Pogoń pozbawiona krnąbrnego, ale jak na ligowe warunki ważnego „Koziołka” skończyła na trzecim miejscu.

Tylko, że nie miała wyboru, bo Kozłowski musiał odejść, bo żeby trafić do Anglii musiał gromadzić gdzieś potrzebne punkty. Polska liga tego nie gwarantowała. Gdyby tak jak Kamiński, Kozłowski miał odejść do Bundesligi dograłby ten sezon do końca. Pogoni nie było stać na odrzucenie oferty z Wysp.

Przez pół wiosny trwały dodatkowo spekulacje, czy Kosta zostanie w Szczecinie, czy nie. We Włoszech już wiedziano, że trwają jego rozmowy z Legią, ale kibice w Szczecinie byli mamieni, że jest blisko, coraz bliżej. I w końcu tuż przed finiszem zorganizowano konferencję i wywieszono białą flagę zarówno jeżeli chodzi o przyszłość Niemca w Pogoni jak i o walkę o mistrzostwo.
Potem była jesień, podczas której nowy trener uczył się zespołu, a hołubiony przez ogólnopolskie media Jarosław Mroczek odbywał tournée po telewizjach. Jednocześnie, nazywając ludzi zadających mu pytania via portal PogonSportnet – mianem hejterów. „Pogoń to ja” – wydawał się mówić po raz kolejny w filmiku stacji Canal Plus zatytułowanym „Prawdziwy Portowiec”. Po dwóch spokojnych latach wróciła buta i arogancja wobec tych, bez których klub już dawno przestałby istnieć. To, co dzieje się w ostatnich tygodniach to już lawina absurdalnych decyzji, komunikowanych w karkołomnym stylu, jeszcze bardziej rozjuszająca kibiców.

Z tym zarządem niczego nie osiągniemy – taka myśl zaczyna świtać w coraz większej liczbie kibicowskich głów. Pogoń dotarła bowiem do brzegu rzeki i nie ma żadnego pomysłu jak ją przekroczyć. Celowo nie piszę, że stoi nad przepaścią, bo krok w rozpadlinę bez dna nie dawałby już żadnych szans, tymczasem rzeka – jakąś nadzieję jeszcze daje. Niestety z ostatnich wypowiedzi wynika jednak, że nie ma kasy na to, żeby zbudować przez tę rzekę most, a nawet kładkę. Oznacza, to tylko tyle, że pozostaniemy na brzegu i będziemy patrzeć, jak uciekają nam inni. Raków jest już po drugiej stronie, Lech finansowo dzięki UEFA i nie tylko również, Legia systematycznie buduje kładkę jeżeli nie most. Nam ukradziono cztery miliony (albo sami je przegraliśmy) i nie mamy na drewno (chociaż w nomenklaturze piłkarskiej akurat to, co mamy, to na drewno by starczyło – tylko że takiego akurat nie potrzebujemy).

Pogoń jest klubem rodzinnym. Ma wprawdzie jakieś mityczne piony, ale wszystko to wygląda bardziej na układ dziadka – syna – wnuczka i trzech wujków z ciociami niż na ekipę prawdziwych fachowców. Nawet patrząc na ostatnią subskrypcję akcji. Od lat nic się nie zmienia, ludzie z pomysłami nie mogą dopchać się przed oblicze prezesa, a z rzucanych jak perły przed wieprze pomysłów nikt nie chce korzystać. To cud, że ta cała struktura nie porosła jeszcze mchem. Aż dziwne jest to zgnuśnienie w zupełnie nowych murach stadionu. Okazało się, że przeprowadzka z ruiny, via baraki podczas budowy, do nowych pomieszczeń nie wyzwoliła nowego ducha. A ten jest konieczny, żeby zrobić jakikolwiek postęp. Bo kolejnego sezonu na „aby-aby” już nikt nie zniesie i wkurzy się nawet Kamil Grosicki.

Pogoń potrzebuje świeżej, dobrej jakości krwi nie tylko na boisku, ale również w gabinetach. Potrzebuje spojrzenia w przyszłość nie z oblężonej twierdzy, ale ze wzgórza, z którego prowadzi się i wygrywa bitwy. Potrzebuje zmiany. Jarosław Mroczek nie jest złym właścicielem klubu. Jest najlepszym w jego ostatnich dziesięcioleciach. Jest jednak złym prezesem. Na dziś moim zdaniem układ w klubie trzeba zmienić. Przewietrzyć gabinety (chociaż wciąż są przecież nowe). I to w każdym dziale (czy jak chcą w Pogoni – w pionie). Co proponuję? Żeby nikt nie zarzucił mi jedynie krytykanctwa. Jarosław Mroczek wciąż pozostaje właścicielem klubu, ale daje miejsce innym. Prezesem moim zdaniem powinien zostać Dariusz Adamczuk. Jest rozpoznawalny, ma charyzmę (chociaż czasami, bywa nadpobudliwy i arogancki), dobrą prasę w Polsce i jest autentyczną legendą tego klubu, który przecież kocha. Ma też, wydaje się, bardziej świeże spojrzenie na rzeczywistość. Tylko tak moim możemy przekroczyć tę rzekę, bo na przepłynięcie pontonem szans za wielu nie mieliśmy. Od czegoś trzeba zacząć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński