MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ten człowiek grozi mojej rodzinie

Emilia Chanczewska, 30 kwietnia 2004 r.
Przed stargardzkim sądem toczy się sprawa, w której oskarżonemu postawione są zarzuty stosowania gróźb karalnych, fałszowania dokumentów i posiadania narkotyków.

Rok temu, 8 maja, policja znalazła w samochodzie młodego mężczyzny ze Stargardu pokaźny arsenał narkotyków. 50 tabletek ecstasy, ponad 3 gramy marihuany i kilka pustych woreczków. Mężczyzna jest na wolności, postępowanie wobec niego zostało umorzone, a w sądzie jest oskarżycielem posiłkowym. Dlaczego?

Trzy dni wcześniej, 5 maja ub.r. był ze swoją żoną na stargardzkiej komendzie policji, gdzie zgłosił, że jego były kolega i wspólnik w interesach grozi jego rodzinie. To on trafił na pół roku do aresztu. Wyszedł za kaucją w wysokości 3 tys. zł.

- Ktoś nam wybił szybę w samochodzie, nasypał cukru do baku, pozapychał zamki - opowiada żona poszkodowanego (wszystkie dane do wiadomości redakcji). - Na początku nie wierzyłam, że to on może mieć z tym coś wspólnego. Dopóki nie zaczął grozić, że nas wykończy, że ma nagrane nasze dziecko, że w ten sposób się zabezpiecza. Gdy to usłyszałam, zwaliło mnie z nóg. Nie mogę tego tak zostawić, to jest koszmar!

Wszystko zaczęło się od marzeń. Młody mężczyzna od dawna marzył, by mieć sklep z rzeczami modnej marki. Wtedy pojawił się znajomy. Powiedział, że chce zainwestować.

- Byłam przeciwna, ale mąż się uparł - wspomina żona. - Interes był zapisany na męża, nie chciałam, by to była spółka. Od września do lutego ub.r. pracowali razem. Były problemy, nie zgadzała się ilość towaru. Denerwowałam się.

Ów znajomy jako powód zgrzytów podaje, że to on podejmował wszystkie decyzje, trzymał kasę. Być może problemy wzięły się stąd, że on - jak sam przyznaje - sprzedawał pod wpływem marihuany? Rozstali się w pozornej zgodzie, rozliczyli. Cichy wspólnik otworzył własny sklep. Na początku był spokój, potem zaczęła się "jazda", robienie sobie na złość.

- Miałem lepsze ceny, rozdawałem ulotki promocyjne, dlatego wszyscy kupowali u mnie - mówi oskarżony w sprawie. - Zazdrościł, że mi się lepiej powodzi.

- Wszyscy myślą, że chodzi o sklep, o pieniądze, a to nieprawda - mówi oskarżyciel. - Za dużo wiedziałem o jego interesach. Jeździł bez prawa jazdy. Kradł. Fałszował dokumenty. Miał układ z warsztatem samochodowym, ustawiał stłuczki. Wiele spraw mu uszło na sucho, powinny w końcu wyjść na jaw!

Oskarżony przyznał się do winy na pierwszej rozprawie. Sąd zaproponował rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Poszkodowany nie zgodził się, mimo że - w jego odczuciu - sąd nalegał, by proces nie ciągnął się miesiącami. Uznał, że taka kara za próbę wrobienia go w posiadanie dużej ilości narkotyków, a przede wszystkim za grożenie jego rodzinie, jest zdecydowanie za niska.

Oskarża prokuraturę, że nie działa w jego obronie. Prokuratura i sąd nie chcą, ze względu na dobro sprawy, wypowiadać się na ten temat. Zwracają jednak uwagę na taką możliwość, że to nie oskarżony chciał "wrobić", ale może było na odwrót? Taką linię obrony przyjęła mecenas broniąca oskarżonego. Chce go uniewinnić, wykazując, że narkotyki należały do tego, u kogo zostały znalezione. Mimo że przecież oskarżony do wszystkiego się przyznał.

- Mam rodzinę, chcę żyć normalnie - mówi oskarżyciel. - Obawiam się o swoich bliskich, tylko o nich mi chodzi. Czujemy się zastraszeni. Gość jest na wolności, ciągle mi ubliża, nie wiem, czego się mogę po nim spodziewać.

Oskarżony przez dwa miesiące nie stawiał się na policyjne dozory, dopiero gdy oskarżyciel posiłkowy złożył wniosek o przywrócenie mu aresztu, zaczął przychodzić w wyznaczonych terminach na komendę. Na przedostatniej sprawie obrońca oskarżonego wniósł o zniesienie dozorów, z powodu rzekomego leczenia poza Stargardem. Na ostatniej - oskarżyciel posiłkowy złożył w sądzie kasetę video jako dowód w sprawie. Na kasecie utrwalony jest jedynie głos dwóch rozmawiających mężczyzn. To zapis rozmowy, która odbyła się w samochodzie oskarżyciela posiłkowego ze świadkiem. To młody chłopak, od którego miały pochodzić środki odurzające znalezione w aucie. Przy jego konfrontacji z oskarżonym, która odbyła się na komendzie, jest adnotacja: "bał się".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński