Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza śmierć szczecinianki. Zabić mógł klient domu publicznego

Mariusz Parkitny [email protected]
Fot. Archiwum
Zabił przyjaciel, albo wściekły klient agencji towarzyskiej, a może to był wypadek - sąd zdecyduje, czy będzie nowe śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci szczecinianki.

To jedna z największych zagadek kryminalnych, którymi zajmuje się szczecińska prokuratura. 28-letnia Anna B. zmarła w czerwcu ub.r. Powodem było pękniecie śledziony i wątroby. Ale oba organy nie pękają tak łatwo. Na ciele nie było zewnętrznych śladów pobicia. Według lekarzy, obrażenia wewnętrzne powstały - jak napisali biegli - na skutek urazu, który spowodowało narzędzie bądź część ludzkiego ciała.

Przez pół roku prokuratura szukała, czy ktoś taki uraz spowodował. Sprawdzała, czy za śmierć kobiety odpowiada 40-letni Dariusz Sz. To długoletni przyjaciel Anny B., ojciec jej dzieci. Kilka lat spędził w więzieniu. Ale dowodów jego winy nie znaleziono. W końcu śledztwo umorzono.

- Nie znaleźliśmy dowodów, aby komukolwiek postawić zarzuty. Nie udało się ustalić, w jaki sposób doszło do obrażeń ciała, czy ktoś je zadał, czy powodem było uderzenie, a może coś innego - tłumaczył prok. Norbert Zawadzki, szef Prokuratury Szczecin-Prawobrzeże.

Rodzina zmarłej nie daje za wygraną. Zaskarżyła decyzję o umorzeniu. W środę zażaleniem zajmie się sąd okręgowy w Szczecinie. Wątpliwości w sprawie jest dużo. Według Dariusza Sz., jego partnerka miała zarejestrowaną działalność gospodarczą, która naprawdę była agencją towarzyską. Prokuratura nie wykluczała, że śmiertelne ciosy mógł zadać jakiś niezadowolony klient. Jednak zdaniem rodziny, wątek agencji nie został dokładnie zbadany.

Tajemnicza jest też sprawa skazańca, który pojawił się w mieszkaniu rodziców zmarłej. Mężczyzna rzekomo siedział w więzieniu z Dariuszem Sz., który na ścianach celi miał rysować postacie rodziny Anny B. z krzyżami na głowach. Zdaniem rodziny, to mogła być groźba śmierci.

Według rodziny, opinie z sekcji zwłok nie odpowiedziały na wiele pytań. Choćby na takie, czy kobieta mogła sama zrobić sobie krzywdę uderzając się i nie pozostawiając śladów. Interesująca jest też sprawa dziesięcioletniego syna Anny B. i Dariusza Sz. Miał on powiedzieć policjantom, że tata obiecał mu rower, jeśli będzie mówił na przesłuchaniu to, co on chce. Teraz chłopiec twierdzi, że rower miał być nagrodą za dobre wyniki w nauce. Policjantów nie przesłuchano.

Jeśli sąd uzna, że są wątpliwości, śledztwo będzie wznowione. Jeśli okaże się, że w sprawie nic więcej nie da się zrobić, śmierć Anny B. nie zostanie wyjaśniona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński