Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin nie pomaga swojemu miastu partnerskiemu na Ukrainie. Jednak jest fundacja

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Dniepr
Dniepr Google Street View
Do Dniepru i innych ukraińskich miast codziennie słane są z Polski dziesiątki ton darów. Dmytro i jego Fundacja przez dwa tygodnie wysłał 350 ton produktów pierwszej potrzeby. Szczecin swojemu miastu partnerskiemu jeszcze nie wysłał nic.

Położony we wschodniej Ukrainie prawie milionowy Dniepr, jest od 2010 r. miastem partnerskim Szczecina. Jak się dowiedzieliśmy, nasze miasto w żaden sposób jeszcze nie pomogło jego mieszkańcom. Władze Szczecina jedynie "wyraziły gotowość wszelkiej pomocy". Poza tym pomagało (...) "w uzyskaniu informacji na temat kwestii prawnych przewozu zaopatrzenia przez polską granicę oraz przekazało informację o rachunkach bankowych, na które można udzielić wsparcia finansowego". I jeszcze jedno. Z informacji uzyskanych z Urzędu Miasta wynika, że prezydent Szczecina jest... w stałym kontakcie z burmistrzem Dniepru.

- To wszystko? Przecież to tyle samo co nic - twierdzi radny miejski Krzysztof Romianowski.

Dniepr leży w środkowo-wschodniej części Ukrainy. Tereny te, jak każde w tym kraju, są dotknięte skutkami inwazji Rosji. A będzie, jak przepowiadają analitycy, jeszcze gorzej. Armia rosyjska szykuje bowiem nowy atak właśnie na tę część Ukrainy. Miastu zagraża poważne niebezpieczeństwo - walki mogą być prowadzone w bezpośrednim sąsiedztwie Dniepru.

Dlatego Dmytro z przyjaciółmi założył w Polsce Fundację Green Roads.
"Dziesiątki ukraińskich miast są zrujnowane, infrastruktura między miastami zniszczona, setki niewinnych ludzi zginęły, a miliony Ukraińców tkwią w piwnicach pod ostrzałem bez żadnych lekarstw, wody, żywności, dostępu do prądu i Internetu. W rezultacie Ukraina jest teraz na krawędzi katastrofy humanitarnej. Wolontariusze i organizacje na całej Ukrainie i na świecie dostarczają pomoc humanitarną i pomoc potrzebującym. Niestety tego nie wystarczy. Ukraina potrzebuje wsparcia międzynarodowego od partnerów i przyjaciół na całym świecie - czytamy na stronie Fundacji Green Roads.

- Dosłownie na całym świecie - podkreśla nasz rozmówca. - Dzisiaj otrzymaliśmy blisko 4 tony darów z Bostonu. Poza tym wspierają nas dobrzy ludzie z Europy, Ameryki, a nawet z Chin.

- Co otrzymujecie?
- Przede wszystkim leki. Wiemy, jakie konkretnie medykamenty są potrzebne i o takie zabiegamy. Do tej pory wysłaliśmy na wschód 200 pozycji.

- Poza tym, co wysyłacie?
- Jedzenie, a konkretnie żywność z długim terminem ważności oraz produkty dla restauracji, które, tam na miejscu, przygotują ludności gorące posiłki. Oczywiście zbieramy też ubrania. Tak naprawdę jesteśmy gotowi przyjąć każdą pomoc i mądrze nią dysponować. Gwarantujemy, że wszystko, co jest dostarczane na Ukrainę za pośrednictwem naszej organizacji, trafia w ręce tych, którzy naprawdę tego potrzebują.

- Skąd ta pewność?
- Bo zbudowaliśmy system. Dzięki niemu otrzymujemy informacje dotyczące potrzeb. Szukamy produktów, których najbardziej potrzebują i wywozimy do naszych dwóch głównych magazynów, w Kijowie i Odessie (chodzi o to, by były w miarę bezpiecznych regionach - przyp. lw). A stamtąd rozwozimy do konkretnych miast - naszymi odbiorcami są przede wszystkim szpitale i wojsko. Jeśli np. wiemy czego potrzebuje szpital w Dnieprze, wysyłamy im tylko te rzeczy i w ilościach przez nich podanych. Chodzi o to, by produkty deficytowe w jednym miejscu nie zajmowały magazynów w innym.

- Do jakich miast wysyłacie dary?
- Jak powiedziałem z Polski wysyłane są w dwa miejsca: do Kijowa i Odessy. A stamtąd są przewożone do Dniepru, Mikołajowa, Czernihowa, Sum, Zaporoża i Charkowa.

- Dlaczego właśnie tam?
- To są miasta, na które lada chwila może uderzyć armia rosyjska. Wiem od żołnierzy ukraińskich, że czekają na drugą falę agresji. Atak ma być ukierunkowany przede wszystkim na wschodnią i południową Ukrainę. Tam zaraz będzie bardzo gorąco. Dlatego się przygotowują. Bardzo jest im więc potrzebna pomoc.

- Dużo już wysłaliście transportów?
- Ponad 350 ton produktów. Żeby kupić więcej potrzebujemy pieniędzy. Każdy, kto zechce pomóc może je wpłacić na nasze konto.
Dmytro mieszka w Polsce od czterech lat. Pochodzi z Mikołajowa (mieszka tam nadal jego mama i babcia; szwagier walczy na froncie). Przyjechał do Polski z zamieram pozostania tu na stałe. Dziś zapewnia, że po wojnie wróci na Ukrainę - by ją odbudować.

ZOBACZ TEŻ:

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński