Stanisław Możejko w rozmowie z nami zapewnia, że jego słowo jest warte więcej, niż jakiekolwiek dokumenty.
- Jeśli zobowiązałem się dobrowolnie oddać klucze, to tak będzie - mówi. - Zresztą w mieszkaniu już niewiele pozostało. Jakieś ostatnie rzeczy do wyniesienia.
Stanisław Możejko nie mieszkał tam osobiście. Lokal zajmowała dwójka jego dzieci. Już się wyprowadziły. Nasz rozmówca nie chce mówić, gdzie będą mieszkać, bo jak dodaje, to sprawy rodzinne.
Dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej Joanna Rachuta tłumaczy, że miasto nie ma obowiązku wskazywać lokalu socjalnego, jak to zwykle bywa przy eksmisjach.
- Nie było takiego nakazu w wyroku sądowym - mówi. - Zresztą poniekąd na wniosek najemcy lokalu. Zakład zaoferował jednak byłemu prezydentowi lokal tymczasowy, na jeden miesiąc. To mały barak, który stoi przy ulicy Jachtowej.
Z tej propozycji rodzina byłego prezydenta nie skorzysta. Stanisław Możejko podczas nieudanej próby eksmisji nie chciał wpuścić komornika do środka. Tłumaczył, że chce ochronić dzieci przed wyprowadzką na siłę.
- Są narażone na wiele kłopotów przez moją działalność polityczną. Cała ta sprawa ma taki wymiar - mówił ocierając pot z czoła i opierając się o drzwi. Stanisław Możejko tłumaczy, że spłacił dług, na podstawie którego zasądzono eksmisję.
Joanna Rachuta odpowiada jednak, że pojawiły się kolejne należności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?