Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słaba forma szczecińskich pływaków

Krzysztof Dziedzic
Przemysław Stańczyk (przodem) i Mateusz Sawrymowicz (tyłem) są dobrymi przyjaciółmi. Jednak z ich gestami przyjaźni i radości po udanych wyścigach może być coraz trudniej.
Przemysław Stańczyk (przodem) i Mateusz Sawrymowicz (tyłem) są dobrymi przyjaciółmi. Jednak z ich gestami przyjaźni i radości po udanych wyścigach może być coraz trudniej. Andrzej Szkocki
Jeżeli klub zdobywa w mistrzostwach Polski trzy złote medale, to powinno się mówić o sukcesie. Jednak w przypadku pływaków MKP Szczecin zakończone w niedzielę w Ostrowcu Świętokrzyskim zawody dały duży powód do niepokoju.

Dwa złote medale wywalczył Przemysław Stańczyk, jeden dołożył Maciej Hreniak, który wypływał także brąz. Jednak medale nie były głównym celem w mistrzostwach kraju. Były nim minima na mistrzostwa świata, których nie udało się zdobyć.
A brak minimów nasunął myśl, że rozpada się silna grupa trenera Mirosława Drozda.

Mateusz Sawrymowicz, Katarzyna Baranowska, Przemysław Stańczyk - szczecińscy mistrzowie świata i Europy przechodzą kryzys. Kryzys bardzo poważny, nie tylko związany z problemami zdrowotnymi Mateusza i Katarzyny, czy zajęciami na uczelni Przemka.

Brakuje motywacji

Gdy w 2007 roku dziennikarze i kibice witali na lotnisku w Goleniowie naszych pływaków, którzy przywieźli medale mistrzostw świata z Melbourne, trener Drozd powiedział: - Ta grupa po olimpiadzie w Pekinie się rozpadnie.

Miał na myśli kłopoty organizacyjno-finansowe naszych zawodników. Brak basenu z prawdziwego zdarzenia, wiele dni spędzonych poza domem na treningach, zgrupowaniach, przygotowaniach do wielu ważnych imprez. Nasi bohaterowie ciężko pracowali, bo mieli przed sobą wielki cel: igrzyska olimpijskie. To była motywacja do pracy. Motywacja, której teraz zaczyna brakować. Wtedy, przy jakichś problemach ze zdrowiem, czy z brakiem obiektu do ćwiczeń nasi pływacy zaciskali zęby i ciężko harowali. Dziś, gdy po igrzyskach pozostały tylko wspomnienia (i to niezbyt miłe, bo tylko Baranowska wystąpiła w finale) jest już inaczej. Problemy sprawiają, że nasi zawodnicy nie znajdują już tylu chęci, by się z nimi uporać.

Dlatego też Stańczyk więcej czasu poświęcił zajęciom na uczelni. - Jest na trzecim roku, miał trochę zaległości i trenował na 60 procent - mówił Drozd. - Stąd wyniki w mistrzostwach Polski były słabe. Dały złote medale, lecz nie dały minimów na mistrzostwa świata do Rzymu.

Oczy na Maćka

Baranowska i Stańczyk do Ostrowca Świętokrzyskiego w ogóle nie pojechali. Będą jeszcze trenować (choć Katarzyna interesuje się mocno modą), pewnie będą stawać na podium. Jednak z uwagi na fakt, że światowe pływanie jest coraz szybsze, trudno spodziewać się, aby nasi zawodnicy zdobyli jeszcze medale w najważniejszych imprezach międzynarodowych.

Dlatego powoli należy oswajać się z faktem, że trzeba zacząć rozglądać się za następcami. Dużą szansę zostać jednym z nich ma Maciej Hreniak, który w Ostrowcu Świętokrzyskim sięgnął po złoty medal na 1500 metrów.

- Maciek trenuje z nami od września, ma jeszcze problemy ze skoordynowaniem swoich 193 centymetrów - mówi Drozd. - Na początku robił sporo błędów technicznych, szamotał się w wodzie, rzucał głową. Teraz już "ułożył się na wodzie". W mistrzostwach kraju ostatnią setkę na 1500 metrów popłynął w czasie 55,74, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński