Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon na branie

Anna Miszczyk
W aptekach bez recepty można kupić testy, wykrywające najbardziej "popularne" narkotyki. Kosztują około 10 złotych i są łatwe w stosowaniu.
W aptekach bez recepty można kupić testy, wykrywające najbardziej "popularne" narkotyki. Kosztują około 10 złotych i są łatwe w stosowaniu. Sławomir Żabicki
Masowe imprezy, młodzi ludzie otwarci na nowe doznania, wakacyjny luz. Lato to okres, w którym dilerzy narkotyków liczą na dobre żniwa.

Tylko niewtajemniczeni kojarzą dziś narkotyki z brudnymi ćpunami. Po prochy sięgają także grzeczni uczniowie, wzorowi ojcowie rodzin, menadżerowie, wojskowi. Ten pierwszy raz zdarza się często właśnie w wakacje.

Amfa na telefon

Zagrożenie narkomanią i przestępczością związaną z narkotykami zawsze było u nas duże. Leżymy na skrzyżowaniu ważnych szlaków transportowych. Mamy najwięcej przejść granicznych. Dochodzi do tego wzmożony ruch turystyczny w wakacje. Można się poczuć anonimowo. Potencjał tego regionu dostrzegają dilerzy. Nie brak ich na masowych imprezach, w klubach, salonach gier czy dyskotekach. 20-letniemu Michałowi, studentowi informatyki ze Szczecina, jeden z nich pomógł się wyluzować na dyskotece.

- Przyćpany byłem w nastroju dansowym - mówi dwudziestolatek. - Nie myślałem już o tym, że ktoś na mnie patrzy, że wyglądam nie tak. Kompletnie przestało mnie to obchodzić.

Chętnych i okazji do wprowadzenia się w taki stan na pewno nie brakuje. I nie trzeba wcale jechać do Szczecina czy Świnoujścia.

- W ostatnich latach zauważamy niepokojącą tendencję, że narkotyki są dostępne nie tylko w dużych aglomeracjach, ale praktycznie w każdej miejscowości - mówi nadkom. Małgorzata Figura, specjalista ds. nieletnich z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Policjantka dodaje, że żeby kupić narkotyki, nie trzeba dziś nawet wychodzić z domu. Zamawia się je przez telefon i internet.

Rynek działa

Policyjne statystyki

W ubiegłym roku w Zachodniopomorskiem popełniono 3101 przestępstw narkotykowych. W pierwszym półroczu tego roku - aż 1951. Można się więc spodziewać, że do końca roku ich liczba przewyższy ubiegłoroczną. W kategorii przestępstw narkotykowych mieści się i ich posiadanie, i nakłanianie do używania oraz sprzedaż.

Najpopularniejsze narkotyki w naszym województwie to marihuana, haszysz i amfetamina.

- Tę ostatnią zażywa się często dożylnie - zauważa Małgorzata Figura.

Szybciej działa i potrzeba jej mniej, więc jest taniej. Gram narkotyku kosztuje ok. 30-50 zł. Za działkę marihuany płaci się 20-40 zł. Powodzeniem cieszą się też leki uspokajające i nasenne. Najbardziej wydajnie - i niebezpiecznie - jest mieszać narkotyki i leki z alkoholem.

Specjaliści zauważają, że niezbyt wysokie ceny narkotyków zachęcają do ich spróbowania, zwłaszcza że grupą szczególnie narażoną na uzależnienie są niebogaci uczniowie i studenci.

- Nie ma dziś szkoły, która nie byłaby dotknięta tym problemem - mówi nadkom. Figura.

- Młodzi ludzie często sięgają po narkotyki z ciekawości - dodaje Jolanta Bańko, terapeuta i kierownik Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR w Szczecinie. - Pragną doświadczyć czegoś nowego, przygody, adrenaliny, niezwykłości. Nie myślą o konsekwencjach. Nie mają poczucia winy. Przeciwnie, chwalą się tym przed rówieśnikami.

Nie kończy się na jednym razie

- Jeżeli narkotyk trafi na podatny grunt, na osobę, która nie potrafi odmawiać i ma problemy ze sobą, to zażywanie go może stać się sposobem na uciekanie od tych kłopotów - mówi Jolanta Bańko. - Osoby, które tak używają narkotyków, nie zawsze mają świadomość, dlaczego to robią. Dopiero po odstawieniu środków psychoaktywnych mogą zanalizować swoje postępowanie.

Bywa, że taka osoba stwierdza, że bezproblemowo może funkcjonować tylko "pod wpływem".

- Spidy bardzo uzależniają psychicznie - przyznaje 15-letni Jacek, uczeń jednego ze szczecińskich liceów (od trzech lat nie bierze). - W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że będziesz je brał co dzień. To jak wyrok.

Żona nie zauważyła

Do szczecińskiego Monaru zgłaszają się nie tylko nastolatki. Po narkotyki coraz częściej sięgają też 30-latkowie i starsi. 39-letni Piotr bierze narkotyki od dwóch lat. Żona nawet tego nie zauważyła.

- Jest to możliwe - mówi Jolanta Bańko. - Rodzina przez jakiś czas może nie zauważać, że ich bliski ma kontakt z narkotykami. Przecież nikt nie afiszuje się, biorąc narkotyki, a przeciwnie: robi wszystko, żeby to ukryć, co wcale nie jest trudne.
Wygląda się normalnie. Człowiek nie zatacza się, jak po alkoholu. Gdy oczy są zaczerwienione, mówi się, że długo się siedziało przy komputerze. Poza tym na początku takie osoby się pilnują. Dopiero po jakimś czasie puszcza kontrola.

- Bywa, że bliscy coś zauważają dopiero wtedy, gdy uzależniony nie weźmie narkotyków i ma objawy głodu. Na przykład ciągle śpi, nic mu się nie chce, jest agresywny - mówi terapeutka.

Trzeba postawić warunki

Pomocy w Monarze szuka też ostatnio coraz więcej żon i partnerek uzależnionych mężczyzn. Wiele kobiet stawia twarde warunki: albo skończysz z narkotykami, albo odchodzę. Wyrzucają mężów z domu. Matki nie chcą ich do siebie przyjąć.

- Konkretne postawienie warunków przez bliskich i bycie konsekwentnym w egzekwowaniu ich zwykle pomaga - mówi Jolanta Bańko. - Dopiero gdy rodzina przestanie wspierać uzależnionego i pozwoli mu ponosić konsekwencje jego brania, jest szansa, że będzie chciał coś zmienić w swoim życiu.

Dorośli bardziej chcą

- Osoby, które pierwszy kontakt z narkotykami miały w dorosłym wieku, łatwiej wychodzą z uzależnienia - mówi Jolanta Bańko. - Pamiętają, jak radziły sobie bez narkotyków. Mają się do czego odnieść. To daje im wiarę we własne siły. Nastolatkowi, który nie ma takich doświadczeń, przyjdzie to trudniej.

W środowisku uczniów i studentów mówi się już o amfetaminowej filozofii zdawania egzaminów. Do Monaru zgłasza się teraz także więcej żołnierzy.

- Takich ludzi kiedyś w ogóle nie przyjmowano do wojska. Dziś to armia szuka dla nich pomocy - mówi Jolanta Bańko.

Po narkotyki sięgają również osoby pracujące na wysokich obrotach, menedżerowie uczestniczący w wyścigu szczurów. Ale też bezrobotni, którzy stracili już nadzieję na zmianę swego stanu.

- Ogólnopolski trend jest taki, że mamy mniej więcej stabilną liczbę biorącej młodzieży. Zauważa się natomiast wzrost zainteresowania narkotykami wśród 30-40-latków - mówi Krzysztof Faliński, dyrektor biura ds. uzależnień w Urzędzie Marszałkowskim.

Coś się musi wydarzyć

W przypadku nastolatków rodzina często dowiaduje się, że dziecko jest uzależnione, dopiero wtedy, kiedy do domu wpada policja z psem i szuka narkotyków. Samego uzależnionego mogą zaś zaniepokoić własne zachowania.

- Po spidach zauważyłem u siebie zaburzenia - wyznaje na forum internetowym student medycyny, który trafił w ręce szczecińskiej policji. - Przez osiem godzin wygniatałem sobie np. z twarzy syfy aż do mięsa. Albo doszukiwanie się drzazg w swoich rękach i próba wyjmowania ich igłą.

Chłopak myślał, że skoro wiedział, jak działa heroina, będzie w stanie ją kontrolować.
- Zabiła mnie moja własna pewność siebie, pycha - pisze.

- Żeby ktoś chciał z tym skończyć, musi się coś wydarzyć w jego życiu - mówi Jolanta Bańko. - Może to być wpadka z narkotykami, sprawa w sądzie, ostre warunki postawione przez rodziców, kłopoty ze zdrowiem. Kiedyś przyszedł do poradni chłopak, który ze łzami w oczach poprosił o pomoc, bo przez narkotyki okradł własną matkę.

Co mi tu pani proponuje?

Narkotyki to problem całej rodziny. Zwykle jednak bardzo trudno zachęcić do udziału w terapii wszystkich jej członków.

"Co mi pani tu proponuje? Przecież to mój syn bierze, a nie ja" - takie słowa słyszy często od ojców narkomanów Jolanta Bańko. Trzeba wtedy tłumaczyć, że to ma sens, bo rodzina to całość, a sięgające po narkotyki dziecko to jej najsłabsze ogniwo. Znacznie łatwiej zachęcić do udziału w terapii matki. W 80 procentach przypadków zgłaszają się właśnie one. Tymczasem to ojciec może mieć czasem od nich większy autorytet i dziecko chętniej go posłucha.

W Monarze rodzice uczą się, jak pomóc własnemu dziecku, jak z nim rozmawiać i jak samemu nie zwariować.

- Bywają matki, które biorą urlop, żeby zajmować się uzależnionym synem. Rezygnują ze wszystkiego - mówi terapeutka. - Tymczasem najlepszym rozwiązaniem jest jasne określenie dziecku swojego stanowiska i zajmowanie się sobą. Jeśli chcemy, by nasze dziecko się zmieniło, zacznijmy od siebie.

Można z tego wyjść

Narkomania zawsze prowadzi do śmierci. Może dojść do zapaści, przedawkowania lub wyniszczenia organizmu. Bywa, że uzależniony ginie, bo nie zapłacił za narkotyki dilerowi. Można też umrzeć na AIDS. W naszym województwie wywołującego tę chorobę wirusa HiV stwierdzono już u prawie dwóch tysięcy osób. W ciągu 21 lat (od tylu prowadzi się analizy zachorowań) zmarło 835 chorych. 38 osób - w ubiegłym roku.

Z otchłani używek może wyrwać narkomana terapia. Na początek często w zamkniętym ośrodku. Później można szukać pomocy w placówkach takich jak szczecińska poradnia Monaru.

Jolanta Bańko nie zaprzecza, że wychodzenie z nałogu jest trudne zarówno dla osoby uzależnionej, jak i jej bliskich.

- To ciężka praca całej rodziny. Dokonuje się ważnych zmian pod kierunkiem specjalistów. To sytuacja wymagająca cierpliwości i wytrwałości - mówi terapeutka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński