Samowola sąsiada

Mieszkanka ulicy Piłsudskiego kilka lat temu razem z mężem przeprowadziła gruntowny remont mieszkania. Zaplanowali, że w domu zostanie tylko jeden piec, a że stary był wypalony, rozebrali go i zamierzali postawić nowy.

- Mąż zmarł i pierwszą zimę spędziłam u córki - opowiada Czytelniczka (nazwisko do wiadomości red.). - Od następnej ogrzewałam się elektrycznym kaloryferem, płacąc ogromne rachunki. Mój sąsiad nielegalnie zabrał mi komin i nie chce mi go oddać. Przecież na to trzeba zgody kominiarza! Nie mogę zmusić sąsiada do usunięcia się z zajętego luftu. To bardzo konfliktowy człowiek.

Przez ten czas trwa wymiana pism z administracją bloku. Mimo wezwań z ich strony, sąsiad w ogóle nie reaguje na polecenia uwolnienia przewodu. Nikt nie potrafi znaleźć wyjścia z tego impasu. Starsza pani twierdzi, że wspólnota "niczym się nie interesuje", jednak na interwencję "Głosu" reakcja była natychmiastowa. Wczoraj rano do budynku wysłany został kominiarz, który złożył już informację na piśmie, że lokator spod "1" nadal nie odłączył się z przewodu kominowego. Jeszcze wczoraj do lokatora wysłane zostało pismo z terminem 7 dni na uwolnienie przewodu.

- Ten pan dokonał samowoli - stwierdza Genowefa Kukwa, zastępca kierownika Biura Obsługi Wspólnot Mieszkaniowych Stargardzkiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. - Na zebraniu sprawozdawczym zobowiązał się w obecności sąsiadów uwolnić przewód kominowy. Miał nam zgłosić informację, gdy już to zrobi, i do tej pory jej nie ma. Tych przewodów brakuje, ale przewód nr 3 bezspornie przysługuje pani z II piętra. Ten pan ma swój przewód, jednak powinien mieć jeden dwubiegunowy piec, a ma dwa odrębne piece.

Jeżeli mieszkaniec, który dokonał "kominowej samowoli" w ciągu tygodnia nie zastosuje się do zaleceń STBS-u, o sprawie zostanie powiadomiony Urząd Nadzoru Budowlanego, a także policja.