MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ranny pies na drodze - nie miał kto się nim zająć. Mógł liczyć na dobre serce

Paulina Targaszewska [email protected]
Potrącony Lucky trafił do pani Marzeny. - Mam już swoje dwa psy, ale tak go pokochałam, że nie wyobrażam sobie, żeby trafił do schroniska - mówi kobieta. - Prawdopodobnie zostanie już ze mną. Przykro mi tylko, że nikt nie chciał mu wcześniej pomóc.
Potrącony Lucky trafił do pani Marzeny. - Mam już swoje dwa psy, ale tak go pokochałam, że nie wyobrażam sobie, żeby trafił do schroniska - mówi kobieta. - Prawdopodobnie zostanie już ze mną. Przykro mi tylko, że nikt nie chciał mu wcześniej pomóc. Sebastian Wołosz
Niedaleko zjazdu z drogi S3 na Chociwel ktoś potrącił psa. Kilka godzin trwało poszukiwanie odpowiednich służb, które zajmą się nim. I spełzło na niczym.

Zwierzę wpadło pod samochód w miniony długi weekend. Kierowcy, którzy znaleźli psa na drodze zainteresowali się jego losem i zgłosili się do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Wielgowie.

- Najpierw dostaliśmy informację, że przy drodze leży ranny dzik - mówi Michał Kudawski z ORDZ . - Pojechaliśmy na miejsce, żeby się nim zająć. Okazało się, że to nie dzik, a ranny pies. Wspólnie z kierowcami postanowiliśmy zapewnić mu odpowiednią opiekę.

Najpierw zgłosili się do technicznego miasta w Szczecinie. Zostali skierowani do Goleniowa.

- Telefon straży miejskiej w Goleniowie milczał. W goleniowskim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami usłyszeliśmy, że z powodu święta, psa nie zabiorą. Goleniowska policja uznała, że nie ma kompetencji, żeby zająć się psem. W Goleniowskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej dowiedzieliśmy się jedynie, że jeżdżą tylko do martwych zwierząt. Skierowano nas do dyżurnych weterynarzy - obaj byli na wyjazdach poza miastem - mówi jeden z kierowców. - Nikt nie interesował się tym, że ten biedny pies leży na drodze i cierpi. Jakie znaczenie miał fakt, że była niedziela i długi weekend?

Ostatecznie udało się znaleźć prywatną osobę - panią Marzenę, która przygarnęła psa pod swój dach.

- Znajomi zadzwonili do mnie w nocy z pytaniem, czy nie zaopiekuję się tym biednym psem - mówi pani Marzena. - Był poobijany, brudny, śmierdzący i wystraszony. Nakarmiłam go, sprawdziłam czy nie ma poważnych ran, wyczesałam. Dostał imię Lucky, czyli szczęściarz.

Za domowe zwierzęta bezdomne, porzucone czy ranne na terenie gminy Goleniów odpowiada straż miejska. Dlaczego telefon dyżurnego milczał?

- Nasz dyżurny był przy telefonie cały czas, nikt nie dzwonił w sprawie tego pieska - twierdzi Stanisław Surmaj, komendant straży miejskiej. - Nie mogliśmy mu pomóc, skoro nikt sprawy nie zgłosił. Zawsze interweniujemy w sprawie potrzebujących, bezdomnych czy porzuconych psów, bez względu czy jest to środek tygodnia czy święto. Mamy swoich dyżurnych weterynarzy. Później takie psy przewozimy do naszego przytuliska w Miękowie. Wystarczy do nas zadzwonić pod alarmowy numer 986.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński