Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psychopata czy sąsiedzkie porachunki? !

Agnieszka Tarczykowska, 26 listopada 2004 r.
Niech nam policja pomoże!

Mieszkańcy Świętoszewka i Czarnogłów od trzech tygodni nie mogą sobie poradzić z czymś, co morduje ich domową zwierzynę. Coraz częściej mówią, że to nie coś, ale człowiek. Ksiądz na mszy nawołuje do międzyludzkiej miłości, obserwatorzy mówią o nienawiści między sąsiadami, a mieszkańcy zarzucają policji bezczynność.

- Kiedy robimy zasadzki, nie pojawia się w tym miejscu. Jak przez dwie noce leżał śnieg, i widać byłoby ślady - nie atakował nigdzie. Pies ani żadne inne zwierzę nie jest na tyle inteligentne, żeby o tym wiedzieć. To musi być człowiek ze zwierzęciem - tego zdania jest wielu mieszkańców dwóch wiosek atakowanych przez, jak to ludzie nazywają "bestię".

- Człowiek, który znając nasze plany, czytając prasę i opinie mieszkańców, każdą naszą wątpliwość i sugestię wykorzystuje. Przecież na początku, jak zaczął się ten mord na królikach, pozostawił na miejscu zdarzenia wszystkie zwierzęta, żadnego nie zjadł i nie zabierał. Jeśli byłoby to głodne zwierzę, które wybrało się na polowanie, powinno coś zjeść, a nie tylko zadusić i zostawić. Kiedy zaczęliśmy mówić o tym głośno, od następnego razu morderca, dla zatarcia śladów zaczął już zabierać po jednej sztuce, żeby się nie wydać.

Ludzie mówią, że padający ostatnio śnieg przekonał ich jeszcze bardziej w przekonaniu, że to człowiek.

- Właśnie, jak przez dwa dni posypało, to nie było bestii, pojawiła się dopiero tej nocy, kiedy stopniał śnieg - komentują mieszkańcy. - Przecież co by zależało psu czy innemu zwierzęciu pozostawić ślady? O to bał się jedynie człowiek, bo wtedy policja dotarłaby do właściciela stóp. Poza tym, po co pies czy wilk miałby obgryzać uszy i łapki, a potem je pozostawiać obok, nie zjadając?

Sąsiedzkie zwady

W Czarnogłowach i Świętoszewku coraz częściej słychać opinię wśród mieszkańców, że to sąsiad sąsiadowi wyrządza taką szkodę.

- Obie wsie, a zresztą ludzie nawet w tych samych miejscowościach, mają między sobą porachunki od lat - zdradza pani Krystyna. - To wszystko przez to, że ludzie są biedni, nawet bardzo. Bieda doskwiera tak, że pojawia się zazdrość. Sąsiad sąsiadowi zazdrości wszystkiego. Niektórzy zaglądają do kieliszka, nawet wspólnie, a potem, po imprezach alkoholowych, kiedy każdy ma dobrą gadkę po wódce, wypominają sobie żale, które mają do siebie z dziada pradziada.

Wielu nie ma tu pracy, bieda aż piszczy, ludzie są zdesperowani, niektórym ta sytuacja odbiera rozum. Chcą się zemścić na sąsiedzie, który przy kieliszku pochwalił się czymś, więc idą i robią mu na złość. Bo dlaczego jednemu ma być lepiej niż drugiemu?

Policja potwierdza, że do awantur, w których interweniuje, dochodzi w tych miejscowościach często. Jednak ciągle zaprzecza, jakoby w pogromie królików brał udział człowiek.

- Im się nie chce chodzić koło tego, dlatego najlepiej stwierdzić, że to pies - mówi Hubert Wojtecki, w którego zagrodzie zginęło podczas jednej nocy ponad 40 królików. - Ja nie wierzę, że to zrobiło tylko zwierzę. W tym na pewno brał udział człowiek. Nie wiem, czy psychicznie chory, czy złośliwy, ale człowiek.

Pewnie, że nie z każdym żyje się dobrze, są trudni sąsiedzi, ale nikogo nie złapałem za rękę i dlatego nikogo nie mogę posądzić bez dowodów. Są osoby, które mógłbym podejrzewać, jednak daleki jestem od wskazywania konkretnych osób, to zadanie dla policji. Oni znają tu każdego, niech pochodzą, popytają.

Na mszy też o królikach

W obu wioskach głośno mówi się o zemście i zazdrości międzysąsiedzkiej. Nawet na ostatniej mszy ksiądz z ambony nawoływał do miłości międzyludzkiej.

- Ja jestem raczej daleko od tych tematów, o sprawie morderstwa królików dowiedziałem się z "Głosu" - mówi ksiądz Jan Koplewski. - Nie chcę się wypowiadać, kto i dlaczego to robi, bo nie ja prowadzę dochodzenie i nie od tego jestem. Zresztą, nic nie wiem na sto procent, ale słyszę jak ludzie przedstawiają różne wersje. To, że nie chcę się w to osobiście angażować nie oznacza, że nie mogę wygłosić kazania o miłości podczas mszy. Takich porad w tych trudnych czasach nigdy za wiele, a nam wszystkim zawsze przyda się pomyśleć o bliźnim, o miłości i szacunku do niego.

Tu może się zdarzyć wszystko

Mieszkańcy Czarnogłów i pobliskiego Świętoszewka mówią, że już raz ludzie sobie zasłużyli na brak zaufania, dlatego teraz sąsiad podejrzewa sąsiada.

- Tak samo było chyba rok temu. Wtedy szokiem dla nas wszystkich była tu plaga pożarów - opowiada mieszkaniec Czarnogłów. - Nikt nie wiedział, jak to się dzieje, że codziennie paliły się trawy, zagrażając zapaleniem się lasów i ludzkich zagród. Jak się potem okazało, a odkryli to miejscowi chłopcy, mieszkańcy specjalnie podpalali trawy i nieużytki, żeby okazało się, że straż ma dużo pracy. Teraz już wszystkiego można się po tych ludziach spodziewać.

Zdaniem lokalnej społeczności, dowodem na to, że człowiek bierze udział w mordzie królików, a ostatnio także kur jest to, że żaden pies w gospodarstwach nie szczeka i nie broni zagrody.

- Przecież my tu wszyscy mamy psy. Groźne i duże, one są uwiązane na łańcuchach a czasem spuszczane na noc, wszystkie są przyzwyczajone do pilnowania. Dlaczego nigdy pies nie szczeka i nie ujada, dlaczego nie walczy z innym psem, wilkiem, rysiem czy jakimś zwierzęciem? - pytają ludzie. - Odpowiedź jest prosta. Ten ktoś ogłupia psa gazem, dlatego właściciele czworonoga, którzy po nocnym mordzie zastają go skulonego w budzie zastanawiają się co się stało, że nie szczekał.

Co głowa, to inna myśl

Policja broni swojego stanowiska i nadal jest zdania, że to zwierzę robi takie spustoszenie w wioskach.

- Ślady na ziemi i klatkach wskazują, że szkody wyrządza jakieś zwierzę - zapewnia nadkomisarz Wiesław Ziemba, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Goleniowie. - Ludzkich śladów nie stwierdziliśmy, ale dzielnicowy cały czas interesuje się tematem. Każdy z tych przypadków analizujemy i sprawdzamy. Nie możemy jednak ustawić policjantów przed klatkami z królikami i kurami we wszystkich gospodarstwach, bo tylu funkcjonariuszy rewir w Przybiernowie nie ma.

Łowczy z pobliskich lasów, powiadomieni przez policję o sygnałach od anonimowych informatorów, którzy widzieli w okolicach rysia, przeczesali leśne tereny i nie znaleźli żadnego śladu.

- Strażnicy leśni obeszli las, ale ani jednego śladu psa czy rysia nie znaleźli. Są sarny i być może ten informator pomylił zwierzęta - mówi Henryk Walczak, łowczy. - Wszyscy w okolicy żyją tym tematem. My w gronie łowczych też rozmawialiśmy wiele razy o tej rzekomej bestii. Naszym zdaniem, najbardziej prawdopodobną wersją jest to, co mówią ludzie. To musi być jakiś człowiek z psem. Może zawistny sąsiad dokucza innym. Może jest podły i zazdrosny, a może niezrównoważony psychicznie.

Pan Piotr, któremu kilka dni temu już po raz drugi zaduszono króliki jest jedyną osobą, która prawdopodobnie widziała zabójcę. Teraz mężczyzna mówi, że już sam nie wie, co o tym myśleć.

- Byłem prawie pewny, że widziałem psa i tylko psa - wspomina Piotr Kalinowski z Czarnogłów. - Upieram się przy tym, bo nie chce mi się wierzyć, że są ludzie bez sumienia, zdolni do takich rzeczy i chyba dla spokoju wewnętrznego będę się tego trzymał do czasu aż się wszystko wyjaśni. Tylko czy się wyjaśni?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński