Prezydent zaprzysiężony, a konflikt nadal trwa. Komentarz politologa

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Prezydent ubiegający się o reelekcję nie zawsze ma łatwiej. Nawet wówczas, gdy wspiera go partia, która sprawuje władzę. Gdyby tak było to dziesięć lat temu Bronisław Komorowski uzyskałby reelekcję. Czasami sytuacja w kampanii może stać się nieprzewidywalna, jak to miało miejsce podczas pandemii koronawirusa.

Żeby ubiegający się o reelekcję prezydent mógł wygrać, musi mieć takie osiągnięcia, które spodobają się jego wyborcom. To samo dotyczy partii, która go wspiera. Dzięki temu obecne wybory wygrał Andrzej Duda, a dziesięć lat temu przegrał Bronisław Komorowski, a obecnie Rafał Trzaskowski. Oczywiście kampania to także zabiegi socjotechniczne, które mają odpowiednio zmanipulować wyborców i które są stosowane przez wszystkie partie.

Jednak kiedy kampania się kończy, politycy, choć na chwilę powinni umieć wznieść się ponad podziały. Szkoda, że w Polsce brak czołowych polityków, którzy przegrali wybory, na zaprzysiężeniu Prezydenta lub innych ważnych uroczystościach państwowych zaczyna się robić tradycją.

Problem jest szerszy i poważniejszy. Wszelkie naruszanie powagi Sejmu jak przychodzenie swego czasu z własnym nagłośnieniem na mównicę, spożywanie na niej obiadu, blokowanie jej lub nagrywanie piosenek, a także rozwieszanie flag ruchów społeczno-politycznych, bojkotowanie wystąpień itp. tylko przesuwa granice w niebezpieczną stronę.

Na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy powinni być obecni wszyscy, chyba, że stan zdrowia z powodu koronawirusa na to nie pozwalał. Natomiast tłumaczenie się np. wyjazdem z dziećmi pokazuje, że do polityki i sprawowania najwyższych urzędów w państwie niektórzy muszą jeszcze dorosnąć.

Kiedy PiS był w opozycji, część polityków tej partii też nie pojawiała się na różnych wydarzeniach, a zwolennicy czasami zakłócali różne uroczystości. Teraz z jeszcze większym rozmachem robi to obecna opozycja w postaci PO, lewicy oraz KOD. To duży błąd, bo jeżeli w przyszłości zmieni się władza, to sytuacja w Polsce na pewno się nie poprawi, tylko nowa opozycja jaka się wówczas pojawi, będzie jeszcze bardziej agresywna niż obecna czy wcześniejsze. Może już czas się opamiętać.