W lokalach, zwłaszcza tych na piętrze, gdzie wybuchł pożar czuć jeszcze drażniący swąd. Ciemne ściany w niczym nie przypominają tych sprzed pożaru. Lokal, gdzie doszło do wybuchu jest własnością TBS Prawobrzeżne. Mieszkanie pozbawione jest sufitu, widać dach na strychu. Na klatce schodowej znajdują się przedmioty wyniesione z mieszkania: pralka, zlew, kilka mebli.
Jako pierwszy, który zauważył pożar był pan Krzysztof Szczerski. To on jeszcze zanim straż pożarna dowiedziała się o pożarze, zaczął gasić ogień.
- Siedziałem w kuchni i poczułem swąd. Zacząłem szukać w mieszkaniu, czy to może gdzieś u mnie. Przez szyby nad drzwiami wejściowymi zobaczyłem płomienie. Od razu krzyknąłem: "Pali się". Córka wzięła telefon, zadzwoniła na 112, a ja chwyciłem garnek z wodą i próbowałem gasić to, co już wyszło na klatkę. Trochę mi się udało, inaczej byłaby już… mogiła" - relacjonuje pan Krzysztof.
Żona i córka pana Krzysztofa wyszły na balkon, w tym momencie pod bramą pojawili się strażacy, a na twarzach rodziny Szczerskich zagościł uśmiech.
- Na chwilę obecną pracujemy nad przywróceniem wszystkich mediów w budynku. Myślę, że dzisiaj woda, prąd i gaz będą już dostępne we wszystkich lokalach. Konstrukcja budynku nie jest zagrożona, poza mieszkaniem i klatką schodową na "tym" piętrze nie ma innych strat - mówi Marcin Janiak, przedstawiciel zarządcy budynku BOM 7.
Mieszkańcy feralnej klatki nr 22 mogą już wracać do mieszkań. Póki co na taki krok zdecydowali się nieliczni. Mieszkańcy przebywają u swoich rodzin lub sąsiadów. Na pierwszym piętrze lokatorzy mają już prąd, wodę i gaz. Trwa naprawa mediów na drugim i trzecim piętrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?