Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomocnik Pogoni: spotkanie wyglądało bardzo słabo

Michał Bartnicki
Mateusz Lewandowski
Mateusz Lewandowski Sebastian Wołosz
- Nie ułatwiało nam trenowanie przez dwa tygodnie na sztucznej trawie. Później w meczu ligowym wychodzimy na naturalną murawę i czuć różnicę. Nie chcę tutaj zwalać winy na pogodę, bo większość zespołów ma takie same problemy, jak nie większe - powiedział Mateusz Lewandowski, pomocnik Pogoni Szczecin, po przegranym meczu z Piastem Gliwice 0:2.

- Mimo fatalnego wyniku warto zaznaczyć, że wróciłeś do wyjściowego składu Pogoni.

- Cieszę się, że trener Artur Skowronek pamięta o mnie i nie boi się na mnie postawić.
A jak wyglądał mecz? Chyba wszyscy, którzy oglądali, widzieli co się działo. Trudno docenić jakieś elementy piłkarskie w naszym wykonaniu. Był to typowy mecz walki z dwóch stron. To było spotkanie z serii: "Kto mocniej przebije piłkę, ten wygra". Więcej szczęścia niż umiejętności.

- Jak to wyglądało w szatni? Głowy opuszczone w dół i milczenie?

- W tygodniu przyjdzie czas, aby usiąść i przeanalizować to wszystko na spokojnie. Musimy porozmawiać między sobą, bo wszyscy widzieli, że nie wygląda to tak, jak powinno. Tak tracić bramek nie powinna żadna drużyna, która gra w Ekstraklasie. Za takie błędy każdy będzie nas karcił.

- Mocne słowa do słabego spotkania.

- Oczywiście. Po takim pojedynku nie można zadzierać głowy do góry. Spotkanie wyglądało bardzo słabo. Musimy o tym szybko zapomnieć i wziąć się do roboty. Teraz pora na Wisłę. Mam nadzieję, że wygramy w Krakowie.

- Słusznie otrzymałeś żółtą kartkę?

- Wiedziałem, że przy wślizgu nie mam większych szans na zatrzymanie się. Widziałem, że Tomek Podgórski mnie minął, ale nie udało mi się cofnąć nóg. Sędzia dał mi żółtą kartkę i powiedział, żebym uważał. Dobrze, że nie wyrzucił mnie z boiska, bo w głupi sposób osłabiłbym zespół.

- Niewiele zabrakło, a strzeliłbyś gola.

- Uderzyłem z prawej nogi, ale to nie jest moja lepsza noga, więc strzał został w łatwy sposób zablokowany przez obrońców Piasta. Najgorsze jest to, że nie wykorzystaliśmy karnego. Wydaje mi się, że w pierwszych 10 minutach drugiej połowy Piast nie wychodził z własnej połowy i mogliśmy gliwiczan zdusić pod ich bramką.

- Jak na ciebie wpływa to, że co kilka meczów pojawiasz się w składzie i nagle znikasz?

- Działa to na mnie motywująco. Nie przejmuje się tym i staram się cieszyć z każdej szansy od szkoleniowca. Wszystko, co mówi trener Skowronek, staram się brać do siebie, bo każda uwaga jest dla mnie cenna. W niedzielę wyszedłem w pierwszym składzie i mam nadzieję, że z Wisłą będzie podobnie.

- Nie jest to dla ciebie zniechęcające?

- Nie patrzę na to w taki sposób. Staram się wykorzystywać każdą szansę. Cieszę się, kiedy mam okazję pojawić się na murawie. To dla mnie wiele znaczy. W Pogoni czuję się szczęśliwy i wierzę, że po mojej kontuzji nie ma już śladu. Miałem z tym większy problem psychiczny, niż fizyczny. Jestem w Szczecinie od dwóch lat, więc problemów z komunikacją nie może już być.

- Trzy kolejki i punkt w dorobku ma Pogoń. Można mówić o kryzysie?

- Cała ekstraklasa wie, że jesteśmy drużyną, która stara się długo utrzymywać przy piłce. Większość zespołów gra z nami z kontry. Z Piastem wydaje mi się, że dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, ale można parę słów powiedzieć o murawie, która nie ułatwiała nam gry. Nie ułatwiało nam trenowanie przez dwa tygodnie na sztucznej trawie. Później w meczu ligowym wychodzimy na naturalną murawę i czuć różnicę. Nie chcę tutaj zwalać winy na pogodę, bo większość zespołów ma takie same problemy, jak nie większe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński