Do incydentu doszło we wtorek w holu sądu okręgowego przy ul. Kaszubskiej w Szczecinie. W południe młody mężczyzna wszedł do budynku, oblał się łatwopalnym płynem i zagroził samospaleniem. To miał być protest przeciwko niesłusznemu - jego zdaniem - wyrokowi (2 lata więzienia za rozbój). Policjantom nie udało się go odwieść od zamiaru. Zrobiła to dopiero sędzia Bogumiła Metecka, wiceprezes sądu. Przekonała go, aby oddał zapalniczkę. Sebastian C. posłuchał, a karetka odwiozła go do szpitala. Jak to możliwe, że to, co udało się drobnej pani sędzi, nie udało się przeszkolonym funkcjonariuszom?
- Nie popełniliśmy w tej sprawie błędu. Policjanci próbowali przekonywać mężczyznę, ale on nie podjął w ogóle rozmowy. Dlatego nasze czynności skupiły się nad zabezpieczeniem miejsca, aby nikt nie ucierpiał. Zamknęliśmy drzwi wejściowe, był przygotowany koc. Wezwano negocjatorów, ale zanim dojechali, incydent się zakończył - tłumaczy mł. asp. Przemysław Kimon z zachodniopomorskiej policji.
Jego zdaniem, nie było podstaw do użycia siły. - W tym wypadku skutki mogłyby być odwrotne do zamierzonych. Wystraszony mężczyzna mógł zrealizować swoją groźbę. Skoro od razu nie użył zapalniczki, była nadzieja, że tylko grozi.
W negocjacjach z desperatem liczy się wszystko, nawet odpowiedni ton głosu. - Sędzia Metecka mówiła do mężczyzny spokojnym, cichym głosem. To poskutkowało - mówi sędzia Elżbieta Zywar z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Policjanci z sekcji sądowej nie mają specjalnych szkoleń z technik negocjacji. Być może teraz szkolenia zostaną przeprowadzone. - Niewykluczone jednak, że mężczyzna źle reagował na mundur i dlatego przekonać go mogła jedynie inna osoba - zastanawia się Przemysław Kimon.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?