Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękna prosta historia ze schroniska

Sylwia Cyza-Słomska [email protected]
W schronisku Feniks pomoc w najtrudniejszym okresie życia codziennie otrzymują setki osób. Ale tylko nieliczni znajdują siłę, by walczyć dalej. Zazwyczaj samotni, niepełnosprawni są skazani na innych.
W schronisku Feniks pomoc w najtrudniejszym okresie życia codziennie otrzymują setki osób. Ale tylko nieliczni znajdują siłę, by walczyć dalej. Zazwyczaj samotni, niepełnosprawni są skazani na innych. Fot. Marcin Bielecki
Człowieka, który stracił wszystko zrozumie tylko ten, który był w podobnej sytuacji. Tylko on wie, że życie może nabić guza. Ważne jednak by uczyć się na błędach.

W Szczecinie jest prawie 1500 zarejestrowanych bezdomnych. Tych, którzy nie korzystają z pomocy żadnej instytucji nikt nie jest w stanie policzyć. Jedni bez dachu nad głową znaleźli się z własnego wyboru, jednak większość z nich po prostu nie poradziła sobie z życiową tragedią. Nie wszyscy mają tyle sił by podnieść się po porażce. Dlatego dotarliśmy do tych, którzy mimo trudnego startu znaleźli siłę na pokonanie przeciwności losu.

Pan Janusz do schroniska dla bezdomnych trafił 2,5 roku temu. Nagle po rozpadzie małżeństwa runął jego cały świat.

- Przeżyłem z żoną 26 lat - mówi. - Przestało nam się układać i musiałem wyprowadzić się z domu. Z dnia na dzień.

Zaczął nadużywać alkoholu, stracił dorobek swojego życia i dach nad głową. Szybko trafił do schroniska, gdzie mógł spokojnie wyspać się i zjeść ciepły posiłek. Zaczął pomagać przy pracach w kuchni.

- Tam poznałem kobietę, która pracowała w schronisku - wspomina Janusz. - To ona podtrzymywała mnie na duchu. Wspierała.

Szybko znaleźli wspólny język, zaczęli się spotykać. Wspólna praca zbliżyła ich na tyle, że zaczęli planować przyszłość we dwoje.

- Pół roku temu odszedłem ze schroniska, zamieszkaliśmy razem - mówi pan Janusz. - Ostatnio kupiliśmy samochód. Czuję się spełniony, a miłość mobilizuje mnie do walki o naszą przyszłość.

Dorotę najtrudniejszy okres w życiu dotknął, gdy miała już dwoje dzieci. Wspólnie z partnerem wynajmowali stancję. On nie pracował, ona uczyła się i dorabiała. Pieniędzy nie starczało nawet na podstawowe potrzeby.

- W końcu nie mogliśmy zapłacić czynszu i musieliśmy się wyprowadzić - opowiada kobieta. - Nocą spakowaliśmy się i wyszliśmy. Po prostu uciekliśmy.

Ona trafiła do domu samotnej matki, on mieszkał kątem u rodziców. Niestety, rozwiązanie było tylko czasowe. Po pół roku musiała szukać sobie czegoś innego.

- W domu samotnej matki wszyscy oczekują, że 3 miesiące wystarczą na usamodzielnienie się - mówi Dorota. - Zazwyczaj jest to niewykonalne, ponieważ kobiety samotnie wychowujące dzieci nie są w stanie w tym czasie ani znaleźć pracy ani odłożyć pieniędzy na wynajęcie mieszkania, dlatego duża część z nich później trafia do schronisk.

Tak było również w jej przypadku. W schronisku zamieszkała z dziećmi i mężem.

- Wszystko było dobrze do czasu, gdy właścicielka schroniska postanowiła pozbyć się rodzin u niej mieszkających i zostawić samych samotnych mężczyzn - mówi. - Z dnia na dzień znowu straciliśmy dach nad głową.

W tym czasie Dorota oczekiwała narodzin trzeciego dziecka. Do kolejnego domu samotnej matki trafiła już jednak bez męża, z którym definitywnie się rozstała.

- Dom, gdzie przeprowadziłam się z dziećmi prowadziły siostry zakonne - mówi Dorota. - Tam otrzymałam prawdziwe wsparcie i pomoc, dlatego postanowiłam zrobić wszystko by stanąć na nogi.

Pracowała i zbierała każdy grosz. Żyła oszczędnie, dzięki temu uzbierała pieniądze gwarantujące jej stawianie pierwszych samodzielnych kroków.

- Kupiłam starą ruderę na wsi, gdzie przeprowadziłam się z dziećmi - mówi. - W miejsca po szybach wstawiłam w okna stare pierzyny. Tak wyglądały nasze pierwsze dni na swoim.

Zarabiała na czym się dało. Zbierała grzyby, jagody, pracowała dorywczo i zajmowała się dziećmi. Pieniądze, które zaoszczędziła wydawała na remont domu.

- Nie mogłam sobie pozwolić na chwile załamania - mówi. - Miałam dzieci, za które byłam odpowiedzialna.

Dziś jest już inną osobą, skończyła studia, pracuje.

- Nie żałuję niczego, co spotkało mnie w życiu - mówi. - Dzięki temu jestem tym kim jestem. A jestem naprawdę szczęśliwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński