MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Operowe bieganie

Rozmawiał: Janusz Kaźmierczak
Janusz Kaźmierczak
Marek Kolbowicz, wioślarz AZS-u Szczecin, mistrz świata, opowiada o świętach, zgrupowaniach i chęci zdobycia złotego medalu olimpijskiego.

- Dzień do wigilii a mistrza świata o 9 rano zastaliśmy nie przy robieniu pierogów, czy też strojeniu choinki, ale przy fontannie pod Urzędem Miasta w Szczecinie gdzie mimo 7-stopniowego mrozu rozpoczynał bieg.
- To nic nienormalnego. Jutro też o tej samej porze z tego miejsca znowu rozpocznę bieg. No cóż, wybrałem taki zawód i chcąc być w formie, bez względu na okoliczności, muszę trenować. A choinkę już kupiłem, oprawiłem, a strojenie pozostawiłem córkom i żonie.

- Jaki dystans masz dziś do pokonania?
- Około 20 kilometrów. Pobiegnę do Głębokiego. Zrobię rundę wokół jeziora i powrót. Dzięki specjalnemu zegarkowi Garmin mogę na bieżąco śledzić tętno, prędkość, pokonany dystans itp.

- Nie obawiasz się zaziębienia?
- Nie. Przecież nie idę spacerkiem, a biegnąc będzie mi coraz cieplej i będę musiał jakąś część garderoby zdjąć. Proszę zobaczyć jak wygląda Krzysiu Młynnik (właśnie przebiegał obok - przyp. red.), mój kolega klubowy, reprezentant Polski w "ośemce". Jest czerwony na twarzy i bucha z niego para. Ja też tak będą wyglądał za dwie godziny.

- W kadrowej czwórce płyniesz z Konradem Wasielewskim - też szczecinianinem. Czy nie byłoby raźniej razem pobiegać?
- Każdy ma swój indywidualny tok przygotowań. Oczywiście poza pływaniem w osadzie.

- Nie nudzi się Tobie w czasie dwugodzinnego biegu? O czym myślisz?
- Słucham muzyki. Dziś na przykład mam w programie utwory operowe w wykonaniu Paula Pottsa, a także kawałki Depeche Mode.

- Przez ostatnie kilka lat wigilię spędzałeś u babci w Przybiernowie...
- W tym roku w domu, w nowym mieszkaniu. Mam nadzieję, że będzie fajnie.

- Chyba żona zagoni cię do prac kuchennych?
- Na wigilii będzie moja mama, siostra i teściowa. Podział ról nastąpił trzy tygodnie wcześniej. Każdy wie co ma przygotować i przynieść. Tak więc chyba się nie przepracuję. Zajmę się chyba rolą koordynatora. Tak jest na łódce. Tym niemniej już nie mogę doczekać się barszczu z uszkami gotowanego na wywarze z grzybów. Taki najlepiej przygotowuje moja babcia. Ale na szczęście również moja mama nauczyła tej kulinarnej sztuki.

- Jakiego prezentu spodziewasz się pod choinkę?
- Najlepiej chciałbym, żeby był to bon, na którym jest napisane: gwarancja medalu na igrzyskach olimpijskich.

- W kolekcji macie wiele medali i sukcesów. Jesteście rekordzistami świata. A medalu olimpijskiego brakuje. To chyba ostatnia szansa, aby go zdobyć?
- Różnie to bywa w naszym życiu (tu śmiech). Traktuję, że to moje ostatnie igrzyska. Jest szansa żeby ją wykorzystać. Druga może się już nie przydarzyć.

- Od trzydziestu startów wasza osada nie znalazła pogromców. Czy nie obawiasz się, że może to kiedyś nastąpić. To może wywołać wstrząs psychiczny.
- Ja do tego nie przywiązuję szczególnej wagi. Rozpoczyna się nowy rok, nowe rozdanie. Zobaczymy jak będzie. Ale my nie dopuszczamy myśli, że przegramy. Taka świadomość jest bardzo ważna. Jeżeli pojedziemy na 100 procent i ktoś nas będzie wyprzedzał to pojedziemy na 120, żeby wygrać.

- Jak będą przebiegały przygotowania do Pekinu?
- System będzie podobny do poprzednich lat. Będzie trochę zmodyfikowany gdyż igrzyska, w porównaniu do mistrzostw świata, rozpoczną się o miesiąc wcześniej.

- Pływacy narzekają, że będą mieli finały rano. Wy też?
- My od dwóch lat wiemy, że starty będziemy mieli po południu. Tak będzie i teraz w Pekinie. Dlatego już od maja trenować będziemy w porze olimpijskich startów. Pływacy niech nie narzekają. Przecież oni treningi rozpoczynają już o 7 rano. Oczywiście im tego nie zazdroszczę.

- Koniec roku to okres plebiscytów. Trener waszej osady Wojciechowski już po raz trzeci został wybrany najlepszym trenerem w światku wioślarskim. Niebawem rozstrzygnięcie plebiscytu na najlepszego sportowca naszego regionu. Liczycie na sukces, oczywiście w parze z kolegą z mistrzowskiej osady Konradem Wasielewskim?
- Powinniśmy być wysoko. Od trzech lat wygrywamy regaty i to w konkurencji olimpijskiej. Kibice chyba to docenią. Od lat Szczecin wodniakami stoi, gry zespołowe podupadły i chyba rywalizacja o prymat w województwie rozstrzygnie się pomiędzy naszą parą i Mateuszem Sawrymowiczem - królem w stylu dowolnym na 1500 metrów.

- Słyszałem, że oprócz planów sportowych masz równie ambitne na uczelni?
- Chciałbym zrobić doktorat. Taki cel sobie wyznaczyłem. I nie ma możliwości, aby z niego zrezygnować. Nie stawiałbym priorytetu co jest ważniejsze - igrzyska czy doktorat.

- Wasz start na igrzyskach jest pewny. Czy w Pekinie zobaczymy też inny duet AZS-u Dawid Pacześ i Łukasz Kardas?
- Jak to się mówi w naszym światku wioślarskim - wszystko w ich głowach i łapkach. To od nich zależy czy będą rywalizować w dwójce bez sternikach czy czwórce ze sternikiem. Szanse mają bardzo duże.

- Jak długo będziesz w Szczecinie?
- Do siódmego stycznia. Później wyjazd do Szklarskiej Poręby na 3-tygodniowe zgrupowanie, gdzie przede wszystkim będziemy jeździć na nartach biegowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński