Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odroczono rozprawę w procesie o poparzenie gimnazjalistki

Anna Starosta
- Cała ta sprawa odwróciła nasze życie do góry nogami - opowiada pani Elżbieta (na zdjęciu z córką wchodzą do sądu). - Teraz ktoś chce to załatwić małym odszkodowaniem albo, czego się obawiam, wiecznym przeciąganiem procesu.
- Cała ta sprawa odwróciła nasze życie do góry nogami - opowiada pani Elżbieta (na zdjęciu z córką wchodzą do sądu). - Teraz ktoś chce to załatwić małym odszkodowaniem albo, czego się obawiam, wiecznym przeciąganiem procesu. Sławek Ryfczyński
Gimnazjalistka Kasia i jej mama zostały wczoraj odesłane z kwitkiem z sądu w Świnoujściu. Przyszły na sprawę przeciwko mężczyznom oskarżonym o spowodowanie wypadku, w wyniku którego dziewczynka uległa ciężkiemu poparzeniu.

Pani Elżbieta wzięła wolne z pracy. Nikt nie powiadomił jej o odroczeniu sprawy. Jak się dowiedzieliśmy, odroczenie spowodowane było chorobą sędziego.

- Informację na ten temat dostaliśmy rano i nie zdążyliśmy powiadomić stron - mówiła jedna z pracownic sądu.

Sprawa toczy się w wydziale karnym, a w takim nie wolno zmieniać składu sędziowskiego. W przeciwnym razie trzeba by było rozpocząć sprawę od początku.

Biegła z płonącymi nogami

W sprawie oskarżonych jest dwóch mężczyzn. Jeden z nich Ryszard A. w czerwcu tego roku ciął metalowe części na balkonach bloku, gdzie przeprowadzano remont. Prawdopodobnie od iskry zapaliła się farba w otwartej puszce. Mężczyzna zrzucił ją z wysokości. Paląca się substancja oparzyła przechodzącą obok dziewczynkę. Kilka metrów biegła z palącymi się nogami. Miała oparzenia drugiego i trzeciego stopnia. Przeszła skomplikowany przeszczep skóry.

Drugi z oskarżonych mężczyzn Andrzej G. to kierownik budowy, który oskarżony jest o to, że nieodpowiednio zabezpieczył teren. Brakowało też oznakowania, że trwa budowa. Ich niefrasobliwość doprowadziła do nieszczęścia.

Chcieli dać 10 tysięcy

Dwa miesiące temu odbyła się pierwsza polubowna rozprawa.
- Była bardzo dziwna - mówi pani Elżbieta. - Jakby toczyła się poza nami. Weszłyśmy na salę. Kasia nie miała prawa głosu. Nikt nawet nie zapytał jej jak się czuje.

Mężczyźni przyznali się do zarzucanych im czynów, ale chcieli aby sąd wydał orzeczenie o winie bez wyroku.

- Tłumaczono nam, że mają opinię dobrych pracowników - mówi nasza rozmówczyni.

Mężczyźni zaproponowali wstępnie zadośćuczynienie dla dziewczynki w wysokości 2 tysięcy od jednego z nich i 3 od drugiego.

- To jakieś kpiny - mówi zdenerwowana. - Przecież to kropla w morzu naszych potrzeb.

Później stawkę podniesiono w sumie do 10 tysięcy złotych. To nie usatysfakcjonowało mamy dziewczyny.

Wydają tysiące na leczenie

Pani Elżbieta samotnie wychowuje Kasię. Ma jeszcze jedną córkę. Od początku sprawy wydała mnóstwo pieniędzy na leczenie i rehabilitację córki.

- Nie zbierałam wszystkich rachunków, przecież o tym się nie myśli przy takiej tragedii - mówi kobieta ze łzami w oczach. - Chciałam ratować dziecko. Kupować jak najlepsze leki, maści.

Jedna para specjalistycznych uciskowych getrów, które musi nosić nastolatka, kosztuje ponad 300 złotych. Kasia zużyła już dwie.

- Szybko się niszczą, poza tym Kasia rośnie. Teraz trzeba kupić kolejne - tłumaczy mama dziewczyny.

Oprócz tego dziewczynka smaruje nogi specjalnym maściami przeciwbliznowymi.
- Idzie ich bardzo dużo - opowiada nastolatka. - Trochę mi po nich lżej. Chociaż nogi i tak mi dokuczają. Często czuję bóle. Wszystko swędzi. Najgorzej będzie latem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński