Nocna wizyta tajemniczej kobiety w szczecińskiej delegaturze ABW

Wersja Onetu

Według portalu "Onet", kobieta była panią do towarzystwa i w takim celu przyjechała taksówką do delegatury pod koniec października 2019 r. Została wpuszczona i w jednym z pomieszczeń spędziła dwie godziny z pracownikiem, który tej nocy miał służbę dyżurną. Potem odjechała taksówką.

Według portalu, kobieta przebywała w pokoju, w którym są dane wrażliwe pracowników jednostki dlatego cześć z nich obawia się, czy dane informacje nie trafiły w niepowołane ręce. Chodzi m.in. o dane osobowe wszystkich funkcjonariuszy (wraz z ich prywatnymi adresami i numerami telefonów), informacje niejawne dotyczące procedur alarmowych wraz z kodami i hasłami, a także szafę pancerną z kilkoma sztukami broni wraz z amunicją. Portal stawia też zarzut, że nikt nie poniósł za to odpowiedzialności.

Sprawa wyszła na jaw, bo następnego dnia po wizycie kobiety, ślady igraszek miał znaleźć dyżurny porannej zmiany i zawiadomił przełożonych.

- Następnego dnia rano funkcjonariusz, który przejął służbę dyżurną zauważył, że pomieszczenie służby dyżurnej nie wygląda tak, jak powinno. Ujawnił m.in. zużytą prezerwatywę i ślady organiczne. Natychmiast poinformował o tym swojego przełożonego. W celu wyjaśnienia sytuacji dokonano przeglądu monitoringu - twierdzi portal.

I wersja ABW

Do zarzutów odniosła się ABW. Potwierdza, że do wizyty kobiety doszło, ale nie był prostytutka i nie przebywała w pokoju z wrażliwymi danymi, a na wartowni. Strażnik został ukarany dyscyplinarnie.

- Informujemy, że doniesienia dotyczące wizyty osoby nieuprawnionej w siedzibie ABW w Szczecinie nie przedstawiają faktycznych wydarzeń. Nagłaśniana w mediach teza o "wizycie prostytutki w ABW" jest kłamstwem. Wbrew medialnym insynuacjom cała sytuacja została bardzo szybko rozliczona w toku postępowania dyscyplinarnego - napisała ABW.

Agencja domaga się również usunięcia artykułów, które zawierają, jak twierdzi "rażąco sprzeczne z prawdą tezy".