Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość, wódka i nóż w żebrach

Mariusz Parkitny
Na wyrok Aleksandra przyszła z rodziną. Była też siostra, o którą pokłóciła się z Danielem i o mało go nie zabiła. Daniel nie przyszedł. Ma nową kobietę.
Na wyrok Aleksandra przyszła z rodziną. Była też siostra, o którą pokłóciła się z Danielem i o mało go nie zabiła. Daniel nie przyszedł. Ma nową kobietę.
To historia o kobiecie, która potrafi kochać mężczyznę jak mało która. Aby walczyć o miłość, nie zawaha się nawet targnąć na życie kochanka.

Ale jak to bywa w takich historiach, na drodze do szczęścia zawsze musi coś stanąć. Aleksandrę zgubiła wódka.

Sala 67 Sądu Okręgowego w Szczecinie. Sędzia Zdzisława Stachów odczytuje wyrok. Uznaje Aleksandrę F. winną targnięcia się na życie kochanka. Mężczyzna przeżył.

- Życie można spędzić na salach sądowych i w izbach wytrzeźwień. Ale można też spróbować żyć godniej. Zobaczymy, czy oskarżonej się to uda - mówił sędzia sprawozdawca Paweł Marycz.

Może gdyby ojciec nie pił

Tak było kilka dni temu. Ale wydarzenia, które zaprowadziły Aleksandrę F. na ławę oskarżonych, rozegrały się kilka miesięcy wcześniej w małej wsi pod Choszcznem.

Aleksandra F., 41 lat. Ładna, ale wypity alkohol zostawił ślady na twarzy. Szczupła. Przy wzroście 160 cm waży 50 kilogramów. Matka trójki dzieci. Mają od 18 do 22 lat. Z ich ojcem rozwiodła się dawno temu.

- Nie układało nam się - powiedziała podczas jednego z przesłuchań.

Jej ojciec był motorniczym. Zmarł pięć lat temu na wylew. Pił. Mama jest gospodynią domową. Aleksandra ma pięcioro rodzeństwa. Skończyła tylko podstawówkę. W całym swoim życiu przepracowała tylko rok. Jako operator maszyn włókienniczych. Od 1987 r. stale bezrobotna. Bez prawa do zasiłku. Utrzymywała się dzięki pomocy zaradnej córki i pracom dorywczym. A od sześciu lat była na utrzymaniu młodszego o kilka lat Daniela Ł.

- Uchodziła za osobę bardzo pracowitą, choć nadużywała alkoholu - powie sołtys wsi.

Smak alkoholu Aleksandra poznała w wieku 16 lat. Potem zdarzały się pijackie ciągi trwające trzy, cztery dni. Według lekarzy jest uzależniona, ale nigdy się nie leczyła.

- Na pewno należy podjąć próbę leczenia odwykowego. Fakt, że w związku z uzależnieniem dopuściła się takiego poważnego przestępstwa może być punktem zwrotnym w jej życiu - ocenia psychiatra Barbara M.

Kochali się, pili i bili

Rodzina i znajomi różnie oceniają jej związek z Danielem.

Danuta W., sąsiadka:
- Daniel nie był konfliktowy jako sąsiad. Wiem, że były tam libacje, ale nie widziałam, aby się z Olą bili.

Marianna G., matka Aleksandry:
- Ja uważałam, że są udaną parą.

Aleksandra o Danielu:
- To była chora miłość. On był chorobliwie zazdrosny. Bił mnie. Wszędzie za mną chodził. Denerwował się nawet, gdy dłużej rozmawiałam z siostrą. Uważał, że jak moja siostra lekko się prowadzi, to ja jestem taka sama.

Anna F.:
- Jak pili, zawsze się kłócili. On pił przez mamę. Ona była o niego zazdrosna.

Od czterech miesięcy mieszkali u córki Aleksandry, Anny. 1 lipca zorganizowali imprezę. Pili od rana. Najpierw u mamy Aleksandry, potem u Anny. Wieczorem tańczyli przy muzyce z telewizora. Aleksandra była już mocno pijana. Twierdzi, że tego dnia była pokłócona z Danielem. Dzień wcześniej pobił ją, bo za długo rozmawiała z siostrą na dworze.

- Rano powiedziałam mu, że się rozstajemy, żeby się wyprowadził. Miałam dość tego bicia. Gdy byłam pobita, nie wychodziłam z domu, bo się wstydziłam. Bałam się zawiadamiać policję. On mówił, że odejdzie, ale razem ze mną w worku na śmieci - twierdzi Aleksandra.

Wzięła nóż i wbiła mu go w pierś

Około północy położyła się w pokoju na tapczanie. Zasnęła. Gdy się zbudziła, zobaczyła, że Daniel tańczy z Dorotą, jej siostrą. To bardzo atrakcyjna kobieta, mająca powodzenie u mężczyzn. Według oskarżonej kochanek obściskiwał w tańcu Dorotę. Dotykał jej pośladków i piersi. Dorota nie reagowała.

Przemysław B., syn Doroty: - Mama nie protestowała, gdy Daniel dotykał jej piersi i pośladków.

- On ją obmacywał. Widział, że ja to widzę. Ona nie protestowała. Przypomniałam sobie, że kiedyś spędzili ze sobą trzy dni i trzy noce. Zdenerwowałam się. Poczułam zazdrość. Powiedziałam mu, że postępuje podle. On pchnął mnie na tapczan. To spotęgowało moją agresję - tłumaczyła Aleksandra.

Twierdzi, że wzięła nóż, gdy przypomniała sobie, że on też kiedyś jej groził nożem. Poszła do kuchni. Nóż wyjęła z kubka. Używała go do krojenia mięsa i obierania ziemniaków. Wróciła do pokoju. Daniel stał koło telewizora. Przodem do Aleksandry. Podeszła do niego i wbiła mu nóż w klatkę piersiową. Mężczyzna zaczął krwawić. Ktoś z gości zawiadomił pogotowie, tłumaczył, że Daniel sam się zranił. Jeszcze przed przyjazdem policji rodzina ustaliła wersję, że mężczyzna sam sobie to zrobił.

- Zapowiedział, że się zabije. Wyszedł z domu i wrócił z nożem wbitym w klatkę. Potem pytał, czy ma się dalej ciąć - to usłyszeli policjanci.

Ale ta wersja nie zgadzała się z tym, co zobaczyli na miejscu. Przed domem nie było śladów krwi, a przecież Daniel potwornie krwawił. Policjanci zaczęli rozpytywać rodzinę w osobnych samochodach. Do kłamstwa najpierw przyznał się Przemek D., siostrzeniec Aleksandry, a potem ona sama.

Wybaczył jej, ale odszedł

Jeszcze tej samej nocy Aleksandra trafiła do policyjnego aresztu. Dwa dni później prokurator postawił jej zarzut usiłowania zabójstwa. W areszcie dla kobiet w Kamieniu Pomorskim spędzi 10 miesięcy. Jej prośby o wizytę z najbliższą rodziną nie zostaną uwzględnione. Powód: obawa, że znów będą wymyślać kolejną wersję wydarzeń z lipcowej nocy.

Daniel spędził w szpitalu 10 dni. Szybko wybaczył kochance.

- Ja nawet nie pamiętałem, że to ona mnie zraniła. Dopiero w szpitalu powiedział mi o tym brat. Nie mam do niej pretensji ani żalu. Wybaczyłem jej. Nie chcę, aby ścigał ją prokurator. To trochę moja wina, bo niepotrzebnie tańczyłem z Dorotą. Ale z tego zdarzenia nic nie pamiętam. Byłem pijany - mówił.

Już w areszcie Aleksandra pisze do prokuratora prośbę o przeprowadzenie mediacji z Danielem. Chce się z nim pogodzić. Prokurator odmawia. Kobiecie grozi dożywocie, a to zbyt poważne przestępstwo na mediację. Aleksandra próbuje dbać o siebie w areszcie. Pisze do sądu w Szczecinie prośbę o ufarbowanie włosów.

- Na takie czynności nie trzeba zgody sądu - odpisuje sędzia Maciej Strączyński.

Na kolejnych przesłuchaniach kobieta przyznaje się do winy. Zapewnia, że nie chciała zabić kochanka.

- Chciałam go jedynie ukarać za to, co mi zrobił. Gdybym chciała go zabić, zadałabym mocniejszy cios. Miałam wielki żal, że jest taki podły i celowo mnie rani. Gdy szłam na niego z tym nożem, czułam wielką złość. Chciałam go skrzywdzić, żeby poczuł ból taki, jak ja - mówiła.

Na rozprawy policjanci przywożą ją skutą w kajdankach. Często płacze i zapewnia, że żałuje tego, co zrobiła. Sąd zgadza się wreszcie na mediację. Dochodzi do porozumienia między kochankami. Daniel zgadza się zapomnieć o sprawie pod warunkiem, że Aleksandra zapłaci mu 200 zł za krzywdy. Ale ma jeszcze jeden warunek. Nie chce się już z nią spotykać. W aktach sprawy są dwa własnoręcznie podpisane oświadczenia Daniela i Aleksandry.

Ona napisała: - Przepraszam Daniela za straty i cierpienia, których doznał w wyniku zranienia go przeze mnie. Jednocześnie żałuję swojego czynu i oświadczam, że nigdy nie miałam zamiaru wyrządzić mu krzywdy.

On napisał: - Przyjmuję przeprosiny i zadośćuczynienie i wybaczam jej zranienie. Rozumiem, że dokonała tego z zazdrości. Nie chciała mnie zabić. Ze względu na obrażenia, których doznałem nie chcę, aby nawiązywała za mnę kontakt po wyjściu na wolność.

Przed ostatnią rozprawą sąd zgadza się uchylić areszt Aleksandrze. Nie ma już obaw, że będzie mataczyć. W mowie końcowej prokurator zażądał 11 lat więzienia.

- Proszę o najniższą karę. Zrozumiałam, co złego zrobiłam - mówi załamana oskarżona.

Sąd zmienia kwalifikację i nie skazuje jej za usiłowanie zabójstwa. Uznaje, że był to tzw. uszczerbek na zdrowiu. Dlatego Aleksandra dostaje taką karę, jaką już odbyła w areszcie. 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata próby. W tym czasie zachowanie Aleksandry F. będzie sprawdzał kurator. Kobieta ma też zakaz nadużywania alkoholu.

- Od oskarżonej zależy, czy pójdzie na terapię. Ale kilkudniowe czy dłuższe ciągi alkohole nie mogą się więcej zdarzać. Bo w przeciwnym razie sąd będzie musiał zastosować ostrzejsze sankcje - ostrzegał sędzia Paweł Marycz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński