Reszta zgromadzonych w milczeniu, ze łzami w oczach, czekała na wieści o swoich bliskich.
Małgorzata Wachowiak o katastrofie autokaru dowiedziała się od znajomych. Na pielgrzymce była jej córka, 22-letnia Karolina. Przerażona matka udała się do kościoła św Mikołaja w Szczecinie. To wierni z tej parafii byli na pielgrzymce we francuskim Sanktuarium Matki Bożej w La Salette koło Grenoble. Pod kościołem nie była już w stanie opanować emocji. Ból mieszał się z radością.
Uwięziona w autokarze
Małgorzata Wachowiak nie kryła radości. Jej ranną córkę Karolinę z autokaru wyciągnęła koleżanka ze Stargardu.
(fot. Marcin Bielecki)
- Koleżanka córki przekazała mi informację, że Karolina żyje - wyznała pani Małgorzata, cała roztrzęsiona. - Córka jest cała połamana, ale żyje. Ma połamane nogi, rozbitą głowę. Była uwięziona w autokarze, nie mogła się ruszyć. Wyciągnęła ją koleżanka ze Stargardu. To ona do mnie zadzwoniła z informacją, że córka przeżyła.
W kościółku przy ul. Golisza pojawiały się kolejni. Szli do księdza Ryszarda Kamińskiego, proboszcza parafii. Pytali o jedno: kto jest ranny, kto przeżył. Chcieli usłyszeć, że ich bliscy są na liście osób w szpitalu.
- Z 47 osób, ze Szczecina na pielgrzymkę wyjechało 5, w tym 3 księży - mówił ks. Ryszard wczoraj około godz. 15. - Najwięcej, bo 26 osób wyjechało ze Stargardu, 12 ze Świnoujścia, 2 osoby z Mieszkowic. Było dwóch kierowców i jeden przewodnik. Miałem sygnały, że ks. Łukasz Urbaniak i ks. Zenon Łuczak przeżyli. Ciągle nie mamy sygnału od naszego wikariusza księdza Przemysława Redesa. Nic nie wiemy.
O księdza Przemysława wielokrotnie pytały dwie kobiety - jego kuzynki. Niestety, nie było żadnych wieści.
Jest w szpitalu
O godz. 15 do kościoła przyszedł starszy mężczyzna. Mieszka nieopodal. Przerażony dopytywał, czy na liście żywych jest jego żona - Bożena Mieloszyk-Skroboń. Ksiądz Ryszard sprawdził.
- Przeżyła - powiedział.
- Boże, dzięki - wydobył z siebie pan Zenon. - Jakie szczęście. Rzucił się w kierunku ołtarza. Padł na kolana i zanosząc się od płaczu zaczął odmawiać różaniec.
- Boże, Matko Boska, dziękuję - powtarzał co chwilę, modląc się żarliwie.
- Gronek, Krystyna Gronek, moja żona, czy jest na liście? - dopytywał mąż.
Księża sprawdzali listę.
- Chyba jest w szpitalu - powiedział proboszcz.
Zastrzegał jednak, że nie ma jeszcze pewności, kto trafił do szpitala, kto przeżył, kto jak ucierpiał.
- Nie możemy podawać informacji, dopóki nie będziemy mieli pewności, że jest prawdziwa - mówił ks. Ryszard. - Pozostaje nam tylko modlitwa. Zapraszamy na nabożeństwo za ofiary, poszkodowanych i ich rodziny.
Przyszli nawet niewierzący
- Trudno jest mówić w obliczu takiego ogromu cierpień. To czekanie na informacje o los najbliższych jest ponad siły. Dlatego módlmy się do Boga o siłę. W tych dniach będziemy jej potrzebować najbardziej - mówił podczas mszy ksiądz Ryszard Kamiński.
Jego parafia pw. św. Mikołaja była jedną z trzech, która organizowała pielgrzymkę. Na wieczorną mszę przyszło kilkaset osób. Niektórzy byli ubrani na czarno.
- Nikt z mojej rodziny nie zginął w tym autokarze, ale czuję się tak, jakbym straciła kogoś najbliższego. Idę do kościoła, aby zrozumieć co się stało - mówiła pani Eugenia Nowaczyk.
Wielu wiernych płakało. Byli tacy, którzy całą mszę modlili się na kolanach.
Na mszę przyszedł 40-letni Jarosław Czarnociński. Do kościoła wszedł po raz pierwszy od dwudziestu lat.
- Załamałem się tym, co widziałem w telewizji. Zrozumiałem, że taka tragedia może zdarzyć się każdemu i wszędzie. Mnie, choć jestem niewierzący, Bóg do tej pory oszczędzał. Przyszedłem za to podziękować - tłumaczył wyraźnie wzruszony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?