Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie z pasją sie nie nudzą

Piotr Jasina
– Kładę się o północy, wstaję codziennie o godz. 6-7 rano – przyznaje. – Brakuje mi ciągle czasu, doba jest zbyt krótka. Ciągle coś robię, przygotowuję się do spotkań, albo w nich uczestniczę. Nie wiem co to uda. Na zdjęciu Wiesław Gaweł z jedną z kronik rowerowych wypraw.
– Kładę się o północy, wstaję codziennie o godz. 6-7 rano – przyznaje. – Brakuje mi ciągle czasu, doba jest zbyt krótka. Ciągle coś robię, przygotowuję się do spotkań, albo w nich uczestniczę. Nie wiem co to uda. Na zdjęciu Wiesław Gaweł z jedną z kronik rowerowych wypraw. Archiwum
Od 50 lat penetruje kraj i pogranicze na rowerze. Pasjonuje go historia ziemi polickiej, której poświecił kilka książek. Jest też zagorzałym miłośnikiem przyrody i prezesem stowarzyszenia ekologicznego Łarpia.

Moje pasje? Rower, historia i rodzina - stwierdza Wiesław Gaweł, mieszkaniec Polic. Z wykształcenia energetyk i socjolog. W Zakładach Chemicznych przepracował 38 lat. Przeszedł na emeryturę 7 lat temu, by bez reszty oddać się swoim pasjom. Jest prezesem Polickiego Klubu Cyklistów Sama rama, prezesuje Stowarzyszeniu Ekologicznemu Łarpia. Żyje w ciągłym ruchu.

Przygodę z rowerem rozpocząłem 50 lat temu - wspomina. - W kwietniu 1964 roku wstąpiłem do PTTK. W tym samy roku z Wojtkiem Wiśniewskim i Markiem Żebrowskim ruszyliśmy rowerami dookoła Polski. Przejechaliśmy 2200 km. Trzeba było jednak skrócić trasę ponieważ zużył się sprzęt. Opony zjechaliśmy doszczętnie a dętek nie dało się już łatać. W tamtych czasach nie było gdzie kupić nowych. Rowery nasi ojcowie kupili za talony. Ja maiłem węgierskiej produkcji Robuste.

Po powrocie ze Stefanem Kaczmarkiem założyli Szczeciński Turystyczny Klub Kolarski PTTK.

- Byłem pierwszym wiceprezesem - dodaje pan Wiesław.

Nie jest w stanie dokładnie policzyć kilometry na rowerze.

- Myślę, że około 300 tys. na liczniku już mam, w turystyce rowerowej liczy się przede wszystkim liczba odbytych rajdów i wycieczek - tłumaczy.

Przyznaje, że najchętniej wraca do tych pierwszych wypraw.

- Wtedy były trudności ze sprzętem, trzeba było sobie radzi samemu, naprawiać, każdy musiał być bardzo do- brym mechanikiem - opowiada. - Rozbijaliśmy się na trasie, w dzikich miejscach. Sami gotowaliśmy. Bardzo miło wspominam ludzi, ich życzliwość. Kiedy widzieli rozbite namioty, przynosili nam mleko, chleb, ogórki. Częstowali. Czuliśmy się wówczas bezpiecznie, nikt nie zaczepiał turystów.

Dzisiaj nikt w dzikich miejscach już nie ryzykuje biwaków, trzeba korzystać z kempingów, miejsc strzeżonych, chronić rowery itd.

Wyprawa życia? - pyta re- torycznie. - Właściwie cykl wypraw, które od 2008 roku realizujemy pod hasłem "Szlakiem książęcego rodu Gryfitów". Wyruszamy zawsze we wrześniu 20-osobową grupą, którą stanowią Polacy i Niemcy. Wyprawa trwa około tygodnia. Nocujemy najczęściej w halach przy stadionach, szkołach itd.

Przejechali już księstwo szczecińskie, wołogoskie i słupskie.

- W rejon słupski jeszcze powrócimy, ponieważ nie byliśmy w stanie odwiedzić wszystkie ważne miejsca związane z bytnością książąt na tych terenach - dodaje pan Wiesław.

Swoje podróże archiwizuje, tworzy starannie opracowane korniki. Pokazuje nam pierwszą pt. "Rowerem po Polsce 1964 i i 1967", dokumentującą pierwsze wycieczki po kraju. Wyprawy rowerowe pozwalają mu realizować kolejną pasję - historię.

- Przede wszystkim interesuje mnie historia obszaru powiatu polickiego - dodaje. - Wydałem nawet kilka książek na ten temat, m.in. "Rys historyczny Polic", "Gmina Police", "Dobra Szczecińska". Byłem też współautorem "Rocznika historycznego Polic", opisałem m.in. historię strajków z grudnia 70. roku w Zakładach Chemicznych. Jestem też w zespole profesora Tadeusza Białeckiego, przygotowującym Encyklopedię Polic.

Kolejną fascynacją pana Wiesława jest przyroda. Od młodzieńczych lat współpracował z Rezerwatem Świdwie. Potem skierował swoje zainteresowania na Łarpię. Jak wspominaliśmy, jest prezesem stowarzyszenie Łarpia.

- Moim marzeniem jest przywrócenie tej rzece przedwojennego charakteru - podkreśla. - Wtedy brzegi rzeki były ulubionymi miejscami spacerów mieszkańców, po Łarpii pływały wycieczkowce "Salamandra" i "Delfin". Police i Świętą łączył prom "Ranadow" (od nazwy powiatu - dop. PJ), który kursował kilka razy dziennie, przewoził ludzi i furmanki.

Przyznaje, że cała rodzina wolny czas lubi spędzać aktywnie. Synowie i ich żony mają quady, także wnuk. Wyjeżdżają na zloty quadowców na poligony do Bornego Sulinowa, Szczecinka czy Ińska. Stworzyli klub miłośników quadów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński