Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczy się "Made in Germany"

Monika Stefanek
W firmę w Pasewalku Jarosław Wieczorek zainwestował już 600 tys. euro. Na zdjęciu Torstenem Kaletą (z lewej), jednym z pracowników.
W firmę w Pasewalku Jarosław Wieczorek zainwestował już 600 tys. euro. Na zdjęciu Torstenem Kaletą (z lewej), jednym z pracowników. Andrzej Szkocki
Ten sam towar, ale wyprodukowany w Niemczech, sprzedaje się szybciej i drożej, niż ten z naklejką "Made in Polen".

Niemieccy pracownicy bardziej szanują pracę niż polscy. To tylko nieliczne z wielu argumentów przemawiających za tym, że przedsiębiorcy z Polski decydują się inwestować tuż za miedzą.

Jarosław Wieczorek, inżynier z Poznania, do przygranicznego Pasewalku trafił dzięki burmistrzowi niemieckiego miasteczka. Rozmowa z Rainerem Dambachem zaowocowała zaproszeniem do inwestowania. Potem sprawy potoczyły się już szybko.

Kolej na Niemcy

Firma Romag, której współwłaścicielem jest Wieczorek, działa w Poznaniu od pięciu lat. Przedsiębiorstwo zatrudnia 60 osób i zajmuje się produkcją specjalistycznych narzędzi do montażu samochodów. Głównym odbiorcą jest Volkswagen, dzięki pośrednikom narzędzia trafiają też do fabryk Opla, Volvo i Peugeota.

Półtora miesiąca temu inżynier z Poznania, wraz ze swoim wspólnikiem, otworzyli kolejną fabrykę - Romag Nord - w Pasewalku. Produkcja prowadzona jest na dwie zmiany, ale już wkrótce zostanie uruchomiona trzecia.

- Do końca roku zamierzałem w Pasewalku zatrudnić 15 osób, ale wszystko dzieje się tak szybko, że trudno cokolwiek planować - mówi pan Jarosław.

Na pewno Romag Nord dalej będzie inwestować w Pasewalku. W jednej z hal Parku Innowacyjno-Technologicznego, gdzie firma ma swoją siedzibę, już stoją maszyny za 600 tysięcy euro. Do uruchomienia produkcji szykowana jest kolejna hala. W ciągu najbliższych trzech lat poznaniak chce zainwestować w sumie 1 mln 600 tys. euro.

Niemiecka marka

Powodów, dla których Jarosław Wieczorek zdecydował się otworzyć firmę za miedzą, jest wiele.

- Niemiecka marka liczy się na rynku - mówi z uśmiechem przedsiębiorca. - Napis "Made in Germany" sprawia, że towar sprzedaje się dużo szybciej i drożej, zwłaszcza na Wschodzie.

To nie jedyny plus prowadzenia firmy w Niemczech. Branża samochodowa naszych sąsiadów należy do najlepiej rozwiniętych i najbardziej uznanych w Europie. Główni odbiorcy narzędzi produkowanych przez Romag to właśnie firmy niemieckie.

Korzystniejsze niż w Polsce są także warunki do założenia i prowadzenia działalności gospodarczej. Różnego rodzaju dotacje stanowią nawet 50 procent ponoszonych przez przedsiębiorców kosztów. Związane z tym formalności trwają za to nawet kilka razy krócej niż w Polsce.

Walczą z bezrobociem

Dużą pomoc zaoferowało miasto Pasewalk.

- Pierwszeństwo przy uzyskaniu dofinansowania mają firmy produkcyjne, które rozwijają przemysł, zmniejszając w ten sposób bezrobocie - wyjaśnia Rainer Dambach, burmistrz Pasewalku. - Szacujemy, że w powiecie mamy aż 22-25 procent bezrobotnych. Takie firmy, jak Romag Nord, są bardzo potrzebne naszemu regionowi.

Współpraca między burmistrzem Pasewalku a inwestorem z Poznania układa się pomyślnie. Miasto pomogło między innymi przy kredytowaniu maszyn. Niemieckie urzędy pracy oferują natomiast dopłaty do wynagrodzeń tych pracowników, którzy wcześniej byli bezrobotni. Także szkolenia pracownicze są współfinansowane przez urzędy pracy.

Jedyne, co spowalnia rozwój firmy Romag Nord, to brak fachowców. Ogłoszenia o pracy, za pomocą agencji zatrudnienia, zostały rozesłane po całych Niemczech. Anonsy ukazują się też w niemieckiej prasie. Po każdym takim ogłoszeniu przed firmą ustawia się co najmniej kilka osób chętnych do pracy.

- Niestety, są to głównie pracownicy niewykwalifikowani, a takich nie poszukujemy - rozkłada ręce Wieczorek. - Zależy nam na specjalistach, a tych nie jest regionie wielu.

Niektórzy fachowcy zgłosili się z odległych części Niemiec, jak chociażby Manfred Assman, kierownik zakładu, który przeprowadził się do Pasewalku z Kilonii. Do domu jeździ tylko na weekendy.

Niemcy nie uciekają

Bliżej do pracy, bo tylko kilkadziesiąt kilometrów, ma Torsten Kaleta. 38-latek z Neubrandenburga przez ponad rok szukał pracy. Wcześniej był w Hamburgu kierownikiem regionalnym firmy zajmującej się sprzątaniem. Do firmy Jarosława Wieczorka trafił jeszcze podczas szkolenia organizowanego przez urząd pracy w Neubrandenburgu. Tydzień pracował na próbę, potem został zatrudniony.

Kaleta przyznaje, że gdyby nie propozycja pracy w Romagu Nord, wyjechałby do Danii. Nie chciał jednak opuszczać rodziny.

- To, co robię tutaj, daje mi możliwość rozwoju - mówi Torsten Kaleta, który w firmie zajmuje się programowaniem maszyn. - Cieszę się, że buduję coś od podstaw.

Z pracy zadowolony jest też Andreas Peltzer, tokarz i frezer z oddalonego o 25 kilometrów Prenzlau. Także on przez ponad rok był bezrobotny. Najbardziej ceni sobie powrót do zawodu. Od niedawna, dzięki szkoleniom, ma także uprawnienia spawacza. Odkąd ma pracę, o wyjeździe w inny zakątek Niemiec nie myśli.

- Tutaj chcę się zestarzeć - śmieje się 24-latek.

Niemieckich pracowników chwali właściciel firmy. Często jest z nich bardziej zadowolony niż z Polaków pracujących w Poznaniu. Jak twierdzi Wieczorek, zarobki specjalistów są po obu stronach granicy porównywalne.

- Niemcy są bardziej przywiązani do swoich zakładów pracy. Nie uciekają za granicę, tak jak polscy pracownicy - mówi przedsiębiorca. - Część Niemców, która wyjechała krótko po zjednoczeniu, teraz chce wrócić do swoich rodzinnych stron. Wolą mniej zarabiać niż na zachodzie Niemiec, ale być bliżej swojej rodziny.

Polakom się nie opłaca

Wieczorek przeciwko polskim pracownikom nic nie ma. Nie wyklucza, że gdyby zgłosił się wysoko wykwalifikowany specjalista, to by go zatrudnił. Obawia się jedynie, że po jakimś czasie wyjechałby do Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Norwegii, gdzie można zarobić więcej niż we wschodnich landach Niemiec. A wówczas kosztowne i długotrwałe szkolenie pracownika trzeba by zaczynać od nowa.

To, że Polacy nie chcą pracować tuż za miedzą, potwierdza Magdalena Ullrich, menedżerka Parku Innowacyjno-Technologicznego w Pasewalku, Polka z pochodzenia. Niedawno jedna z drukarni w Neubrandenburgu zgłosiła się do niej z prośbą o pomoc przy szukaniu pracowników.

- Skontaktowałam się z Urzędem Miasta w Szczecinie, tamtejszym urzędem pracy, próbowałam też szukać swoimi kanałami - opowiada pani Magdalena. - Bez rezultatu. Nie zgłosiła się ani jedna osoba z Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński