Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokeista ze Szczecina królem strzelców

Krzysztof Dziedzic
Leszek Frankowski (przy krążku) jest siłą napędową Gryfów Szczecin.
Leszek Frankowski (przy krążku) jest siłą napędową Gryfów Szczecin.
Chyba po raz pierwszy reprezentujący Szczecin sportowiec jest królem strzelców w rozgrywkach ligowych... w innym kraju. - Partnerzy z drużyny pracują na takich cwaniaków, jak ja - mówi Leszek Frankowski, hokeista SKH Gryfy Szczecin, najskuteczniejszy zawodnik w IV lidze niemieckiej.

Frankowski strzelił w obecnym sezonie już 17 goli. - Jak to się stało, że szczecinianin potrafi dobrze grać w hokeja? - zadaliśmy mu pierwsze pytanie. - Dopiero od siedmiu lat jestem szczecinianinem, hokeja uczyłem się w Bydgoszczy - oznajmił "Franek".

Frankowski jest kapitanem Gryfów. Kapitanem jest też na co dzień: jako żołnierz. - Służę w Batalionie Rozpoznawczym przy ul. Ku Słońcu - wyjaśnia. - Uważam, że jako kapitan Gryfów nie nadaję się. Często jestem nerwowy, ponoszą mnie emocje.

Gdy był młodym chłopakiem, grał w zespole juniorów Bydgoskiego Towarzystwa Hokejowego. Jednak w 1996 roku klub przestał istnieć, a Frankowski miał dodatkowo trochę kłopotów ze zdrowiem i zawiesił łyżwy na kołku.

Urodzili się w niewłaściwym kraju

Gdy jednak armia skierowała go do Szczecina, to zaczął się interesować, czy jest u nas jakaś sekcja hokeja.

- Wpisałem w internetowej wyszukiwarce odpowiednie słowa i znalazłem amatorski klub - opowiada.

I Frankowski zapragnął znowu grać. - Oczywiście musiałem sobie załatwić sprzęt - wspomina. - Łyżwy miałem "prehistoryczne". Pierwsze mecze towarzyskie, czyli sparingi z zespołami z Gorzowa, czy Bydgoszczy, to były baty niesamowite: lali nas strasznie. Miałem kiepski nastrój, tym bardziej, że w pewnym stopniu zostałem obarczony też rolą trenera. Potem zaczęli dołączać do drużyny nowi zawodnicy, m.in. Słowak. Jakoś drużyna rozkręcała się.

- W zespole byli chłopcy, którzy grali już wcześniej - mówi Frankowski. - Niektórych z nich podziwiam. Pierwszy raz założyli hokejówki 5, czy 6 lat temu, a dorównują zawodnikom z półprofesjonalnej ligi niemieckiej. Coraz bardziej poważnie traktują występy. Ćwiczą np. na siłowni. Mogliby grać na wyższym poziomie, lecz nie mają warunków. Urodzili się w niewłaściwym kraju. W Szczecinie można by stworzyć, dzięki współpracy z Niemcami, hokejowy "kombinat". Tylko ten brak środków... Co tu mówić, jak prawnicy, czy doktorzy medycyny muszą sami wieszać siatki, czy wykonywać drobne prace na Lodogryfie, bo wie pan w jakim stanie jest lodowisko...

Nie ma młodych

Dużym problemem naszych hokeistów jest brak czasu.

- Nie jesteśmy dyspozycyjni - przyznaje "Franek". - W drużynie są przedstawiciele rozmaitych zawodów i ze względu na swoje obowiązki nie mają czasu na granie. A np. taki lider naszej ligi z Malchow, to półprofesjonalna drużyna. Organizacyjnie nie ma co porównywać, możemy rywalizować z nimi tylko sportowo.

Skutecznego strzelca Gryfów niepokoi jednak brak "narybku".

- Drużyna może piąć się w górę, ale jest bardzo zaawansowana wiekowo - wyjaśnia. - Boimy się, że niedługo skończy się zaplecze, a nie ma nastolatków chętnych do gry. Może dlatego, że ciężko znaleźć wolne godziny na lodzie. Szkoda, bo widzę szansę, by awansować w rozgrywkach w Niemczech. A to byłoby coś niesamowitego.

Spodziewa się "bomby"

Jaka jest różnica pomiędzy rywalizacją z Niemcami, a z Polakami?
Frankowski uśmiecha się.

- Sprawa narodowości czasami wychodzi - przyznaje. - Niemcy nie lubią przegrywać zwłaszcza z Polakami. Jak gramy na wyjeździe z liderem, to na trybunach jest 200, czy 300 kibiców, którzy wyraźnie nam nie sprzyjają: gwiżdżą na nas. Na lodzie dość często dochodzi do bójek. No, ale tak bywa w hokeju, a z Niemcami to prestiżowa sprawa. Nie reprezentujemy kraju, ale Szczecin - już jak najbardziej tak. Dla Niemców przyjazd do nas, to wyjątkowa wyprawa. Jesteśmy dla nich "rodzynkiem" i rywalizacja jest ostrzejsza. Wytwarza się u nich większa adrenalina.

To chyba polski lider klasyfikacji strzelców nie ma na lodzie łatwego życia...?

- Przyznaję, że cały czas muszę mieć oczy szeroko otwarte, aby gdzieś np. na środku lodowiska nie trafiła mnie jakaś "bomba" - śmieje się Frankowski. - Rywale polują na takich jak ja cwaniaków, na których pracują inni zawodnicy z zespołu.

Jaka będzie przyszłość hokeja w Szczecinie?

- Na nasze mecze przychodzi coraz więcej kibiców, więc mamy nadzieję, że ktoś nam w końcu pomoże finansowo - mówi "Franek". - No i muszę też podziękować waszej gazecie. Ostatnio zgłosiło się dwóch nowych zawodników, których zachęciły artykuły w "Głosie", by do nas przyjść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński