Na Filmweb.pl jakiś czas temu temu pojawiła się następująca informacja:
– Jesse Adam Eisenberg . Amerykański aktor żydowskiego pochodzenia wywodzący się z Nowego Jorku. Prawdziwy rozgłos przyniósł mu dopiero rok 2009, gdzie zagrał w zbierającym dobre recenzje horrorze komediowym pt. „Zombieland” u boku m.in. Woody'ego Harrelson'a. Można go też podziwiać w roli Marka Zuckerberga – założyciela Facebooka, w filmie „The Social Network”.
Dotąd, było zgodnie z prawdą, ale dalej jest już kuriozum:
– Wychowano go w świeckiej rodzinie żydowskiej wywodzącej się z Polski (jego rodzice wyemigrowali kilkadziesiąt lat temu ze Szczecina do Nowego Jorku).
A więc Polak, szczecinianin, czemu go nie znamy?
Onet.film idzie w tym samym kierunku:
– Rodzina Jesse’ego Eisenberga ma żydowskie korzenie i wywodzi się z Polski i Ukrainy. Aktor mówi biegle po polsku i często odwiedza swoich bliskich, mieszkających w Szczecinie.
A co na to Wirtualna Polska.pl? W artykule „10 sławnych Polaków o których nie wiedzieliście że są Polakami” czytamy:
– Aktor na prawie każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do Polski i manifestuje swoją polskość. W trakcie jednej z wypowiedzi stwierdził nawet, że czuje się bardziej Polakiem niż Amerykaninem. Oboje jego rodziców wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych kilkadziesiąt lat temu. Zarówno jego ojciec, jak i matka byli Polakami i mieszkali w Szczecinie, do którego Eisenberg przy każdej możliwej okazji przyjeżdża. Aktor mówi płynnie po polsku.
Podobnych relacji jest znacznie więcej, ale ile w nich prawdy? Może tyle, ile w adnotacji Wikipedii:
– Aktor ma zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne.
Bądź w innej:
– Rodzice Jesse'ego Eisenberga kilkadziesiąt lat temu wyemigrowali do USA ze Szczecina. Aktor w wywiadach wspomina o polskim pochodzeniu i swobodnie włada językiem polskim.
– Jakieś bajki wypisują, dziennikarze zawsze coś wymyślą – śmieje się Róża Król, przewodnicząca Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Szczecinie. – Był raz i ani słowa po polsku, tylko po angielsku. Później miał jeszcze przyjechać, bo kręcił jakiś film w Anglii, ale nie dojechał, coś mu przeszkodziło. Jak się okazuje, rodzina Eisenberga szukała przez wiele lat krewnych w Polsce, którzy ocaleli z Holokaustu. I znaleźli, Marię Greber, córkę Maksa Bindera i Ireny z domu Zuckerman, która mieszka w Szczecinie. Cała zaś jej rodzina wcale nie pochodziła ze stolicy Pomorza Zachodniego, a z Krasnego stawu (dziś lubelskie), gdzie przed II wojną światową mieszkali w domu przy ulicy 3 Maja nr 11.
Tu zaczyna się historia o wiele ciekawsza niż rewelacje kolorowych magazynów. W czasie wojny Niemcy od razu wysiedlili rodzinę Binderów do dzielnicy przeznaczonej tylko dla Żydów, gdzie później utworzono getto. Udało im się szczęśliwie (prócz pani Marii byli też bracia, Jonas i Zelek) przeżyć do połowy 1942 roku. Latem nastąpiła likwidacja getta. Wówczas zginął zastrzelony jej brat Zelek. Z rodzicami i starszym bratem Jonasem ukrywali się, przygarnięci przez ludzi. Ostatniego i najdłuższego schronienia udzieliła im rodzina Niewidziajłów. Mieli niedokończony jeszcze dom w Krasnymstawie przy ulicy Zadworskiej nr 33. I tu pomógł jej los. Starsi prawdopodobnie wyczuwali, że zbyt długie ukrywanie może nie przejść bez echa. Pod koniec 1942 r. przyjechał brat pani Niewidziajło i zabrał młodą Marię do Lwowa. W 1943 roku Niemcy okrążyli dom. Co stało się z rodziną Niewidziajłów?
To on w mało znanej publikacji („Z Żółkiewki do Erec Israel. Przez Kotłas – Buzułuk – Ural – Polskę – Niemcy i Francję") opisał historię Żydów z Lubelszczyzny. Wspomniał też o losie ro-dziny Niewidziajłów, którzy ukrywali Binderów. Żaden film nie opowiedziałby tak barwnych i skomplikowanych losów, które tu, ze względu na objętość, możemy przytoczyć tylko frag-mentarycznie. Michał Niewidziajło wraz z bratem Szymonem (zamordowanym później przez NKWD) walczyli z bolszewikami. Żona Michała, Janina z domu Greber, była rodowitą lwowianką. Po zawarciu małżeństwa przeprowadzili się do Krasnegostawu, gdzie pracowali jako nauczyciele.
De facto tu się poznali. Mieli siedmioro dzieci: Irenę, Alicję, Krystynę, Wiesława, Jerzego i bliźniaków Janusza oraz Lesława. We wrześniu 1939 r. Michał jako oficer rezerwy został powołany na komendanta powiatu krasnystawskiego. Z wojskiem ewakuował się na Wschód, a gdy walki ustały, wrócił do domu. Gdy w listopadzie 1939 r. w Krasnymstawie zawiązał się Związek Walki Zbrojnej (później Armia Krajowa), został pierwszym powiatowym komendantem w stopniu kapitana. 5 czerwca 1940 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu w Krasnymstawie.
– W tym dniu razem z nim aresztowano jeszcze 17 osób – wspominają jego córki, Wiesława i Alicja Niewidziajło. – Aresztowania objęły całą inteligencję działającą wtedy w konspiracji. Do dziś nie wiadomo, kto ich zdradził. Po kilku dniach Niemcy przewieźli ich do więzienia w Chełmie. Nigdy już nie wrócili do swoich rodzin. Zostali rozstrzelani 3 i 4 lipca 1940 roku wraz z innymi aresztowanymi w Chełmie w Kumowej Dolinie.
Janina Niewidziajło została sam z szóstką dzieci (jedno zmarło). I to ona przygarnęła pod swój dach rodzinę żydowską Binderów, męża Maksa i żonę Irenę oraz ich dorosłego syna Zelka i córkę Marysię. – Ze względu na bezpieczeństwo i brak miejsca w domu, który nie był wykończony, początkowo starsi Binderowie pozostali w komórce na sianie, a dziewczynka była z dziećmi w domu – wspominają panie Wiesława i Alicja Niewidziajło. Po Marię w pewnym momencie przyjechał z Lwowa brat pani Janiny, Emil Greber. Tu dochodzimy do tajemnicy do dziś nierozwiązanej. Obie panie mówią tak: – W Polsce Maria Binder została uznana za zmarłą 30 czerwca 1942 roku, a nawet w Jerozolimie ufundowano jej grób. Kto i w jakim celu to czynił, to tajemnica do rozwikłania. Była wojna i za ukrywanie Żydów groziła śmierć zarówno im, jak i ukrywającej ją rodzinie. Niemcy znaleźli w Krasnymstawie Żydów ukrywanych przez rodzinę Pałaszewskich i wszystkich rozstrzelali.
I tu ponownie dochodzimy do kolejnej tajemnicy. 2 sierpnia 1943 r. do domu Niewidziajłów przyszli Niemcy. Ktoś doniósł, że pani Janina ukrywa Żydów. Aresztowali małżeństwo Binderów, ale ich nie rozstrzelali, a umieścili w wiezieniu. Syn Zelek zginął zastrzelony, gdy próbował uciekać. – Po godzinie Niemcy aresztowali mamę i zaprowadzili ją do więzienia w Krasnymstawie – wspominają siostry. Kierownik mleczarni, Jerzy Staniszewski, przygarnął do siebie dzieci pani Janiny. W nocy z 19 na 20 września 1943 r. partyzanci z Batalionów Chłopskich otoczyli wiezienie i uwolnili 234 więźniów, w tym panią Janinę Niewidziajło i małżeństwo Binderów.
Dopiero po latach okazało się, dlaczego Niemcy od razu nie rozstrzelali pani Janiny i Binderów.
– Litość okazał Niemiec prowadzący śledztwo, a z drugiej strony być może przyczynił się Polak, Karabiński z Siennicy Królewskiej – mówią tym panie.
Maria Greber: – Ja cudem przeżyłam. Po wyzwoleniu rozpoczęłam naukę i skończyłam szkołę średnią. W 1953 roku wyszłam za mąż i rozpoczęłam pracę. W 1955 roku urodziłam syna. W 1959 roku wyjechałam ze Lwowa do Polski i zamieszkałam z mężem i synem w Szczecinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?