Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groźny błąd w aptece. 6-latka musiała przejść transfuzję

Hanna Nowak-Lachowska [email protected]
Błąd farmaceutki mógł doprowadzić do  tragicznych skutków.
Błąd farmaceutki mógł doprowadzić do tragicznych skutków. fot. sxc.hu
Matka przez ponad tydzień podawała 6-letniej córce lek na rozrzedzenie krwi. Leki pomyliła aptekarka. Oba mają podobną nazwę. Dziewczynka musiała przejść transfuzję krwi.

Chora dziewczynka jest z Jatek koło Kamienia Pomorskiego.

Pani Iwona powiadomiła o wszystkim prokuraturę. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie nieumyślnego narażenia na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Aptekarce grozi rok pozbawienia wolności.

- Nie przeczytałam ulotki. To prawda - mówi pani Iwona. - Nie sądziłam jednak, że w aptece mogą pomylić leki!

Dodaje, że córka dostawała lek dla dorosłych. W wyjątkowych przypadkach może być stosowany u dzieci, ale tylko takich, które mają wszczepioną zastawkę i nie w takiej dawce, jak dostawała jej córka. Po tygodniu na ciele dziewczynki pani Iwona zauważyła niepokojące siniaki. Myślała, że może ktoś pobił ją w szkole.

- Poszłam do szkoły, ale okazało się, że nikt jej nie pobił - opowiada pani Iwona.

Córka zaczęła się też dziwnie zachowywać. Zrobiono wyniki krwi. Okazało się, że wróciła anemia. Pani Iwona nie wiedziała, co się z córką dzieje. Razem z mężem nie przypuszczali, że wszystkiemu może być winny zły lek.

- Zawieźliśmy córkę do szpitala w Szczecinie i dopiero tam wszystko wyszło - mówi pani Iwona. - Konieczna była transfuzja krwi.

Dziewczynka czuje się już dobrze. Pozostał jednak ślad na psychice. Dziewczynka jest ciągle przestraszona.

- Dochodzenie dopiero ruszyło - mówi Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury. - Zbieramy materiały, na pewno powołamy biegłego. Traktujemy tę fatalną pomyłkę, jako działanie nieumyślne. Trudno bowiem uwierzyć, że pani w aptece specjalnie sprzedała lek na zupełnie inną chorobę.

Szefowa Zachodniopomorskiej Izby Aptekarskiej Danuta Parszewska-Knopf mówi, że podobnych pomyłek jest sporo. Na szczęście, większość nie aż tak poważnych w skutkach, jak w przypadku 6-latki.

- Lekarze piszą na receptach bardzo niewyraźnie i niestety jest z tym coraz gorzej - dodaje Danuta Parszewska-Knopf. - Powody są różne. Niektórzy dlatego, że niedokładnie znają nazwę leku. Nie boję się tego powiedzieć. Inni, bo mają bardzo mało czasu dla pacjenta i spieszą się.

Dodaje, że aptekarze już od dawna domagają się, żeby lekarze drukowali recepty, a w swoich komputerach mieli specjalne programy z nazwami leków. Tak jest jednak tylko w przypadku lekarzy rodzinnych.

Szefowa izby nie broni też aptekarki z Kamienia. Jej zdaniem, popełniła błąd, sprzedając lekarstwo, co do którego nie miała całkowitej pewności.

- Jeżeli nazwa leku jest nieczytelna, to aptekarz powinien zrobić wywiad - mówi Danuta Parszewska-Knopf. - Zapytać, na co choruje pacjent, w jakim jest wieku, sprawdzić na pieczątce, jakiej specjalności jest lekarz, który wypisał receptę, zadzwonić do niego i zapytać o jaki lek chodzi. W tym przypadku tego zabrakło.

Pani Iwona nie może dojść do siebie. Jeszcze nie wie, czy będzie domagała się odszkodowania od aptekarki.

- Teraz chcę tylko, żeby moje dziecko było zdrowe - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński