Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie była wiceprezydent?

ika, 24 maja 2006 r.
Wczoraj na ławie oskarżonych ponownie zasiadł Marian Jurczyk i jego najbliżsi współpracownicy, którzy rządzili miastem w 1998 roku. Zdaniem prokuratury to oni ponoszą odpowiedzialność za to, że Szczecin stracił 10 mln złotych.

Takie odszkodowanie trzeba było wypłacić za przegrany proces z firmą Euroinvest Saller. Zerwano z nią rokowania na kupno ziemi przy ul. Mieszka I i Milczańskiej. Żadna z siedmiu oskarżonych osób nie przyznaje się do winy. Wczoraj zeznania składali: Henryk Jerzyk, Waldemar Kuś i Katarzyna Kantorska.

Wierny hasłom wyborczym

- Marian Jurczyk zapowiedział, że nie pozwoli, by obcy kapitał budował w Szczecinie hipermarket. Ja się z nim zgadzałem, bo to były nasze hasła wyborcze - przyznał Waldemar Kuś.

Kuś długo przekonywał sąd, że miał ogromne wątpliwości, czy rokowania zarządzone przez poprzedników Mariana Jurczyka były przeprowadzone prawidłowo. Tak naprawdę jednak o całej transakcji niewiele wiedział. Nie czytał też opinii sporządzanej przez Tadeusza Trzcińskiego, prawnika urzędu, który pisał, że unieważnienie rokowań może być niekorzystne dla miasta i spowodować duże straty.

- Byłem przeciwny też zawarciu umowy ze Szczecińską Grupą Inwestycyjną, która wygrała następny przetarg - przyznał Kuś. - To mnie poróżniło z Marianem Jurczykiem i odszedłem z zarządu.

Dokument bez znaczenia

Zarówno Kuś jak i i Henryk Jerzyk twierdzą, że oparli się na opinii prawnika z Warszawy, który napisał, że nie ma żadnych przeszkód, by rokowania zerwać. Poza tym Euroinvest Saller nie ma promesy, czyli wstępnego zezwolenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na zakup ziemi w Polsce. Taki dokument, zgodnie z prawem, nie był wymagany.

Obaj panowie powoływali się też na zdanie Katarzyny Kantorskiej, jedynego prawnika w zarządzie miasta. Tymczasem Kantorska, której zeznania wczoraj odczytano twierdzi, że niewiele pamięta. Nie interesowała się tą sprawą. Nie jest w stanie przypomnieć sobie jakie dokumenty czytała i jakie były argumenty przemawiające za zerwaniem umowy. Jest natomiast przekonana o jednym - kiedy głosowano na posiedzeniu zarządu, jej nie było na sali.

- Być może ze względu na wątpliwości nie zostałam poinformowana o terminie głosowania - mówiła wczoraj Katarzyna Kantorska.

Jej podpisu nie ma na liście obecności. Pozostali oskarżeni twierdzą, że Kantorska uczestniczyła w głosowaniu, a listy obecności nikt poważnie nie traktował.
Swoich zeznań przed sądem nie złożyli jeszcze Grzegorz Kołodziejski i Jan Dużyński. Do przesłuchania będzie też 30 świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński