Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz trudniej migrantom przedrzeć się do Polski. W podlaskich lasach praktycznie nie ma już żadnych koczowisk

Agnieszka Siewiereniuk
Agnieszka Siewiereniuk
Nadleśnictwo Płaska
Mieszkańcy terenów przygranicznych zaprzeczają doniesieniom części aktywistów, którzy informują o wielu migrantach koczujących w lasach już po polskiej stronie granicy. Szczególnie odkąd do działań związanych z ochroną granicy państwa weszli strażnicy leśni, ukrywanie się tam grup migrantów praktycznie jest niemożliwe.

- Wcześniej to tak, zdarzało się, było trochę tych cudzoziemców. Przychodzili, widać ich było. Widać też było, że musieli wcześniej siedzieć jakiś czas w lesie. Na ubraniach mieli igły i czasami prosili o wodę, albo coś do jedzenia. Już dłuższy czas nie widziałam ani jednego, moi sąsiedzi też nie widzieli – mówi naszej redakcji pani Walentyna z jednej ze wsi w gminie Dubicze Cerkiewne.

- U nas praktycznie spokój. Nie widać już żadnych grup migrantów. Czasami tylko słychać krzyki od ogrodzenia granicznego, ale migrantów nie ma. Ostatnią grupę widziałem jakoś ze dwa tygodnie temu. Było to pięciu mężczyzn, którzy próbowali dojść z lasu do drogi. Ale tam jechała już po nich Straż Graniczna. Mogę powiedzieć tak, że jeśli ktoś mówi, że po lasach siedzą jakieś setki koczujących ludzi, to kłamie. Przecież tu już leśnicy weszli, nie ma szans, żeby ktoś się ukrywał po kilka dni – to z kolei słowa Pawła, który mieszka we wsi w gminie Orla.

Kiedy rozmawialiśmy telefonicznie z mieszkańcami innych miejscowości objętych stanem wyjątkowym, to mówią nam w podobnym tonie. Wszyscy zwracają uwagę, że grupy migrantów koczowały w lasach, ale było to wcześniej, miesiąc i więcej temu. Wszyscy też twierdzą zgodnie, że granica jest bardzo mocno pilnowana, ponieważ mundurowych jest bardzo dużo. Śledzą wszystko co się dzieje z lądu i powietrza.

Taką sytuację potwierdza też jeden z użytkowników twittera, na którego relacjach i informacjach do tej pory polegała część mediów. Zaledwie dwa dni temu, kiedy komentował zaangażowanie jednej z lewicowych aktywistek, która wybierała się na Podlasie, by pomagać migrantom ukrywającym się w lasach razem z członkami innych grup aktywistycznych, stwierdził wprost, że powinna jechać na Białoruś. Bo po polskiej stronie granicy koczujących migrantów praktycznie nie ma.

„Ale na Białoruś? Bo po stronie polskiej aktualnie praktycznie nie ma zgłoszeń o pomoc. Większość aktywistów nie ma co robić. To się zapewne zmieni w ciągu tygodnia/dwóch, ale tak jest w tej chwili” – czytamy we wpisie użytkownika Twittera o pseudonimie Exen.

Zniknięcie koczowisk migrantów w lasach ma związek z tym o czym już wspominali mieszkańcy w rozmowie z nami, czyli z obecnością leśników i strażników leśnych. Oni najlepiej znają tereny, na których codziennie wykonują swoją pracę, patrolują znaczne obszary, potrafią po śladach znaleźć zwierzęta, które przemieszczają się w różnych kierunkach, znaleźć ranne zwierzę, tropią kłusowników po śladach, więc tym bardziej po takich śladach byliby w stanie trafić do koczowisk ludzkich.

Strażnicy leśni i leśnicy, oprócz tego, że przeszukują lasy samodzielnie, to pełnią także wspólne patrole razem ze strażnikami granicznymi i policjantami. Pracownicy Lasów Państwowych pomagają także funkcjonariuszom z innych regionów Polski, poprzez udzielanie im wskazówek, w jaki sposób powinni poruszać się po obszarze objętym stanem wyjątkowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Coraz trudniej migrantom przedrzeć się do Polski. W podlaskich lasach praktycznie nie ma już żadnych koczowisk - Kurier Poranny

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński