Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Buty pod zastaw

Katarzyna Gawle, 23 grudnia 2005 r.
Przed Bożym Narodzeniem świnoujskie lombardy przeżywają oblężenie. Dla wielu ludzi, pożyczka od ręki jest jedynym sposobem, żeby wyprawić rodzinie święta.

Lombardy tym różnią się od banków, że dają swoim klientom pieniądze od ręki. Bez zbędnych formalności. Potrzebny jest jedynie towar, który przedstawia określoną wartość. - W ten sposób pomagamy wielu ludziom, a jednocześnie prowadzimy opłacalny interes - mówią właściciele lombardów.

- Nie przyjmujemy ubrań i sprzętów, których później nie będziemy mogli sprzedać - dodaje Dawid C. właściciel lombardu przy ulicy Armii Krajowej. - Kiedyś był u nas mężczyzna, który ściągnął buty z nóg i poprosił o pożyczkę za te właśnie buty. Był rzeczywiście zdesperowany. Niestety, nie dostał pieniędzy. Nie jesteśmy instytucją charytatywną.

Przysięgają na Matkę Boską

Pracujący w lombardach podkreślają, że podstawową cechą jest tu odporność na ludzkie błagania. Tak jak w każdym biznesie, trzeba też mieć stalowe nerwy, bo zdarzają się oszuści, którzy za wszelką cenę próbują wyłudzić pieniądze.

- Wymyślają naprawdę najprzeróżniejsze sztuczki - przyznaje pan Dawid. - Pamiętam kobietę, która chciała oddać magnetowid. Powiedziała, że odłączyła dziecku od telewizora, bo potrzebuje pieniędzy na wykupienie recept w aptece. Okazało się, że ten magnetowid to była tylko obudowa z dwoma cegłami w środku.

Najczęściej oszuści opowiadają historie o nagłych wypadkach, chorobach i biednych dzieciach.

- Raz naprawdę bym się nabrał - mówi właściciel jednego ze świnoujskich lombardów. - O mały włos uwierzyłem kobiecie. Weszła do nas z płaczem. Zaczęła opowiadać, że jej córka miała ciężki wypadek i leży w szpitalu w Gdańsku. Przysięgała na Matkę Boską i wszystkie świętości, że to prawda. Nie miała żadnego towaru. Chciała pożyczkę na podstawie oświadczenia. Kolega, który zna Gdańsk, zapytał, w którym szpitalu leży jej córka. Kobieta nie potrafiła powiedzieć. Po chwili uciekła trzaskając drzwiami.

Złote zęby po dziadziusiu

Na półkach w lombardzie leżą żelazka, naczynia Zeptera, zegarki i telefony komórkowe. W sejfach natomiast czekają na swych właścicieli złote pierścionki, kolczyki, monety, a nawet diament. Zdarzają się też złote koronki na zęby odziedziczone po zmarłych krewnych.

- To też jest towar - przyznaje pan Dawid. - Najpopularniejsze są jednak telefony i złota biżuteria. Niektóre klientki ściągają swoje ślubne obrączki z palców. Liczą, że zrobią tym wrażenie i dostaną za nie wyższą cenę. To złudne. Nie możemy zwracać uwagi na emocje. Dla nas liczy się tylko rynkowa cena towaru, który przyjmujemy pod zastaw.

Klientami lombardu mogą być wszyscy. Są bogaci ludzie, którzy zastawiają drogie samochody i są też starsze panie, które towar pod zastaw przychodzą w papierowym torbie po cukrze.

- Największy ruch mamy przed świętami - przyznaje pan Dawid. - Ludzie zaczynają już sprzedawać nawet pamiątki rodzinne. Dla nich są bezcenne i naprawdę widać, że trudno im się z nimi rozstać. Dużo ludzi nigdy nie przychodzi spłacić dług i odebrać zastaw. Po prostu wiedzą, że ich na to nie stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński