Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błękitni w czarnych nastrojach. Za szybko pomyśleli, że jest już po meczu

Przemysław Sierakowski
Trener Krzysztof Kapuściński (z prawej) martwi się kontuzją Rafała Gutowskiego.
Trener Krzysztof Kapuściński (z prawej) martwi się kontuzją Rafała Gutowskiego.
Pięć bramek, czerwona kartka, odrabianie strat i rozstrzygnięcie w doliczonym czasie gry, to wszystko zdążyło wydarzyć się podczas przegranego przez Błękitnych Stargard 2:3 spotkania z Jarotą Jarocin. - Zapłaciliśmy w tej konfrontacji frycowe. Przegraliśmy wygrany mecz, tymczasem nie powinniśmy go nawet zremisować - podsumował trener Krzysztof Kapuściński.

Pierwsza bramka meczu padła już w 8. minucie, po rzucie rożnym. Jej autorem był Robert Gajda. Gospodarze ze zdobytego prowadzenia nie cieszyli się jednak długo. Niespełna sześćdziesiąt sekund później doszło do wyrównania za sprawą rzutu karnego, którego wywalczył faulowany przez bramkarza Karol Danielak. Bezlitosnym egzekutorem okazał się Piotr Skokowski. Beniaminek ze Stargardu na ponowne prowadzenie wyszedł w 19. minucie, wykorzystując złe ustawienie Jaroty przy jednym ze stałych fragmentów gry.

- Do momentu, kiedy na boisku był Rafał Gutowski nasza gra wyglądała bardzo dobrze - zaznacza Krzysztof Kapuściński, trener Błękitnych Stargard. - Jednak musiał on opuścić boisko z powodu urazu. Wstępne diagnozy mówią o zerwaniu więzadła.

Stargardzianie prowadząc 2:1 dostali od losu prezent w postaci czerwonej kartki dla Miłosza Filipiaka. Mimo półgodzinnej gry w przewadze, gospodarze nie zdołali utrzymać korzystnego rezultatu. - Chyba pomyśleliśmy wtedy, że już jest po meczu. Wygrywaliśmy, a na dodatek mieliśmy na boisku o jednego zawodnika więcej - tłumaczy Kapuściński.

- Przeciwnicy nie mieli jednak nic do stracenia. Ich taktyką było granie długich piłek, z których tworzyły się sytuacje bramkowe. Uwierzyli w siebie, dodało im to skrzydeł i zaczęli przeważać. Goście wyrównali w 69. minucie, po trafieniu Krzysztofa Czabańskiego. Natomiast decydujący cios w doliczonym czasie gry, po morderczej kontrze, zadał Karol Danielak. Chwilę później piłkarze Jaroty mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie.

- Myślę, że zapłaciliśmy w tej konfrontacji frycowe. Przegraliśmy wygrany mecz, tymczasem nie powinniśmy go nawet zremisować - dodaje szkoleniowiec Błękitnych Stargard. - O wyniku decydują niuanse. Nie byliśmy należycie skoncentrowani szczególnie pod koniec, kiedy tej koncentracji potrzeba najwięcej. Jarota to wykorzystała i niezasłużenie wygrała mecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński