Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpieczeństwo kontra aborcja. I trzy trzecie drogi? Kampanię wyborczą ocenia prof. Maciej Drzonek

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Dr. hab Maciej Drzonek, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego
Dr. hab Maciej Drzonek, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego archiwum
Rozmowa z dr. hab. Maciejem Drzonkiem profesorem Uniwersytetu Szczecińskiego, politologiem.

Czy wchodzimy w najbardziej gorący okres kampanii wyborczej? Czy to, co jest w niej najważniejsze, już się wydarzyło?

I tak i nie. Największe eventy i obietnice już się pojawiły - więc wydaje się, że w tym sensie to, co najważniejsze, to już było. Ale z drugiej strony, ponieważ politycy coraz bardziej próbują oddziaływać na nasze emocje, to wiadomo, że to, co zostanie wprowadzone do narracji w debacie publicznej i co wpłynie na emocje wyborców na kilka dni przed wyborami, to prawdopodobnie najbardziej utkwi im w pamięci. Zwłaszcza dotyczy to tych osób, które do ostatniego momentu wahają się i nie chcą zagłosować ani na jedną, ani na drugą z tych największych partii politycznych. Albo w ogóle nie chcą iść na wybory. Zazwyczaj, bo to jest najprostsze, pobudza się niestety te negatywne emocje.

Zajmijmy się tym, jak kampanię prowadziły najważniejsze ugrupowania. Jak pan ocenia działania Prawa i Sprawiedliwości?

Myślę, że tutaj są dwa istotne elementy, które z punktu widzenia rządzących, ale także z punktu widzenia interesu ogółu obywateli były istotne, mianowicie pokazanie, że gra toczy się tak naprawdę o zapewnienie bezpieczeństwa państwu - zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Rozmawiamy w dniu, w którym w sposób absolutnie nieprzewidywalny - nawet przez tak potężny wywiad jak Mosad - doszło do ataku Hamasu na Izrael, czyli do naruszenia bezpieczeństwa tak silnego i wydawałoby się bezpiecznego państwa. I teraz przenieśmy się do Polski. Na wschodzie mamy granice z Białorusią i Rosją, a tam - napór nieprzyjaznych działań związanych z tak zwanymi transgranicznymi wędrowcami i oczywiście wojnę na Ukrainie. A zza granicy zachodniej dochodzą niepokojące głosy dotyczące pewnych pomysłów, które powstają w Unii Europejskiej. W takiej sytuacji zapewnienie bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego wydaje się czymś absolutnie kluczowym. Więc to bezpieczeństwo, na które Prawo i Sprawiedliwość postawiło w tej kampanii wyborczej, jest rzeczywistą potrzebą. Przepis na wygranie wyborów jest zawsze bardzo prosty. Po pierwsze trzeba realnie sprawdzić, czego oczekują od nas ci, którzy oddają nam władzę. Po drugie trzeba im to dać. A po trzecie trzeba o tym ciągle przypominać. Prawo i Sprawiedliwość zdaje się to robić. W pierwszej kadencji było to 500 plus i generalnie programy socjalne, na które postawiono. I nie nazwałbym tego kupowaniem wyborców. To była próba wyrównania dużych ekonomicznych dysproporcji w społeczeństwie polskim. Było to oczywistą potrzebą i było to wówczas trafne. Podwyżka świadczenia do 800 plus już nie była taką potrzebą, bo dziś pierwszoplanową potrzebą jest poczucie bezpieczeństwa.

A dla Koalicji Obywatelskiej co jest takim tematem?

Niektórzy komentatorzy twierdzili, że do momentu ogłoszenia stu postulatów programowych Platforma Obywatelska nie miała programu. Moim zdaniem to jest nieprawda. Platforma bardzo wyraźnie na samym początku kampanii wyborczej określiła, co jest jej głównym punktem programowym: to liberalizacja prawa aborcyjnego, dopuszczenie aborcji. I proszę zauważyć, że to stało się motywem przewodnim kampanii wyborczej PO. To z kolei wynika stąd, że w ostatnich kilku latach, jeśli popatrzymy na spontaniczne ruchy społeczne na polskich ulicach, to one były generowane przez kobiety i przez ludzi młodych. 15 października po raz pierwszy do urn wyborczych może pójść ok. 600 tysięcy młodych ludzi urodzonych już w Polsce będącej członkiem Unii Europejskiej. Stąd Platforma Obywatelska, oferując hasło liberalizacji aborcji myśli, że zyska przychylność w tym młodym elektoracie, a także wśród części kobiet. W społeczeństwie polskim jest więcej kobiet niż mężczyzn, ale moim zdaniem to są rachunki chybione, bo oczywiście prawdą jest, że mniej więcej jest 52 do 48 procent, natomiast zdecydowanie częściej mężczyźni interesują się polityką niż kobiety i to nie jest tak na przykład, jak się czasami myśli, że kobiety głosują na kobiety. Dodałbym jeszcze jeden element charakterystyczny dla tej kampanii wśród polityków różnych stronnictw politycznych, ale najbardziej wyraźnie chyba widoczny w Platformie Obywatelskiej, mianowicie, takie odwracanie o 180 stopni swoich wypowiedzi w stosunku do tego, co mówiło się wcześniej. Przykładem są wypowiedzi lidera tej formacji. Było to w nich bardzo wyraźne. Skrytykował to, że Polska sprowadzała węgiel z Rosji na początku tego roku, a potem twierdził, że tego węgla Polska nie zapewnia wszystkim obywatelom i że będzie zimno. Teraz też mamy klasyczny przykład. Obniżono ceny paliw i opozycja krytykuje to, że one są zbyt tanie. To nonsens, bo nawet jeśli z przyczyn politycznych, przedwyborczych obniżono te ceny, no to przecież wszyscy powinniśmy się cieszyć, że nawet przez te dwa tygodnie mamy tańsze paliwa! Powiedziałbym, że takie wypowiedzi są oderwane od elementarnej roztropności - opowiadanie Polakom, że to bardzo źle, że możecie tanio zatankować. Ten brak roztropności, rzetelności bierze się stąd, że w sytuacji bardzo daleko idącej polaryzacji społecznej tworzą się dwa główne obozy, które, że tak powiem, się od siebie mocno oddzielają i cokolwiek by wódz każdego z tych obozów nie powiedział i nie zrobił, to i tak te obozy będą za nim, więc często niestety politycy zaczynają posługiwać się, mówiąc wprost, kłamstwem.

Omówiliśmy kampanię wyborczą PiS i KO. Czas na trzy pozostałe ugrupowania. Trzecia Droga, partia Hołowni i partia Kosiniaka-Kamysza w sojuszu, jak oni walczą o głosy?

Po pierwsze Trzecia Droga nie musi być trzecia. To jedno. Po drugie wcale nie musi być drogą. Bo proszę zauważyć, że Trzecia Droga, czyli wspólny Koalicyjny Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 Szymona Hołowni to jest tak na pierwszy rzut oka coś, czego łączyć się nie powinno. Szymon Hołownia i jego zwolennicy to elektorat stricte miejski i wielkomiejski. PSL to środowiska wiejskie. Elektoraty tych dwóch ugrupowań są różne, mają odmienne interesy. O co innego będzie chodziło przecież rolnikom, a o co innego inteligencji wielkomiejskiej. Oczywiście proszę zauważyć, że te ugrupowania prezentują się w sferze wizualnej, że są jednością, że są trzecią drogą, ale tak naprawdę przecież mogli poczynić prostsze kroki przedwyborcze - zarejestrować komitet wyborczy na bazie albo PSL, albo Polski 2050. I wówczas nie byłoby tej dyskusji, czy przekroczą próg wyborczy, czy nie, bo musieliby przekroczyć próg pięcioprocentowy, a nie ośmioprocentowy. Nie zrobili tego, tylko dlatego, że nie mają do siebie zaufania. Tam, gdzie są pieniądze, tam mogą być i problemy. Nie ma problemu z pieniędzmi, jeśli mamy do siebie zaufanie, a jeśli nie mamy do siebie zaufania, to formalnie ograniczamy możliwość samodzielnego działania przez partnera. No i tutaj ewidentnie o to chodziło. Proszę zauważyć, że Prawo i Sprawiedliwość postępuje odmiennie. Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, przecież jest de facto koalicyjnym komitetem wyborczym, bo tam startuje i Suwerenna Polska, i różne pomniejsze ugrupowania, o których dzisiaj się nie pamięta, jak na przykład Republikanie. Oni wszyscy wchodzą na pokład komitetu wyborczego PiS, wiedząc o tym, że to przecież PiS będzie potem decydował o tym jak subwencja, którą komitet dostanie, zostanie podzielona. W przypadku Trzeciej Drogi wewnętrzny brak zaufania doprowadził PSL i Polskę 2050 do formalnego zawiązania koalicyjnego komitetu wyborczego, czyli działania na własną niekorzyść. Dzięki temu co prawda pieniądze będą do podziału pomiędzy te dwa ugrupowania, ale najpierw muszą przekroczyć próg ośmiu procent poparcia, co nie jest pewne. Więc wzajemna nieufność Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza doprowadziła ich do ryzykownego działania. Z tych wewnętrznych tarć większość wyborców nie zdaje sobie sprawy. A gdyby zauważyli, że tam nie ma wewnętrznej spójności? Mogłaby pojawić się wątpliwość: czy warto głosować na formację, której liderzy nie ufają sobie, a ich elektoraty mają rozbieżne interesy? Po trzecie zaś, to nie do końca jest trzecia droga, która proponuje coś, czego nie proponują inne ugrupowania. Skąd się wziął Szymon Hołownia? Przecież pojawił się jako kandydat na prezydenta pod koniec 2019 roku, ponieważ Platforma Obywatelska nie potrafiła znaleźć kogoś, kto byłby akceptowalny i miałby szansę wyboru przez elektorat PO. Hołownia był pomysłem na zagospodarowanie tego elektoratu. Dopiero pandemiczna podmiana kandydatów z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego spowodowała, że Szymon Hołownia stał się nie do końca potrzebny komuś, kto go, że tak delikatnie powiem, wymyślił.

Ugrupowaniem, o którym mówi się, że może być języczkiem u wagi, jest Konfederacja.

Jest ciekawą propozycją, bo jak sama nazwa wskazuje, jest związkiem niezależnych od siebie ugrupowań, które jednoczą siły po to, żeby zwiększyć swoją reprezentację w parlamencie, ale tworzą ją bardzo różne środowiska. Konfederacja będzie miała bardzo duży problem z tym, co zrobić po wyborach, gdyby spełnił się scenariusz, że i PiS i opozycji pod szyldem Donalda Tuska będzie brakowało mandatów do pułapu 231. Naturalnie z obydwu stron pojawią się myśli, żeby w jakiś sposób porozumieć się z Konfederacją, która dzisiaj zapowiada, przynajmniej oficjalnie, że nie jest zainteresowana ani wchodzeniem w koalicję z Platformą, ani z PiS. Konfederacja stanie więc wówczas w sytuacji, którą się określa mianem: tak źle i tak niedobrze, ponieważ jej wyborcy dzielą się na takich, którzy nie zagłosowaliby na PiS i takich, co nie oddaliby głosu na PO. Konfederaci zapowiadają, że w takim razie będą próbowali nie wchodzić w alianse ani z jednymi, ani z drugimi, tym samym chcąc doprowadzić do wywrócenia łódki, czyli przyspieszonych wyborów. Pojawia się więc pytanie, po co głosować na kogoś, kto nie chce sprawować władzy?

Zostaje jeszcze Nowa Lewica.

Myślę, że jest najbardziej prawdopodobnym koalicjantem Platformy Obywatelskiej jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie miało znacząco mniej od pułapu 231 mandatów. To Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty przemawiali 1 października na marszu w Warszawie. Lewica bardzo radykalizuje się w stosunku do Kościoła. I nie chodzi tutaj o samą instytucję, ale także o wiernych. Na razie tendencje te wyciszono, ale gdyby lewica współtworzyła rząd, to prawdopodobnie dojdzie do intensyfikacji antykatolickich działań. Co samo w sobie jest zaprzeczeniem tego, co politycy lewicy mówią o tolerancji, której nie można przecież ograniczać tylko do wyznawców tzw. wartości lewicowych.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński