MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bawię się z publicznością

Emilia Chanczewska
Gosia Andrzejewicz ma 23 lata, pochodzi z Bytomia, a od kilku lat mieszka w Bielsku-Białej. Debiutancki album "Gosia Andrzejewicz" ukazał się w 2004 roku. Króluje na nim muzyka pop.
Gosia Andrzejewicz ma 23 lata, pochodzi z Bytomia, a od kilku lat mieszka w Bielsku-Białej. Debiutancki album "Gosia Andrzejewicz" ukazał się w 2004 roku. Króluje na nim muzyka pop. Emilia Chanczewska
Gosią Andrzejewicz, piosenkarka muzyki pop, opowiada o swojej pracy i życiu prywatnym.

- To chyba wielka przyjemność - stanąć przed ludźmi i śpiewać dla nich. Lubisz koncertować?

- Kocham koncerty, uwielbiam występować! Ale gdy byłam malutką dziewczynką, nie lubiłam konkursów. Nie miałam swoich piosenek, najczęściej śpiewałam utwory innych. Przede mną było wieloosobowe jury. Wiadomo było, że będą mnie surowo oceniać, że albo wygram, albo przegram. To się wiązało z ogromnym stresem. Teraz mam swoje piosenki i czuję wielką radość, bo śpiewam to, co czuję. Zawsze jest drobny stres, ale jak słyszę, gdy przed koncertem publiczność skanduje Gosia!, to wiem, że oni czekają na mnie i z przyjemnością wychodzę na scenę. Razem z nimi śpiewam, tańczę, jest wielki szał.

- Rozmawiamy po koncercie w stargardzkim Tesco. Występujesz z okazji urodzin tych hipermarketów. Śpiewasz dla ludzi, więc miejsce nie jest ważne?

- Najważniejsza jest publiczność. No i sprzęt. Jeżeli zapewniona jest dobra scena, dobre nagłośnienie, dobry mikrofon, to mogę grać wszędzie.

- Skąd biorą się pomysły na twój wizerunek sceniczny?

- Cały czas eksperymentuję. W ciągu tego roku bardzo zmieniał się mój wygląd. Część pomysłów jest moja, mam też ulubioną projektantkę z Bielska-Białej, Kasię Kubicę, i razem myślimy nad tym, co ulepszyć. Ona kocha cekiny, kamyczki Swarovskiego, styl glamour. Ja bardzo lubię takie dodatki, jak gwiazdki. Tę, którą mam na sobie, kupiłam w Stanach, gdzie ostatnio miałam trasę koncertową. Śledzę wszystkie trendy. W tym sezonie zaczęłam lubić rękawiczki, które na jesieni są bardzo modne. I to nie tylko czarne, choć dziś chciałam ubrać się na czarno. To smutny, ale elegancki kolor, a koncert jest z okazji urodzin, więc nie mogłam ubrać się inaczej.

- Bardzo inna jest Gosia Andrzejewicz prywatnie?

- Na scenie odżywam, jestem bardzo radosna. Na co dzień tak nie jest, zmagam się z wieloma problemami. Gdy wychodzę na scenę, zostawiam problemy za sobą i bawię się z publicznością.

- Masz ładną sylwetkę i cerę. Jak dbasz o siebie?

- Dla mnie podstawą zdrowego stylu życia jest przede wszystkim dobre i zdrowe jedzenie. Nie jem niczego, co zawiera konserwanty. Kiedyś miałam wielkie problemy z cerą i nie wiedziałam, skąd się biorą. Doszłam do wniosku, że winne są konserwanty i odkąd je wyeliminowałam, zniknęły wszystkie moje problemy. Czuję się świetnie, nie mam żadnych alergii, jestem zdrowa. Jem dużo sałatek, chude mięso. W ogóle nie jem słodyczy, ziemniaków. Poza tym codziennie ćwiczę, głównie taniec i aerobik. Dobry jest też spacer, trucht. Gdy się ruszamy, wydzielają się hormony szczęścia, czujemy się lepiej. To jest ważne dla zdrowia i równowagi w życiu.

- Ostatnio stałaś się bardzo popularna. Lubisz być rozpoznawana na ulicy?

- Jeśli chodzi o popularność wśród moich fanów, to czuję się z nią bardzo dobrze, jak ryba w wodzie. Całe życie marzyłam, by było tak, jak teraz. By moje piosenki były śpiewane, by ludzie rozumieli, co śpiewam i odczuwali tak jak ja, utożsamiali się z tymi tekstami. To jest dla mnie najważniejsze. Gdy na ulicy czy w sklepie spotykam moich fanów i widzę ich uwielbienie, jestem szczęśliwa. Cieszy mnie to, że nie wzbudzam agresji. Ciemne strony popularności? Na pewno straciłam anonimowość. Zdaję sobie sprawę, że na przykład w kinie będą spojrzenia, rozmowy na mój temat. Muszę cały czas uważać. Tylko w domu czuję się swobodnie. Gdzie indziej podchodzą ludzie i robią mi zdjęcia aparatami w telefonach komórkowych, wysyłają je potem na różne portale internetowe. I to jest pożywka dla plotek - tu się tak ubrała, tu jej coś nie pasowało, tu miała rozmazany makijaż. Tuż po wygraniu jakiejś ważnej nagrody zawsze spotykała mnie jakaś przykrość. Po dwóch Superjedynkach ukazała się plotka, że na próbach w Opolu śpiewałam z playbacku. Bardzo się zdenerwowałam. Nie pozwolę, by ktoś mnie tak obrażał, bo na każdym koncercie śpiewam na żywo. Tyle lat uczyłam się śpiewu i to zostało przekreślone! To było dla mnie straszne. Postanowiłam, że na scenie w Opolu, przed piosenką "Pozwól żyć", powiem, jaka była prawda, że to dziennikarze okłamali całą Polskę. Oczywiście po festiwalu nikt już tego nie sprostował. Po wygraniu nagrody Viva Comet, bardzo ważnej dla mnie, przyznanej przez moich fanów, pojawiła się kolejna plotka - Gosia powiększyła sobie biust w Stanach. Byłam tam na koncertach, a nie żeby sobie powiększać biust! To był absurd!

- Szczytem absurdu był chyba tekst o tym, że nie nosisz bielizny...

- Tuż po rozdaniu nagród zadzwonili do mnie z "Faktu" z pytaniem, dlaczego nie ubrałam majtek, bo oni mają zdjęcia, na których to widać. Roześmiałam się i powiedziałam, że jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Redaktorka stwierdziła: bardzo przepraszam, w takim razie nie będziemy z siebie robić idiotów. Jednak paparazzi poszedł do "Super Expressu", a tam chyba nie mieli tematów. Kupili te zdjęcia. Przed publikacją zadzwonili do mnie z pytaniem, jaką lubię bieliznę. Powiedziałam, że koronkową, w panterkę. Więc napisali: "Gosia chodzi bez majtek, chociaż twierdzi, że jej ulubioną bielizną...". Stwierdziłam, że to jest przekroczenie wszelkich granic, bo nie można z ludzi robić idiotów! Umieszczając moje zdjęcie, na którym nic nie widać, tylko moje złączone uda, i podpisując je "Gosia jest bez majtek", manipulują ludźmi. To jest prawo brukowców - kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą.

- Taka jest cena sukcesu?

- Zszarpałam sobie nerwy, bo jestem młodą wokalistką i po prostu muszę się do tego przyzwyczaić. Sukces spadł na mnie nagle. Długo na to pracowałam, od dzieciństwa. I myślałam, że moja kariera też się będzie rozwijała powoli. Po wydaniu pierwszej płyty było natomiast wielkie BUM. "Pozwól żyć" stało się przebojem, następnie piosenka "Słowa" i każdy kolejny singiel stawał się tak popularny, że moja popularność też automatycznie wzrosła. To przyniosło nagrody, które wzbudzają wielką zazdrość wśród konkurencji. I to oni dzwonią do brukowców. Robią to, żeby mnie zniszczyć.

- Jaki jest polski show biznes?

- To takie polskie piekiełko. Ze strony wokalistek nigdy nie odczuję bezpośrednio niechęci. Ale za tym uśmiechem kryje się podkopywanie. Jeżeli ja mam nowych fanów, to znaczy, że odbieram ich innym. Jest walka, nie ma mowy o przyjaźni. Największą bronią są plotki, które niszczą wizerunek. Jestem na to świetnym przykładem. Dostaję nagrodę i od razu jest odpowiedni artykuł.

- Czy wśród artystów jest ktoś, kogo szanujesz?

- Są to artyści z mojej wytwórni My Music. To debiutanci. Tworzymy jedną wielką rodzinę i bardzo się szanujemy. Jeżeli zaś chodzi o idoli jeszcze z dzieciństwa, to bardzo podoba mi się Anna Maria Jopek. Kiedyś jej muzyka podobała mi się bardziej. Choć sama zaczynałam od jazzu, nie czuję go. Do dziś podoba mi się jej głos i jej postawa. Dotyczyły ją też różne skandale, dużo przeżyła, dlatego nie chodzi na bankiety. Wie, że to spowoduje lawinę kolejnych plotek. Szanuję ją, bo wciąż jest normalna, no i jest bardzo dobrą piosenkarką.

- Planujesz przenieść się do Warszawy?

- Nie, nigdy w życiu! Wtedy już bym codziennie była we wszystkich brukowcach. Mamy przykład takiej osoby, która jest codziennie atakowana (Doda - dop. red.) i ja nie chciałabym być na jej miejscu. Serdecznie jej współczuję. Mnie to jest niepotrzebne, bo moja firma fonograficzna jest z Poznania. Jest mi bardzo dobrze w Bielsku-Białej, bo przynajmniej mam odskocznię od tego wszystkiego. Przyjeżdżam do domu, skąd mam widok na Szyndzielnię, na góry. Odpoczywam, paparazzi nie stoją przed moim domem. Mam święty spokój. W Warszawie wciąż mnie śledzą, robią zdjęcia, gdy jestem na zakupach, gdy wysiadam z auta.

- Na koniec tradycyjnie pytanie o najbliższe plany.

- Właśnie pracuję nad świąteczną piosenką "Przytul mnie", która już niedługo ukaże się na singlu. To będzie składanka z wolnymi i świątecznymi utworami różnych artystów. Będzie ona patronowała akcji "Podziel się posiłkiem". Drobna część ze sprzedaży każdej płyty będzie przeznaczona na posiłki dla dzieci. Moim marzeniem zawsze było, by nagrać piosenkę świąteczną, bo w dzieciństwie uwielbiałam konkursy kolęd i pastorałek. Byłam w tym specjalistką, rodzice wiedzieli, że z takiego konkursu na pewno przywiozę nagrodę. Zazwyczaj zajmowałam pierwsze miejsce. Ta płyta ukaże się pod koniec listopada. Do piosenki będzie teledysk. Na pewno będzie o niej bardzo głośno! A na drugą połowę przyszłego roku będę przygotowywać nowy krążek. Chcę, by była to najlepsza ze wszystkich moich płyt, chcę się rozwijać i zrobić coś, czego jeszcze w polskiej muzyce nie było. Tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie każda ukazująca się płyta jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Nie będę stała w miejscu!

Wywiad nieautoryzowany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński